Ratownicy, pielęgniarki i „poufna analiza” nt. ZOZ (filmy)
Wygląda na to, że żadnych problemów w dąbrowskim szpitalu nigdy nie było, a przynajmniej taki wniosek mogli wysunąć uczestnicy ostatniej sesji rady powiatu, którzy przysłuchiwali się obradom na ten temat. I takie też było oficjalne stanowisko władzy i dyrekcji placówki.
Chociaż w porządku obrad nie było nic na temat ZOZ – u, to jednak ten wątek zdominował całą sesję, wzbudzał najwięcej emocji i kontrowersji, a gęsta atmosfera nieporozumień wskazywała, że władza będzie miała teraz „ciężki orzech do zgryzienia”.
Doskonałym zagraniem PR – owskim był przekaz, że tak naprawdę nic się nie stało, powstał tylko niepotrzebny szum medialny wokół sprawy, a prasa i telewizja przeinaczają fakty.
Rzeczywiście – takiego medialnego „najazdu”, jaki odbył się na tej sesji, powiat dąbrowski chyba nie pamięta (zwłaszcza, że sprawą interesują się już media tarnowskie, a do szpitala zawitała nawet TVP Kraków). Inną kwestią są rozgrywki polityczne, które od dawna toczyły się wokół ZOL – u, a od pewnego czasu przeniosły się na cały ZOZ. Rozgrywki, o których coraz więcej mówi się w „kuluarach”, a piszą o nich również nasi Czytelnicy. Niektórzy o złe intencje oskarżają nie tylko lokalnych polityków, którzy ostatnio znaleźli się „na celowniku” opinii publicznej, ale także osoby związane ze szpitalem. Ale to pozostaje, jak na razie, w sferze domysłów.
Władze dążą do uspokojenia zaognionej sytuacji i powoli idą na niektóre ustępstwa, ale od początku jasne jest, że wszystkie postulaty pracownicze nie będą mogły być spełnione, gdyż – jak mówi dyrekcja – groziłoby to komercjalizacją lub prywatyzacją szpitala w niedalekiej przyszłości. Sprawny PR może jednak w takiej sytuacji nie wystarczyć, ale wicestarosta powoli wyjmuje „asy z rękawa”. Czy takim atutem będzie odtajnienie raportu nt. dąbrowskiego ZOZ – u, który powstał w 2010 r., a sporządził go dyrektor Jerzy Orzeł? Jak mówi się nieoficjalnie, w analizie jest ostrzeżenie, że szpital na dno pociągnie nowoczesny blok operacyjny, takiej klasy, jaką może poszczycić się niewiele polskich szpitali państwowych. Robert Pantera powiedział, że dyrektor Teresa Kopczyńska realizuje plan, który został zawarty w tym raporcie, nad którego odtajnieniem zastanawiają się teraz radni. Wicestarosta przekonywał, że byłby to ważny krok w poznaniu rzeczywistej sytuacji szpitala, która od lat jest ciężka, a placówkę może uratować tylko odpowiedzialna polityka finansowa – zdaniem koalicji – już przynosząca efekty.
Będą prawdopodobnie również pierwsze „ofiary” sporu zbiorowego między przedstawicielami ratowników a dyrekcją szpitala. Nie podpisanie aneksu do zakresu obowiązków, z którym nie zgadzają się związki zawodowe, zaowocuje rozwiązaniem umowy o pracę z każdym, kto nie podpisze takiego dokumentu. Wiadomym jest, że niektórzy ratownicy podpiszą aneks, gdyż mają na utrzymaniu rodziny i nie mogą zostać bez pracy. Ratownicy, którzy walczą o prawa pracownicze doskonale to rozumieją. Oni sami liczą się ze zwolnieniem. Kilku z nich prawdopodobnie straci pracę.
Udało im się jednak prawdopodobnie wywalczyć zachowanie 3 – osobowych zespołów w karetkach typu „P”. Sami ratownicy mówią, że zwyciężył rozsądek. Dyrekcja podkreśla, że te ustępstwa nie są zasługą ani związków zawodowych, ratowników ani mediów. Jak było naprawdę – każdy może osądzić na podstawie licznych relacji dziennikarskich w wielu mediach.
