WODOCIĄGI. ZGODY NIE BĘDZIE?
Spór o RPWiK raczej nie zakończy się konsensusem, a będzie go rozstrzygał sąd. Były prezes Grzegorz Niedbała zastał dziś na miejscu, zamiast przedstawicieli samorządów – udziałowców spółki, zmienione zamki i ochronę.
Burmistrz Krzysztof Kaczmarski i urzędujący już p.o. prezesa zaprzeczają, by kiedykolwiek była mowa o dżentelmeńskiej umowie, której warunki zrelacjonował nam Grzegorz Niedbała. Zamiast tego obowiązuje uchwała Rady Nadzorczej, wg której poprzednik musiał odejść ze stanowiska.
Czy o żadnych spotkaniach z przedstawicielami samorządów – współudziałowców spółki (wójtem Olesna i burmistrz Żabna) oraz o spotkaniu z nowym p.o prezesa nie było mowy przed minionym długim weekendem majowym? Czy nie deklarowano naprawienia rzekomych defektów prawnych w funkcjonowaniu Rady Nadzorczej, o których była mowa w naszej poprzedniej publikacji nt. wodociągów (http://www.kurierdabrowski.pl/wojna-o-wodociagi )? Tak twierdzą oponenci byłego prezesa RPWiK, Grzegorza Niedbały, który, nota bene, dalej uważa się za prezesa wodociągów, a wybranie Jacka Sarata na p.o. uważa za nieprawne.
Grzegorz Niedbała zaś, jeszcze przed długim weekendem, szczegółowo relacjonował nam warunki dżentelmeńskiej umowy między stronami sporu i, jak twierdził, miał nadzieję na zawarcie konsensusu w tej trudnej sprawie. Jednak oponenci w tym sporze mieli różne wizje tegoż konsensusu.
Grzegorz Niedbała, przyjeżdżając dziś rano do spółki, był zaskoczony zmienionymi zamkami i ochroną, która nie wpuściła go do środka. Ponownie wezwał Policję. Zawiadomił nas również o nieprzewidywanym, jego zdaniem, rozwoju sytuacji. Były prezes uważa, że padł ofiarą swego rodzaju rozgrywki, pod przykrywką umowy dżentelmeńskiej, która miała wprowadzić go w błąd przed – jak to określa – wrogim przejęciem spółki.
– Z mojej strony była pełna dobra wola i w sposób honorowy respektuję ustalenia, natomiast byliśmy dzisiaj umówieni z Panem Jackiem Saratem o godz. 9 w siedzibie spółki. Po moim przyjeździe punktualnie na godz. 9, zastałem bramę zamkniętą. Jest założony łańcuch z kłódką i do tego dwóch ochroniarzy – rozumiem, że wynajętych prawdopodobnie przez Pana Jacka Sarata. Oświadczyli mi, że nie wpuszczą mnie do firmy – takie mają polecenie ze strony nowego prezesa – i w tym momencie ja wezwałem Policję, która przyjechała i sporządziła stosowną notatkę. Takie są fakty. Świadczy to o tym, że woli kompromisu z tamtej strony nie było, była tylko forma uskutecznienia tego wrogiego przejęcia. Kłamstwo – bo trudno to inaczej nazwać. Była to jakaś gra, z tego wynika, skoro nawet możliwości spotkania się nie ma, tylko i wyłącznie siłowe zamknięcie przedsiębiorstwa i to w ten sposób, zakładając, że tam jest bardzo dużo moich osobistych rzeczy – w końcu przez 13 lat trochę się tego uskładało, i dostępu do tego mi nie umożliwiono w żaden sposób. Ostatni aspekt, na który chciałbym zwrócić uwagę: ja nadal uważam, że jestem legalnie pełniącym obowiązki prezesem tej spółki, natomiast nawet, gdyby przyjąć koncepcję, że tamta strona ma rację, jeżeli chodzi o te uchwały, które są, to i tak na mocy kontraktu menedżerskiego, jestem zatrudniony w oparciu o ten kontrakt do końca maja tego roku. Co prawda jest tam zawarte, że jestem zwolniony z obowiązku świadczenia usług, ale obowiązek to jest jedno, natomiast ja nie widzę potrzeby, żeby z tego zwolnienia korzystać; w związku z tym jestem do dyspozycji. Co do dalszych kroków prawnych – przepracuję to z moim pełnomocnikiem prawnym, natomiast zamierzam jeszcze dziś – bo jestem w Dąbrowie – złożyć doniesienie do prokuratury; na razie ustne, potem pisemne – zapowiedział Grzegorz Niedbała, który dowodzi, że padł ofiarą gry ze strony oponentów, których intencją było wrogie przejęcie spółki; bez poszanowania zasad legalizmu.
– Jestem wrogiem siłowych rozwiązań, zwolennikiem koncyliacji – mówił nam Grzegorz Niedbała, który dodaje, że właśnie dlatego (i w trosce o firmę), nie zamierzał, mimo że – jego zdaniem – przeciwnicy złamali warunki umowy, przebywać dłużej przed wodociągami. I z tego samego powodu skorzysta wyłącznie z drogi prawnej rozwiązania tego sporu.
