Udział we współdecydowaniu
Obecnie funkcjonujący system sprawowania władzy nazywany jest demokracją przedstawicielską. Jako obywatele raz na 4 lata dokonujemy wyboru naszych przedstawicieli (radnych), którzy za nas przez okres kadencji będą podejmowali decyzje.
Wydawałoby się, że w naszym imieniu, lecz nie zawsze zgodnie z tym, co byśmy oczekiwali. Jako wspólnota samorządowa zobligowani jesteśmy do przestrzegania ustanowionego przez nich prawa (mam na myśli uchwały Rady Miejskiej), ale jak się okazuje nasi wybrańcy nie odpowiadają za błędy w uchwalonych przez siebie przepisach.
W okresie całej kadencji tak organ uchwałodawczy (Rada Miejska) jak również organ wykonawczy (Burmistrz) są poza wszelką kontrolą ze strony przeciętnych obywateli gminy. Pomimo tego, że nie podobają nam się ich działania nie jesteśmy w stanie tego zmienić do czasu kolejnych wyborów, kiedy ponownie będziemy mogli wybrać naszych przedstawicieli. W kolejnych wyborach z uwagi na to, że mało wiemy na temat tego, co nasz wcześniej wybrany przedstawiciel zrobił dobrego dla nas przeciętnych mieszkańców gminy, dokonujemy ponownego wyboru tych samych przedstawicieli. I tak jak w poprzedniej kadencji wybrana władza również nie czuje się zobowiązana do działania na naszą korzyść. Wniosek nasuwa się taki, że z wyborów na wybory nasza sytuacja w ogóle się nie poprawia. Okazuje się, że niespełnione obietnice stają się normą, a radni w swej mądrości widzą lepiej, co jest dla nas dobre.
Tak, więc władza nie należy do narodu, co gwarantuje nam art. 4 Konstytucji RP, który mówi, że „Władza zwierzchnia w Rzeczpospolitej Polskiej należy do Narodu” oraz, że „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”. Jednak w praktyce władza np. w gminie należy do organu wykonawczego, który nie chcąc się dzielić władzą z obywatelami skupia wokół siebie część naszych przedstawicieli, którzy w różny sposób od tej władzy są uzależnieni i tworzy tzw. koalicję rządzącą. A to ogranicza się do dyscypliny głosowań nad projektami jedynie słusznymi – czyli władzy. A nasze dobro i nasze sugestie, jako obywateli pozostaje daleko w tyle.
Można by spytać, kto jest temu winien?.
W gminie wina leży po stronie władzy wykonawczej (Burmistrz) jak również po stronie większości władzy uchwałodawczej (większość Rady Miejskiej), ponieważ nie chcą podzielić się z nami władzą pomimo tego, że to nasza gmina. Jako argumenty przeciw podzieleniu się władzą z obywatelami są np.:
– konsultacje społeczne czy też referenda są zbyt drogie i czasochłonne.
Przecież nie każde decyzje muszą zapadać np. w referendach. Wystarczyłoby gdybyśmy mogli przynajmniej raz na 4 lata przy okazji wyborów naszych przedstawicieli wyrazić swoje opinie na tematy o znaczeniu strategicznym dla gminy czy też wydatków budżetowych związanych z niezbędnymi z punktu widzenia mieszkańców inwestycjami.
– wyborcy nie mają odpowiedniej wiedzy.
Skoro nie mają wiedzy to jak mogli dokonać wyboru swoich przedstawicieli. Radni także rzadko są omnibusami i co gorsza radnych koalicyjnych obowiązuje dyscyplina w głosowaniach, która całkowicie zwalnia ich z myślenia.
– media mogą zmanipulować wyborców.
Takie argumenty uważam, że obrażają nas, jako obywateli, ponieważ zakładają, że szary tłum (w mniemaniu władzy) nie ma własnego zdania. Uważam, że w dzisiejszych czasach Polacy są odporni na medialne manipulacje. Faktem jest, że wybierając polityka czy radnego kryteria wyboru nie są jasne, ponieważ większość z nich w kampanii wyborczej kłamie. Inaczej natomiast byłoby, gdy społeczeństwo mogłoby podejmować konkretne decyzje w sprawach, które bezpośrednio ich dotyczą i związane są z ich najbliższym miejscem zamieszkania. Zwykle mamy wyrobione zdanie w tych sprawach.
Dlatego też uważam, że mamy prawo do współdecydowania, mamy prawo nawet popełniać błędy, uczyć się na nich i je poprawiać. Rzadko zdarza się, aby polityk, Burmistrz czy radny przyznał się do błędu i go naprawił. Oni rozporządzają cudzymi (naszymi) pieniędzmi i podejmują decyzje z myślą o kolejnych wyborach. A w końcu to my jesteśmy płatnikami podatków, więc sami powinniśmy decydować, na co chcemy je przeznaczyć, a na co nie.
Andrzej Buśko
źródło: andrzejbusko.pl