Teresa Kopczyńska dziwi się, skąd się wzięła cała wrzawa wokół karetek i spory zbiorowe, skoro – jak twierdzi – nikt nie powiedział, że będzie taka reorganizacja pogotowia, a tylko rozważano takie rozwiązanie. Wszystko miało być, przekonuje, na poziomie dyskusji. Zupełnie inaczej widzą to ratownicy.
Również nie będzie łatwo zakończyć sporu zbiorowego ze Związkami Zawodowymi Pielęgniarek i Położnych. Przedstawicielki tych grup zawodowych rozważają nawet jakiś pokojowy protest, który – jak zaznaczają – nie uderzy w żaden sposób w pacjentów (nie będzie mowy o odejściu od łóżek, a raczej – zaznaczeniu sprzeciwu odpowiednim strojem, albo zaniechaniem wypełniania dokumentacji). Jak powiedziała przewodnicząca Bożena Kolarczyk, pielęgniarki niestety nie widzą żadnej woli porozumienia z drugiej strony, choć same są gotowe do pewnych ustępstw.
Teresa Kopczyńska zaś złożyła rezygnację z pracy. Taki krok podjęła już po pierwszych pertraktacjach z NFZ, jak twierdzi, na znak sprzeciwu wobec skandalicznego sposobu kontraktowania, uderzającego przede wszystkim w pacjenta i mniejsze szpitale. Uznała, że w takich warunkach nie da się chorym zapewnić odpowiedniej opieki medycznej. Wówczas starosta nie przyjął rezygnacji, gdyż kontrakty trzeba było doprowadzić do końca. Jak będzie teraz? W takiej sytuacji objęcie tego stanowiska może graniczyć z cudem. Tylko ktoś zupełnie niezależny i apolityczny mógłby zdecydować się na to zadanie i nie ponieść przy tym klęski. Zwłaszcza, że na trudną sytuację szpitala składają się m.in. rządy wielu dyrektorów (a nie tylko Teresy Kopczyńskiej) i fatalne warunki dla szpitali powiatowych, które dyktuje NFZ.
Czy losy Teresy Kopczyńskiej jako dyrektora ZOZ uratuje odtajnienie raportu o szpitalu z 2010 r., czy może jej sytuacja jest już przesądzona? Pytanie, czy uda się ujawnić ten dokument obciążony klauzulą poufności. Co dalej z ratownikami i pielęgniarkami? Czy uda się załagodzić spory zbiorowe? Wydaje się, że sesja, po której wiele oczekiwano, nie przyniosła odpowiedzi na te kluczowe pytania. Powstaje również wrażenie, że związki zawodowe czują się raczej stroną przegraną (kilku ratowników może stracić pracę), a z pewnością nie udało się wywalczyć wszystkich postulatów. Poza tym przekaz był jasny – nigdy nie było żadnych problemów w szpitalu, nie chciano nic likwidować, a były jedynie dyskusje i rozważania. Nasuwa się tylko jedno pytanie, czy przedstawiciele ratowników i pielęgniarek przyszliby na sesję, gdyby w szpitalu nie działo się nic niepokojącego?
Blisko 5 – godzinną sesję zdominowały dyskusje nt. dąbrowskiego szpitala (ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji ratowników i pielęgniarek). Ciężką atmosferę podkreślała obecność tych grup zawodowych i licznych przedstawicieli mediów.
Dla władzy ta sesja była nie lada wyzwaniem i sprawdzianem wytrzymałości. Z tego akurat wyszli zwycięsko. Gorzej z przekazem merytorycznym, który chociaż mógłby być uznany za mistrzostwo PR – u, może również, z drugiej strony, wskazywać na nieznajomość sytuacji. Gdyby założyć, że w dąbrowskim szpitalu nie ma żadnych problemów, to po co listy otwarte związków zawodowych, spory zbiorowe i obecność mediów (w tym także zwłaszcza nasze nagranie dobitnie świadczące, jakie składy karetek typu „P” są w Tarnowie).
