W Nieczajnie i Szarwarku jak w Holandii?
To nie futurystyczna wizja dalekiej przyszłości rodem z filmów science fiction, ale możliwy do zrealizowania za kilka lat scenariusz dla wsi Nieczajna Górna, Dolna i Szarwark.
W tych małych miejscowościach może stanąć farma wiatraczna składająca się prawdopodobnie z ośmiu turbin wiatrowych. Czy pejzaż poddąbrowskich wsi zacznie przypominać ten rodem z Holandii, Niemiec czy niektórych regionów Francji?
Jeden z mieszkańców Nieczajny Górnej zaalarmował nas o możliwości powstania farmy wiatracznej w tej miejscowości:
„Piszę z prośbą poruszenia sprawy wiatraków we wsi Nieczajna, które prawdopodobnie nasza gmina chce kupić od Niemców, którzy je likwidują. Pisze gdyż jest to jedyna bezstronna strona internetowa, proszę o pokazanie ludziom faktycznych cech tych wiatraków, które są głównie negatywne i my mieszkańcy wsi Nieczajna Górna będziemy mieli tylko negatywne skutki, nie jestem jakimś znawcą ale wiem, że takie wiatraki powinny być na terenach mało zaludnionych a nie tak gęsto jak Nieczajna.”
Burmistrz Dąbrowy Tarnowskiej potwierdził niektóre z tych informacji. W Nieczajnie Górnej i Dolnej oraz w Szarwarku mogą stanąć turbiny wiatrowe. Jeszcze w tym roku gmina może przegłosować uchwałę o zmianie planu zagospodarowania przestrzennego tych wsi, co otworzy drogę dla inwestora, który na tym terenie wybuduje farmę wiatrową. Tyle tylko, że inwestorem nie jest gmina Dąbrowa Tarnowska, a może nim być (i prawdopodobnie będzie) spółka zarejestrowana w Luksemburgu, z siedzibą główną w Warszawie, zrzeszająca inwestorów prywatnych z różnych krajów, m.in.: Luxemburga, Szwajcarii, Francji. Nie podajemy jej nazwy by uniknanąć posądzeń o kryptoreklamę.
Z racji kapitału spółki, inwestycji w Polsce, które realizuje z powodzeniem od 2007 r. (ze strony firmy: we wrześniu 2007 r. przejęła swoją pierwszą działającą farmę wiatrową w Polsce. „Lisewo”, o mocy 10,8 MW, jest zarządzane przez spółkę) może być realnym inwestorem w gminie Dąbrowa Tarnowska. Sama gmina nie ma tu jednak wiele do powiedzenia, gdyż decyzja o wieloletniej dzierżawie działek należy do osób fizycznych – właścicieli terenów atrakcyjnych dla firmy.
– Ja nie mam prawa wnikać w umowy handlowe między mieszkańcami, a firmą – tłumaczy nam Stanisław Początek. – Nie mam podstawy czegoś blokować. Nie możemy odmówić procedowania. My nie zachęcamy i nie odradzamy.
Zapytaliśmy burmistrza, dlaczego zamiast na terenach tak gęsto zaludnionych nie zaproponować firmie inwestycji w Strefie Przemysłowej w Morzychnie. Gmina jednak nie może się na to zgodzić, gdyż samorząd stawia na inwestorów tworzących nowe miejsca pracy dla mieszkańców, a farma wiatrowa nie wymaga zatrudnienia zbyt wielu ludzi. Ponadto Nieczajna Górna oraz Dolna i Szarwark zostały wytypowane jako tereny nadające się pod tego typu inwestycje w energię odnawialną.