– Szczegółów nie znam – mówi burmistrz Krzysztof Kaczmarski– natomiast wiem, że były prezes znowu przyjechał, znowu wezwał Policję, znowu patrol był i po odjeździe Policji Pan Niedbała odjechał. Wszystko musiało być na te wolne dni tak zabezpieczone, żeby nie narażać czegokolwiek lub kogokolwiek na jakieś straty. Natomiast nowy prezes dziś od rana urzęduje, spotkał się z załogą i to, co jest do zrealizowania, realizuje. Trzeba wszystkie dokumenty poskładać; to co wynika ze zmiany, i te czynności podejmuje. Konsensus, Pani redaktor, polegał na tym, że rozeszliśmy się w czwartek na tej zasadzie, że po kolejnej interwencji Policji Pan Niedbała udostępnił klucze, udostępnił pilot do bramy i pojechaliśmy do domu. Ochrona została i zabezpieczała budynek, a dzisiaj Pan Sarat przystąpił do pracy – mówi burmistrz, zdziwiony, że jest mowa o innych ustaleniach. – Natomiast wiem, że Pan Niedbała mówił dużo o jakichś uzgodnieniach; trudno mnie się do tego odnosić. Nie jestem ani Radą Nadzorczą, ani w tej relacji, gdzie coś mówi jednym, a drugim się dzisiaj może zmieniać – dzisiaj jest uchwała, która funkcjonuje, i zgodnie z nią jest Pan Sarat, a od 29 [kwietnia] Pana Niedbały już tam nie powinno być. […] Jeżeli Pan prezes dysponuje kluczami i usiłuje to zrobić, co przed godziną próbował, to trzeba tak zrobić i tak się dzieje, i myślę, że sytuacja jest już jasna.
– To jest, Pani redaktor, wiedza Pana Niedbały. Ja takiego spotkania w takim gremium nie ustalałem. Jeśli będzie chęć, z Panem wójtem i Panią burmistrz spotkamy się oczywiście, natomiast takiego uzgodnienia ja nie dokonywałem. Rozmawiałem z Panią burmistrz Żabna i wyrażała wolę spotkania się. Powiem, że dobrze, bo do tej pory rzadziej udawało nam się rozmawiać przez ten prawie rok. Jeśli taka wola jest, to oczywiście będziemy współdziałać – mówi burmistrz, który zaprzecza, by proponował wcześniej takie spotkanie, ale – jak stwierdza – jest otwarty na rozmowy między przedstawicielami samorządów, mających udział w spółce.
– Konsensus polegał na tym, że cały czas pilot do sterowania bramą Pana Niedbały i zamykanie, otwieranie drzwi w RPWiK-u zarezerwował sobie dla siebie, a oddając pilota do bramy i klucze do obiektu – w połowie, powiem, bo podzielili się z Panem Saratem po połowie – spowodowało to, że opuściliśmy budynek po dwóch dniach; to znaczy – Pan prezes opuścił, bo myśmy przecież tam dwa dni nie nocowali. Więc konsensus dotyczył opuszczenia budynku: nie udało się to zrobić w środę, bo nie było takiej woli po stronie Pana Niedbały, natomiast po próbie zabezpieczenia bramy i jej zabezpieczeniu i przybyciu patrolu Policji, Pan prezes jednak wyraził zgodę. Myśmy chcieli w dalszym ciągu ten budynek zabezpieczać, a on wyraził zgodę na przekazanie kluczy i pilota. Więc to uspokoiło sytuację na tyle, że mogliśmy tren RPWiK-u opuścić. […] Cały czas dyskusja szła w tym kierunku, żeby osoba, która nie ma uprawnień [były prezes], nie została tam na te trzy dni, które były przed nami i były różne pomysły Pana Niedbały dotyczące długości jego pracy, czy składania dokumentów, uzupełniania Rady – już wszystko było w zasadzie możliwe – natomiast uchwała 28 [kwietnia] podjęta mówi jednoznacznie, kto w tym miejscu powinien zasiadać i te wszystkie sugestie Pana Niedbały kierowane czy do mnie, czy do Pana prezesa Sarata, były nie w tym kierunku, bo przecież to Rada Nadzorcza podjęła decyzję, a nie my. Ja oczywiście byłem z poziomu Zarządu w Związku obecnym, ale nie mam w kompetencji ani wyrażania zgody na sugestie Pana Niedbały, ani Pan prezes, bo takich umocowań myśmy nie mieli – burmistrz wyjaśnił nam, na czym miał polegać – wg niego – wypracowany przed długim weekendem konsensus między stronami tego sporu.
– Rozpoczęliśmy od wejścia do zakładu pracy, następnie wymieniliśmy zamki, żeby nie budziła wątpliwości dostępność do zakładu, po czym otrzymali wszyscy pracownicy klucze, którzy są odpowiedzialni za otwieranie, zamykanie zakładu w odpowiednich porach. Nie ma warunków umowy, bo warunkiem jest uchwała Rady Nadzorczej, która nas obowiązuje póki co i prezes 28 [kwietnia] został odwołany, a ja zostałem powołany na to stanowisko. […] Policja została wezwana, ja przedstawiłem dokumenty powołania i odwołania Pana Grzegorza Niedbały i tak się zakończyła sprawa. Resztę będą rozstrzygały inne organy, jeżeli ktoś uzna, że tak jest właściwie dochodzić przed sądem. Dwa dni rozmawialiśmy cały czas, a są bieżące obowiązki w firmie, które trzeba wykonywać. Nie możemy prowadzić niekończących się rozmów. Musi być kiedyś koniec tych rozmów. Trzeba zająć się bieżącymi obowiązkami – powiedział nam nowy p.o. prezesa, Jacek Sarat.
Jacek Sarat również zaprzecza, by kiedykolwiek obowiązywała inna umowa, niż uchwała Rady Nadzorczej, która odwołała byłego prezesa. Jego zdaniem, ewentualne sporne kwestie rozstrzygnie sąd, a on sam już dziś od rana rozpoczął pracę w RPWiK-u, zaś pierwszą decyzją, którą podejmie, będzie zlecenie audytu w spółce.
us