Zaczęło się od zagadnienia (które jakiś czas temu nurtowało radnych miejskich) – w którym punkcie dopuścić do głosu przybyłych na sesję gości (w tym przypadku przedstawicieli związków zawodowych). Na sesjach miejskich, gdy radnym był jeszcze Andrzej Buśko, to właśnie on usiłował przekonać radę, że nie ma przepisu prawnego mówiącego o zabieraniu głosu wyłącznie w „wolnych wnioskach”, gdyż wiąże się to czasem z kilkugodzinnym oczekiwaniem zainteresowanych na przedstawienie swojego stanowiska. Ten sam problem przerabiał teraz powiat – skończyło się niepotrzebną „przepychanką” słowną, a w konsekwencji i tak pielęgniarki i ratownicy czekali kilka godzin na powiedzenie kilku słów.
Z wnioskiem o wyjaśnienie sytuacji szpitala pierwszy wystąpił Lesław Wieczorek. Wnioskował o wprowadzenie dodatkowego punktu do porządku obrad i stworzenie możliwości zabrania głosu przez związki zawodowe. I tu zaczął się problem: z liczeniem głosów, uznaniem ważności głosowania, ewentualnym wprowadzeniem nowego punktu do porządku obrad i rozważaniem, kiedy pozwolić na przedstawienie stanowiska pracowników szpitala. Pierwszy raz w takiej sprawie wypowiadał się radca prawny powiatu, a i tak w dalszym ciągu był problem z przegłosowaniem tego punktu. Dodatkowo rozpoczęła się „licytacja” punktu obrad, w którym do głosu dojdą związki zawodowe.
– Ponawiam w imieniu klubu PiS wniosek. Sytuacja jest naprawdę poważna, budzi kontrowersje i niepokój. Nie możemy nie poznać opinii na ten temat. Jest takie zapotrzebowanie pracowników służby zdrowia na ten temat. Bardzo proszę o uszanowanie mieszkańców powiatu dąbrowskiego i pracowników największego zakładu pracy w Dąbrowie Tarnowskiej – apelował Wiesław Krajewski.
O to samo wnioskowali Robert Kądzielawa i Lesław Wieczorek.
– Chyba, że was nie interesuje bieżąca sytuacja szpitala. Ale jeżeli was nie interesuje, to jest jeszcze społeczeństwo, które to interesuje – mówił Wieczorek.
– My też jesteśmy za tym, żeby społeczeństwo się dowiedziało – przekonywał Tadeusz Kwiatkowski.
Starosta wypowiedział się na temat sytuacji szpitala; zwłaszcza sporów zbiorowych:
– W szczególności chodzi o pielęgniarki i położne. Spotkań było dwa. Cały czas czekamy na negocjacje. Ja jestem w kontakcie stałym z Paniami pielęgniarkami. Co do formy zarządzania (ZOL – em – red.) nie wnoszą sprzeciwu, tylko zabezpieczenie formy pracowniczej. Ale na razie czekamy na konkretną analizę, jakie z tego tytułu będą skutki finansowe. Jeśli chodzi o ratowników – takie zdziwienie mnie spotkało, bo nikt nie podjął decyzji w sprawie składów 2 – osobowych. To były tylko dyskusje. Zrobiło się jakieś takie zamieszanie. (…) Myślę, że trochę brakuje przepływu tej informacji wewnętrznej. Informacje niesprawdzone nikomu dobrze nie służą; zwłaszcza w tej sytuacji nie służyły szpitalowi i pracownikom, że taka sytuacja zaistniała. Wpłynęło pismo od techników, od niższych grup zawodowych, że inni są traktowani w inny sposób. Że negocjacje trwają z jednymi, a o innych się w ogóle nie mówi. Jesteśmy za podwyżkami dla najniżej zarabiających grup zawodowych, bo im się należy. (…) Wysoka rada wszystko robi, by odciążyć szpital, by te środki się znalazły, żeby odciążyć ten budżet szpitala, by na działalność bieżącą było więcej środków. Kwestia jest poszukiwania tych środków, by można było przeznaczyć