Burmistrz potwierdził, że firma, o której mowa, w zeszłym roku zwróciła się do gminy z zapytaniem o możliwość uchwalenia zmiany planu zagospodarowania przestrzennego interesującego ich terenu. Samorząd, jak twierdzi burmistrz, nie może odmówić procedowania w tej sprawie, ani hamować inwestycji. Nie może również ingerować w umowy między mieszkańcami a firmą – operatorem energii odnawialnej. Słowa burmistrza nie oznaczają jednak rzeczywistej zgody rady miasta na uchwalenie zmiany zagospodarowania przestrzennego atrakcyjnych dla inwestora terenów. Przynajmniej w teorii, bo jak wygląda praktyka – wszyscy wiedzą.
Odpowiedzialność za tę decyzję poniosą radni, którzy będą debatować nad uchwałą. Na radnych miejskich, być może jeszcze w tym roku, spadnie duża odpowiedzialność, ale i nie mniejsze wyzwanie, gdyż mają szansę udowodnić, że nie głosują ślepo według partyjnych wskazówek, ale mają na uwadze dobro mieszkańców i gminy. Zostaną też z tego z pewnością rozliczeni przez wyborców. Powinni więc, do tego czasu, zdobyć jak najwięcej informacji dotyczących energii odnawialnej, a przede wszystkim farm wiatrowych. Na pewno może im w tym pomóc inwestor, który chętnie udziela informacji o swojej działalności. Odpowiedzi na kwestie sporne muszą zaś poszukać na własną rękę.
Według informacji burmistrza firma rozmawia już z wybranymi mieszkańcami tych trzech miejscowości, ale do gminy ma zwrócić się z wnioskiem o wprowadzenie punktu do porządku obrad dopiero, gdy zawrze odpowiednią ilość umów z osobami prywatnymi. Nie każda działka nadaje się bowiem pod tego typu inwestycje. Stanisław Początek mówi nam, że odległość wiatraka od budynku lub ściany lasu musi wynosić minimum 500 metrów. Nie można oczywiście osobom prywatnym zabronić czy odradzać podpisania umów, ani wywierać żadnego nacisku. Trudno się również dziwić, że niektórzy mieszkańcy (ci, którym taką ofertę postawiono) chcą zarobić na dzierżawie swojej własności.
Burmistrz mówi nawet więcej:
– Jest konkurencja między firmami i jest pewna zazdrość ludzka.” Po co tamten ma mieć lepiej niż ja?”. I on robi szum.
Chodzi o to, że nie wszyscy mieszkańcy tych wsi otrzymają od inwestora propozycje dzierżawy ziemi. My jednak sądzimy, że nie chodzi o zazdrość, ale zwykłą obawę przed inwestycją, której skutki na razie nie są znane (firma dopiero zleci opracowanie analizy wpływu wiatraków na otoczenie w tych miejscowościach; niemniej jednak z informacji, które nam przekazuje na podstawie podobnych inwestycji wynika, że farmy wiatraczne nie są szkodliwe dla ludzi i środowiska).
Nieczajna Górna oraz Dolna i Szarwark nie są pierwszymi miejscowościami w Polsce, w których firmy zajmujące się energią odnawialną chcą zakładać farmy wiatrowe. Nieczajna (w gminie Dąbrowa Tarnowska, powiecie dąbrowskim, województwie małopolskim) nie jest nawet pierwszą Nieczajną w Polsce, która nadaje się pod tego typu inwestycje. W Nieczajnie (średniej wielkości wsi sołeckiej położonej w województwie wielkopolskim, w powiecie obornickim i gminie Oborniki) temat omawiany był na tyle burzliwie, że lokalna prasa donosiła nawet o… „wiatrakach niezgody”. Tam jednak przed faktem, czyli wprowadzeniem pomysłu inwestora w życie, (jak wynika z informacji medialnych) nie było żadnych konsultacji społecznych, a mieszkańcy o sprawie dowiadywali się pocztą pantoflową. Po stronie mieszkańców stanął radny, który – na własną rękę – zorganizował konferencję poświęconą energii odnawialnej z udziałem specjalistów badających ten temat. Sądząc po osłabionej opozycji w gminie Dąbrowa Tarnowska może się okazać, że taka uchwała, jeżeli już się pojawi, przejdzie bez echa. Radni mają jednak jeszcze dużo czasu, by zapoznać się z tematem i pogłębić wszelkie „za” i „przeciw”.