na podwyżki. Roszczenia są dość spore, bo roszczenia są w wysokości 800 zł. pielęgniarki. Ratownicy przebili – 1000 zł. 2, 5 mln. zł – musi być takie zabezpieczenie, by móc takie podwyżki zrealizować. Jest to raczej nierealne, ze względu na to, że wiemy, jaki jest budżet szpitala. (…) Teraz jest 210 pielęgniarek, więcej łóżek. Te standardy ktoś nam narzuca – NFZ nam to narzuca, ale za tym nie idą pieniądze; budżet się zmniejsza. (…) Ja nie ukrywam, że prowadziłem bój odnośnie kontraktów dla szpitala dąbrowskiego. Namawiałem nawet starostów do tego, by zmusili dyrektorów szpitali, żeby nie podpisywali kontraktów. Chcieliśmy w jakiś sposób wymusić na Funduszu Zdrowia zwiększenie kontraktów. Brałem udział w negocjacjach z Panią dyrektor i pracownikami ZOZ – u odnośnie wysokości kontraktów. Urzędnicy NFZ decydują o procedurach, stawkach itd. Troszkę inaczej trzeba spojrzeć na specyfikę powiatu. My chcemy, żeby ten dostęp do służby zdrowia był najlepszy. (…) Utworzenie nowych oddziałów – rehabilitacji ogólnej i neurologicznej – nie do końca to zwiększyło kontrakt, a strata jest. Lekarze twierdzą, że nie są ekonomistami, oni się znają na leczeniu. (…) Jest sprawa i też ta druga, żeby pokazywać straty, jakie te oddziały generują, bo nie może być tak, że strata z roku na rok rośnie. Trzy oddziały na tą chwilę generują największe straty. Wiemy to wszyscy od lat, że tak jest. Próbujemy coś z tym robić, by ograniczać te straty. Najważniejszy jest pacjent, środki się nie liczą, tylko że ta strata jest. Pani dyrektor robi wszystko, żeby ta strata była jak najniższa. Żeby nie wpaść w tę pułapkę, żeby to przekształcenie szpitala musiało nastąpić; ta komercjalizacja. Na dzień dzisiejszy nie grozi nam. Pani dyrektor planuje zbilansowanie 2014 r., że na „plus” szpital wyjdzie. Zachęcałem wszystkich do działań, by pokazać, gdzie jeszcze można wprowadzić oszczędności, wprowadzić zmiany, które pozwolą na zbilansowanie szpitala. – przekonywał Tadeusz Kwiatkowski.
– Naprawdę zarobki w naszym zakładzie są bardzo niskie i nie odzwierciedlają rzeczywistej odpowiedzialności personelu i wkładu pracy. Zdecydowanie przyznaję rację każdej z tych grup zawodowych, że dalsze godzenie się na tę sytuację jest skandalem. Ale muszę stać na straży dyscypliny finansowej zakładu, a każde nawet najdrobniejsze manewry w ciągu ostatnich lat związane z podwyżkami odbijają się na zakładzie finansowo bardzo poważnie. Od 2011 r. walczę, żeby strata nie przeważyła kosztów amortyzacji. Przewyższenie kosztów zakładu ponad koszty amortyzacji jest obligatoryjnie związane z przekształceniem zakładu. Czyli każdy ruch, który naruszy dyscyplinę finansową zakładu będzie w kierunku zagrożenia tymi działaniami. Nie chciałabym, by temat służby zdrowia był przykrywką do walki politycznej. Służba zdrowia ma po prostu polityki zdecydowanie dosyć! Służba zdrowia potrzebuje realnych dyskusji i realnych zmian w całym systemie. (…) Ja już Państwu powiedziałam, jaki skutek będzie miało zwykłe 100 zł. podwyżki, które nic nie zmieni w sytuacji pracownika, a w sposób istotny zagrozi bytowi tego szpitala. (…) Wszystkie grupy zawodowe zostały maksymalnie „dociążone” obowiązkami – mówiła Kopczyńska i wyjaśniła, że zrobiono analizę obciążenia obowiązkami poszczególnych grup zawodowych w różnych porach dnia (nagranie).
– Ratownicy, którzy są w systemie transportu i izby przyjęć, są najmniej obciążeni pracą. Czyli nikomu nie dokuczyliśmy zbytnio, „dociążając” ich tylko i wyłącznie w nocy poszczególnymi obowiązkami. W mediach chodzą od kilku tygodni nieprawdziwe informacje związane z obciążeniem pracy ratowników medycznych. (…) Obraz w telewizji (…) był mylny i wypatrzony i nie ma w ogóle nic wspólnego z rzeczywistością. W ciągu dnia transportem zwłok zajmuje się sanitariusz, a całodobowo pracownik gospodarczy (czyli nawet i w nocy). Chodziło o to, by wspomóc pracownika gospodarczego do transportu zwłok, jeżeli takie zdarzenie ma miejsce w nocy. Na 60 dni takich transportów było 4 (w tym jedną noc 3 transporty). Czy można uznać to za zbyt obciążające? U nas nie ma magazynu odzieży, tylko indywidualne szafki. (…) Nie uważam, żeby to bardzo obciążało. Na izbie przyjęć zdarzały się kradzieże. (…) Jedyną grupą zawodową, której koszty dojazdu do pracy pokrywa zakład są ratownicy. (…) Odwozimy i przywozimy pracowników. (…) Na oddziałach pracują pielęgniarki, które mają pod swoją opieką kilkudziesięciu pacjentów i nie ma czegoś takiego, jak przebywanie w pokoju socjalnym w nocy. Pielęgniarka 24 godziny na dobę ma obowiązek czuwać. Lekarz, który pracuje w systemie etatowym lub kontraktowym, a oprócz tego pełni dyżur, co stanowi jego dodatkowe godziny ma prawo do odpoczynku – do tzw. „gotowości”, bo dyżuruje. Natomiast ratownicy w systemie izby przyjęć są pracownikami izby przyjęć, w tym wykonują transporty. – mówiła Kopczyńska, która kładła nacisk na małą liczbę wyjazdów karetek i transportów oraz pomocy w izbie przyjęć i przy wywożeniu zwłok. Podała dokładne statystyki (nagranie). (…) – Ten temat nie powinien być przedmiotem jakiejkolwiek dyskusji. Powinniśmy równą miarą patrzeć na wszystkich. Ta grupa jest najmniej obciążona ze wszystkich.(…) Za dużo nieprawdziwych informacji zostało w ostatnich tygodniach podanych, a naszym zadaniem jest zapewnić bezpieczeństwo pacjenta. (…) Każde kierownictwo ma prawo zastanawiać się, w jaki sposób jeszcze może optymalizować koszty. (…)
Na temat zmniejszenia składu karetek Kopczyńska powiedziała:
– Podkreślam, to były tylko nasze wewnętrzne dyskusje. (…) Dziwię się, że takie nagłośnienie medialne było.
Dyrektor ZOZ poinformowała, że szpital spłacił w ciągu 3 lat łącznie ponad 12, 5 miliona zł. pożyczek, kredytów i odsetek, co stanowiło ogromny koszt obciążenia zakładu.
– Naszym największym problemem jest brak gotówki. (…) Mieliśmy wybór – zapłacić za leki, za to, żeby pacjent był leczony, czuł się bezpieczny, albo przekazać na fundusz socjalny. Wiem, że będzie to ściągane z mojej prywatnej kieszeni, ale ja nie miałabym poczucia, że wywiązuję się z obowiązków względem pacjentów. W 2010 r. daliśmy podwyżki tylko pielęgniarkom i później ratownikom. (…) W 2012 r. też były podwyżki, które objęły wszystkich pracowników, w tym 70% otrzymały pielęgniarki. (…) Dla pozostałego personelu zostało 19, 95 zł. podwyżki (w tym m.in. byli lekarze). (…) To ma wpływ na kondycję finansową zakładu – ostrzegała Kopczyńska, która podała dokładne statystyki, o ile udało się zmniejszyć wydatki np. na utrzymanie bloku operacyjnego, ile dochodów udało się wypracować, a także, o ile obniżyły się przychody na tzw. „działalność podstawową” itp. – Sądzę, że te informacje wystarczą, żeby pokazać, w jakiej sytuacji jest zakład i z czyjej winy. (…) Jedynie pielęgniarki mają zapis, że co 5 lat dostają podwyżki. (…) To są dwie różne rzeczy: że my uznajemy, że pielęgniarki zarabiają za mało, a jakie są możliwości finansowe. Następnie Kopczyńska wymieniła zarobki brutto wszystkich grup zawodowych w szpitalu (zobacz: nagranie). Podała również strukturę kosztów: 7, 39 % wszystkich kosztów to administracja (w tym pensje dyrektorskie), 43% – wynosi koszt procedur medycznych, 37, 44% – koszty pracy w komórkach działalności podstawowej. – Proszę mi powiedzieć, czy może być taniej? – pytała Kopczyńska, która na zakończenie poinformowała, że kilka miesięcy temu złożyła wypowiedzenie:
– W listopadzie na znak protestu, że tak jest traktowana służba zdrowia, złożyłam wypowiedzenie.