Wśród tych pierwszych, czyli argumentów „za” energią wiatraczną można wymienić m.in.: możliwe wyczerpanie się zasobów węgla i gazu (należy poszukiwać alternatywnych źródeł energii), energia ogólnie dostępna (to źródło odnawialne umożliwiające dystrybucję na duże odległości), zmniejszenie emisji do atmosfery toksycznych oraz wywołujących efekt cieplarniany gazów (energia wiatraczna jest czysta), niższa cena energii, wzrost przychodów dla gminy w formie podatków oraz korzyści społeczne (sponsoring imprez kulturalnych, dzierżawa ziemi).
Przeciwnicy wiatraków mówią jednak o zagrożeniach związanych z inwestycją, m.in.: deformacja krajobrazu naturalnego i zmniejszenie atrakcyjności turystycznej terenu, duże koszty produkcji i budowy (co nie jest w ogóle istotne w przypadku gminy Dąbrowa Tarnowska, która nie tylko nie dopłaci do wiatraków, bo całe koszty – i ryzyko z tym związane – poniesie inwestor, a gmina tylko skorzysta na podatkach), niszczenie naturalnych siedlisk lądowych roślin i zwierząt, ujemny wpływ na duże ptaki lęgowe (np. bociany) w promieniu 5 km i na ptaki wędrowne (np. żurawie, gęsi) w promieniu 20 km, opory aerodynamiczne łopat wytwarzają uciążliwy hałas, monotonność wytwarzanego dźwięku oddziałuje negatywnie na psychikę człowieka, w pobliżu budowy farm zaobserwowano spadek wartości gruntów, niestabilne źródło energii (nadal wymaga elektrowni konwencjonalnych), negatywny wpływ na lokalny ekosystem, niebezpieczne dla zdrowia drgania i infradźwięki.
Burmistrz Dąbrowy Tarnowskiej przekonuje, że wiatraki nie powodują nadmiernego hałasu. Jedna „sztuka” emituje, według danych Stanisława Początka, 40 db (według naszych – od 40 do 70 db, ale już farma wiatraczna wytwarza dźwięki o znacznie wyższych wartościach). Nie znaczy to jednak, że za kilka lat (a na inwestycję trzeba patrzeć z tej perspektywy) nie pojawią się lepsze i nowocześniejsze budowle.
Burmistrz mówi, że prawie każda nowa inwestycja spotyka się ze sprzeciwem społecznym:
– Nie wiem – to się boję. – Mówi i przywołuje gorące spory, jakie wywoływały swego czasu telefony komórkowe oraz skutki ich używania dla zdrowia człowieka: – A teraz jest w Polsce 30 milionów komórek.
Uspokaja również, że nic nie zostanie w gminie zrobione bez odpowiednich ekspertyz. Przed pozytywnym zaopiniowaniem inwestycji rada zapozna się m.in. z raportem oddziaływania wiatraków na środowisko, opinią Sanepidu, planistów, Wojska Polskiego i prawdopodobnie również ekologów, którzy zwykle zabierają głos w przypadku „spornych” kwestii.
– Oczywiście każdy będzie mógł zgłosić swoje uwagi, odwołać się od decyzji do drugiej instancji – zaznacza Stanisław Początek, który podkreśla, że nic nie zostanie ukryte przed opinią publiczną.
Przed uchwałą na stronie gminy pojawi się informacja o zmianie planu zagospodarowania przestrzennego Nieczajnej Dolnej, Górnej i Szarwarku i planach powstania farmy wiatracznej. Będzie można przysyłać swoje uwagi listownie oraz przyjść do gminy, a nawet przesłać ewentualne ekspertyzy na temat oddziaływania wiatraków na otoczenie. My jednak liczymy na większą aktywność rady i organizację szerokich konsultacji społecznych i spotkań z mieszkańcami obawiającymi się inwestycji (nie tylko inwestor powinien mieć taki obowiązek, ale i samorząd, który skorzysta na tym finansowo).