Nadszedł również czas na prezentację „asa w rękawie”, który ujawnił wicestarosta. Chodzi oczywiście o poufną analizę na temat sytuacji dąbrowskiego ZOZ – u, o której mówi się, że może pogłębić wiedzę na temat przyczyn problemów finansowych szpitala. Jaka jest prawda – czas pokaże, jeżeli uda się, zgodnie z prawem, odtajnić ten dokument.
– Ja z wielką uwagą przysłuchuję się dyskusji – powiedział starosta, który stanął w obronie Teresy Kopczyńskiej i podziękował jej za 3 lata pracy:
– W 2010 r. ZOZ został poddany analizie przez pana dyrektora Jerzego Orła. Tam się pojawiła klauzula „poufne”. Czy ta analiza może być ujawniona? Pokazywała stan szpitala w 2010 r. Ta analiza trafiła tutaj, do powiatu. Pani dyrektor bardzo subtelnie podeszła do tematu. Pani dyrektor podała „światełko w tunelu” – szpital ma szanse „zamknąć” się dodatnim bilansem. To jest analiza, a nie program restrukturyzacji. Dlaczego to jest ważne? Bo Pani dyrektor podjęła się prowadzenia szpitala w takich, a nie innych realiach. Nie kto inny przygotował to, jak Pan Jerzy Orzeł – tłumaczył spokojnie Pantera, mimo iż spotkał się z oporami niektórych radnych.
– To jest bardzo ważny dokument, który mówił, w jakiej kondycji jest szpital. Sam Pan Jerzy Orzeł pisze, że tam może być tragedia finansowa w tym szpitalu. – mówił dalej wicestarosta.
– Proszę to zrobić zgodnie z procedurami. Szanujmy się. Nie róbmy z tego takiej szopki – przekonywał Krzysztof Bryk.
– Pan wicestarosta od 3 lat manipuluje tym, rzekomo tajnym, dokumentem. Nowy wspaniały zarząd już wtedy funkcjonował, który miał zbawić powiat i nas wszystkich i jakoś nie zbawił – ironizował Lesław Wieczorek.
– Ja nie rozumiem, dlaczego tak wzburzyła was ta informacja? – dopytywał Pantera –
A ten dokument jest dla radnych dokumentem poglądowym, czy Pani dyrektor sprawowała dobrze swoją funkcję. Szpital został oceniony za 4 lata sprawowania władzy – mówił wicestarosta.
Do wniosku Krzysztofa Bryka przychylił się Wiesław Krajewski.
Po „przepychankach” politycznych, które raczej nie wzbudziły zainteresowania mediów, a tylko wydłużyły oczekiwanie na dotarcie do „wolnych wniosków”, nadszedł czas na najważniejszy punkt sesji – wystąpienia przedstawicieli ratowników i pielęgniarek, którzy przybyli na obrady po to, by poinformować o problemach swoich grup zawodowych. Pierwsza głos zabrała – w imieniu pielęgniarek i położnych – przewodnicząca Bożena Kolarczyk:
– Ogólnie przedstawię, w jakiej sytuacji jest nasza grupa zawodowa. (…) Tutaj Pani dyrektor przedstawia sytuację znowu od swojej strony. Średnia pielęgniarki została znacznie zawyżona – wyjaśniła przewodnicząca, która powiedziała, że do średniej wchodzą także pensje kierownicze. Trzeba też wziąć pod uwagę, że kwoty są podawane brutto, a nie netto – a więc nie ma to nic wspólnego z realnymi dochodami, z których ta grupa zawodowa musi się utrzymać. Pielęgniarkom dopłacało się nawet do minimalnych stawek, a ich dochody w dąbrowskim szpitalu zaczynają się od 1350 zł.
Kolarczyk opowiedziała również o sporze zbiorowym z dyrekcją, a także podkreśliła nieprawidłowości, które wykryła Państwowa Inspekcja Pracy.
– Wszędzie pielęgniarki są doceniane za dokształcanie, tylko u nas nie! (…) Od Pani dyrektor, w zależności od sytuacji, dostajemy różne informacje odnośnie do zatrudnienia osób. (…) Nie docenia się pielęgniarki z długoletnim stażem pracy. (…) Chcemy dojść do porozumienia jakoś stopniowo, ale nie możemy też pozwolić na to, żeby jakieś minimum osiągnąć i na tym zakończy spór, bo jednak zaległości w spłatach są zbyt duże. – mówiła Bożena Kolarczyk.
– Poziom 1800 zł brutto – to naprawdę nie wystarczy na funkcjonowanie i egzystencję prawidłową – potwierdził Urbanik.
– Nie będę się odnosił do słów Pani dyrektor, bo nie jest to czas, ani miejsce – zapowiedział Mateusz Wszół, który przedstawił interesującą prezentację nt. pracy ratownika, by zgromadzonym łatwiej było zrozumieć specyfikę tego zawodu i potrzebę pozostawania w gotowości do wyjazdu, gdy o zdrowiu i życiu pacjenta decyduje czas.
– Dlaczego w ogóle zaistniał spór pracowników z dyrekcją. Problem pojawił się wtedy, gdy były prowadzone rozmowy na temat wprowadzenia 2 – osobowych obsad karetek typu „P”. To oznacza zagrożenie zdrowia i życia dla mieszkańców naszego powiatu. – tłumaczył ratownik.
Mateusz Wszół zwrócił uwagę, że problem z 2 – osobowym składem karetek typu „P” wcale nie został rozwiązany w lutym: – Niestety nie był, bo grafik na marzec wskazuje inaczej – przekonywał ratownik. Przedstawił także stan faktyczny pogotowia w naszym regionie i odniósł się do zarzutu dyrektor dotyczącego małej liczby wyjazdów karetek.
– W przeciągu kilku lat stworzyliśmy potężną liczbę akcji, które inne powiaty od nas biorą. To był nasz pomysł. Na naszych doświadczeniach, na naszych pomysłach bazują inne stacje pogotowia. Poświęcamy swój czas, swoje wysiłki, by doskonalić swoje umiejętności. Za to nie dostaliśmy żadnego grosza, żadnego wsparcia finansowego – tłumaczył Wszół przedstawiając jednocześnie tylko niektóre z tych pożytecznych akcji (prezentowane również na naszym portalu).
– Drodzy Państwo: w Dąbrowie 22. ratowników, 14. z wykształceniem wyższym, 2. w trakcie specjalizacji z medycyny ratunkowej drugiego stopnia. Każdy ratownik w Dąbrowie Tarnowskiej posiada wszystkie możliwe certyfikaty międzynarodowe, zdobywane bardzo trudnymi kursami, bardzo trudnymi egzaminami, za własne pieniądze. Po to, by móc się utrzymać w zawodzie, by móc nieść tą pomoc pacjentowi na najwyższym poziomie. Drodzy Państwo, nie mylmy faktów i nie przedstawiajmy faktów, w ten sposób, że ratownicy są leniwi. To nie o to chodzi. To nie jest ten temat. (…) Miejmy wzgląd na ludzi, którzy swoje życie poświęcają dla ratowania zdrowia i życia innych – zaapelował, na koniec, ratownik.