Gmina powinna powołać niezależnego eksperta, który – bez posądzeń o stronniczość – wypunktuje wszystkie „za” i „przeciw”. Może uda się zorganizować konferencję, na której wypowiedzą się specjaliści badający energię odnawialną? Na stronie gminy powinny również pojawiać się wszelkie informacje na temat inwestycji. Mile widziana byłaby również infolinia dla mieszkańców oraz sonda internetowa. Nie są to duże koszty w porównaniu z przyszłymi zarobkami gminy w postaci podatku od inwestora.
Jak poinformowała nas Katarzyna Skucha, rzeczniczka firmy, inwestycja jest na razie na początkowym etapie planowania, ale w zeszłym roku odbyły się spotkania z mieszkańcami Nieczajny Dolnej i Szarwarku na ten temat. Katarzyna Skucha podkreśla, że na takie spotkania zapraszani są nie tylko ci, którzy decydują się na dzierżawę swoich działek, ale również wszyscy zainteresowani tematyką energii odnawialnej oraz obawiający się tej inwestycji.
Samo powstanie farmy wiatrowej, to jednak melodia dalszej przyszłości (wiatraki mogą stanąć we wspomnianych miejscowościach raczej nie wcześniej niż za cztery lata). W tym roku może jedynie trafić do gminy wniosek, ale to będzie dopiero początek, od którego do realizacji inwestycji jeszcze daleko. Przed firmą liczne badania (np. pomiaru wiatru) i zlecenie ekspertyz m.in. oddziaływania inwestycji na środowisko. Bez tego gmina nie wyda pozwolenia na inwestycję.
Burmistrz nie pochwalił się nam, jakiego rzędu wpływy finansowe czekają gminę od firmy. Wyjaśniła nam to za to Katarzyna Skucha. Roczny przychód z tego tytułu może wynieść nawet kilkaset tysięcy zł (rzeczniczka wymieniła kwotę 700 tys.), ale – jak podkreśla Stanisław Początek – na razie trudno to oszacować (kwota może być niższa, jeżeli wiatraki za kilka lat będą tańsze, gdyż podatek wiąże się bezpośrednio z ceną urządzenia). Podatek obejmie bowiem zaledwie 2% budowli (to też wyjaśnienia burmistrza), a w praktyce fundament i stopę wiatraka, bez turbiny. Te zaledwie 2% to jednak i tak duży zysk dla gminy a tylko nieznaczne uszczuplenie wpływów inwestora. Końcowy przychód z tego tytułu zostanie określony w oparciu o deklarację podatkową za kilka lat – gdy firma będzie już realnym inwestorem i zbuduje farmę wiatraczną.
Chociaż w gminie stanąć ma łącznie osiem turbin wiatrowych, to jednak, według inwestora, nie będzie to przeszkadzało mieszkańcom, gdyż wiatraki nie będą umieszczone w jednym miejscu. W Nieczajnie Górnej staną dwie budowle, a w Dolnej i Szarwarku – po trzy. Jak zapewnia Katarzyna Skucha nie będzie żadnego niebezpieczeństwa dla mieszkańców, gdyż firma zachowała, nawet większy niż konieczny, odstęp inwestycji od zabudowań (będzie to odległość od 700 m. do nawet 1 km.).
Katarzyna Skucha podała nam jeszcze jedną korzyść dla gminy wynikającą – jej zdaniem – z obecności firmy na rynku. Operator energii odnawialnej sponsorował m.in. takie imprezy, jak Dni Dąbrowy Tarnowskiej, Święto Truskawki i Gminny Konkurs Palm Wielkanocnych. Burmistrz potwierdza ten fakt.
– Uznali, że w środowisku chcą coś pomagać. W umowie przedwstępnej zadeklarowali chęć pomocy – tłumaczy Stanisław Początek.