Paweł Lechowicz podziękował związkom zawodowym i dyrektor Kopczyńskiej za przedstawienie sytuacji szpitala. Zasugerował również pielęgniarkom, by zmieniły negocjatora: – Może tak jak powiedział Pan Wieczorek, pewien Pan, który nie zdążył spakować wszystkiego odchodząc z pewnego stanowiska, rzeczywiście nie do końca reprezentuje Państwa interesy. Może trzeba zmienić negocjatora? Może będzie wtedy łatwiej, ponieważ – jak widzę tutaj – panie pielęgniarki są wysłuchiwane przez starostów i przez zarząd; może lepiej to na takich spotkaniach, jak rada powiatu, przedstawiać. Może będzie łatwiej wtedy dojść do jakichś wniosków, a Państwa praca też będzie wtedy lepiej doceniana? – proponował Lechowicz.
Zachęcamy do obejrzenia wszystkich relacji filmowych, które przygotowaliśmy (w tym szczególnie wypowiedzi Mateusza Wszoła, Teresy Kopczyńskiej i Bożeny Kolarczyk).
W nagraniach znajdziecie Państwo te zagadnienia z sesji, które nie znalazły miejsca w tekście, gdyż nie były związane z tematem, który – tu zgodzi się każdy – jest od kilku tygodni kluczowym zagadnieniem dla personelu największego w powiecie zakładu pracy i jednocześnie również dla Czytelników, ponieważ każdy z nas może kiedyś być pacjentem i oczekiwać nie tylko najlepszej pomocy, ale przede wszystkim bezpieczeństwa. Dokładne statystyki i bardziej obszerne wypowiedzi znajdziecie Państwo w nagraniach, gdyż umieszczenie ich w tekście mijałoby się z sensem. Aby jednak poznać wszystkie argumenty obu stron (a jest to ważne dla wyrobienia sobie pełnej opinii na temat konfliktu i rzeczywistych problemów szpitala oraz jego pracowników) prezentujemy Państwu całość nagrania z sesji i rozmowy z przedstawicielami pielęgniarek, ratowników oraz dyrekcją szpitala.
Ula Skórka
P. S:
Na pochwałę zasłużyli tym razem ratownicy, za konsekwentną walkę o 3 – osobowy skład karetek typu „P”, za jasny przekaz, który od początku kierowali do wszystkich i zwrócenie uwagi na problem, który – jak przyznają specjaliści w tym zakresie – może wiązać się z ograniczeniem bezpieczeństwa pacjenta. Słowa uznania kieruję za logiczną argumentację w komentarzach, które nie pozostawiają wątpliwości, kto jest ich autorem, dowodzenie swoich racji bez obrażania i dyskredytowania innych. I za przygotowanie prezentacji przedstawionej spokojnie, bez zbędnych emocji. Za całokształt walki o karetki – z klasą i spokojem.
Słowa uznania należą się również Krzysztofowi Brykowi – za spokój i nieuleganie emocjom, wypowiedzi bez populizmu i logiczne. Za apel zawarty w słowach: „proszę to zrobić zgodnie z procedurami”. I za to, że nie usiłował zahamować odtajnienia raportu, a tylko prosił o przestrzeganie procedur. Swoją postawą udowodnił, że nie obawia się tej analizy, a przy okazji – że potrafi przekazać swoje racje bez dyskredytacji drugiej strony.
„Minus” dla Barbary Pobiegło za to, że dała się sprowokować i wyprowadzić z równowagi. Zwykle spokojna przewodnicząca rady, nie wytrzymała chyba napięcia związanego z tak liczną „obstawą” medialną, gdyż już od początku nie radziła sobie z prowadzeniem obrad.
„Minus” dla rady za to, że sesja przypominała – zacytuję opinię jednej z naszych Czytelniczek – „tragifarsę z przewagą tragedii dla szpitala”. Za przepychanki polityczne i antyreklamę rady powiatu w tarnowskich mediach na zasadzie: „nie ważne, co o nas napiszą, byleby nie przekręcili nazwisk”. I wreszcie za kampanię wyborczą podczas obrad. To jeszcze nie czas, a szpital na pewno nie jest miejscem do rozgrywek politycznych.
– „Złe i upolitycznione rządzenie w służbie zdrowia, a właściwie we wszystkich sektorach życia społecznego, to jeden z naszych największych problemów” – to wypowiedź prof. Stanisławy Golinowskiej z Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, którą przytacza jeden z opiniotwórczych tygodników.