Czy nie można tej „chęci” potraktować jednak jako zawoalowanej „zachęty”, by samorząd zbyt dociekliwie nie badał wszystkich kwestii związanych z inwestycją? Zapewne z jednej strony nie należy wszędzie dopatrywać się podstępu, z drugiej jednak z pewnością warto „trzymać rękę na pulsie”.
Rzeczniczka firmy zaprzeczyła, by turbiny wiatrowe mogły wywierać zły wpływ na człowieka i otoczenie. Twierdzi, że bez ekspertyz wykazujących jednoznacznie, że wiatraki nie są szkodliwe, nie można będzie rozpocząć inwestycji, bo odpowiedzialne za to instytucje nie wydadzą odpowiednich pozwoleń. Jej zdaniem argumenty przeciwników energii odnawialnej nie są poparte dowodami:
– Nie jest to prawdą. Jest wiele badań, które mówią, że wiatraki nie są szkodliwe dla ludzi i zwierząt.
Nie jest prawdą również, jak zapewnia rzeczniczka, że urządzenia te są używane, sprowadzane z Zachodu, z demobilu. Z tego właśnie powodu nie można na razie podać, jakie gabaryty będą miały wiatraki, które za kilka lat mogą stanąć na terenie gminy Dąbrowa Tarnowska. Katarzyna Skucha porównuje te urządzenia do komputerów.
– Prototypy osiągały ogromne rozmiary, aby potem miniaturyzować się i unowocześniać. Podobnie dzieje się z turbinami wiatrowymi. Na dzisiaj nie można orzec, jak będą wyglądały za kilka lat te budowle, i o jakim natężeniu dźwięki mogą emitować. Jedno jest pewne – jak każde urządzenie będą lepsze i nowocześniejsze.
Wydaje się również, że firma jest wiarygodna, gdyż funkcjonuje na polskim rynku z powodzeniem od kilku lat. Dla gminy, jeżeli inwestycja dojdzie do skutku, szykuje się za kilka lat dobry zastrzyk finansowy w postaci podatku od tego typu urządzeń. Należy również podkreślić, że firma nie unika mediów ani odpowiedzi na pytania o inwestycję – rzeczowo wyjaśnia, jak może to wszystko wyglądać.
W ostatnich latach często mówi się o konieczności rozwoju alternatywnej energii w związku z przewidywanym wyczerpaniem zasobów węgla i gazu. Poszukiwanie odnawialnych źródeł energii bywa jednak „kością niezgody” – zwolennicy mówią o ekologii i zmniejszeniu cen energii, przeciwnicy zaś – o ujemnym wpływie na środowisko i szybkim zarobku (każdemu wyprodukowanemu kilowatowi energii „towarzyszą” duże dotacje unijne i państwowe). Strach i obawa przed nowym, czy rzeczywisty lęk przed, nie do końca uświadomionym, wpływem wiatraków na otoczenie? Duże pieniądze i łatwy dochód, czy prawdziwa troska o czystość środowiska? Nieświadomość potencjalnych korzyści płynących z odnawialnych źródeł energii, czy próba szybkiego przeforsowania inwestycji? Trudno powiedzieć jednoznacznie, czy odnawialne źródła energii (w tym farmy wiatraczne) przynoszą więcej korzyści czy strat? Przed tak trudną decyzją stanie, być może jeszcze w tym roku, rada miejska. Od wyboru dokonanego przez radnych będzie zależało czy gmina Dąbrowa Tarnowska stanie się „drugą Holandią” (bynajmniej nie pod względem dobrobytu, ale krajobrazu). Między innymi od tej decyzji może również zależeć los niektórych radnych po kolejnych wyborach.
Nam natomiast zależy na Państwa opinii na temat energii odnawialnej. Czy gmina i jej mieszkańcy skorzystają na tej inwestycji? Zachęcamy do komentowania tego tematu.
Ula Skórka