Rada miejska – było wielkie zaskoczenie!
Takiej sesji w historii naszych relacji jeszcze nie było! Przez chwilę istniała obawa, że dąbrowska sala obrad przerodzi się w ukraiński parlament, a przynajmniej tak żartowano za kulisami. Gdy temperatura sporu niebezpiecznie wzrosła przewodniczący musiał zarządzić przerwę w obradach.
Nie przypominamy sobie takich obrad w ostatnich kadencjach ani w gminie, ani nawet w powiecie, by przerwano sesję w trakcie dyskusji tylko po to, by opadły emocje. Głównymi bohaterami tych nerwowych scen byli radni z przeciwległych stron sceny politycznej: Stanisław Ostrowski (opozycja), który przygotował na te obrady specjalne wystąpienie i Andrzej Buśko (koalicja), usiłujący podjąć polemikę z oponentem politycznym.
– „Pan kabaret urządza! Za kogo Pan się uważa?!!” – mówił pod adresem Andrzeja Buśko Stanisław Ostrowski. Radny opozycyjny ujawnił także (co określił jako „kabaret” i „skandal”, oraz kazał zaprotokołować), iż podczas posiedzenia komisji radny koalicyjny Leszek Szymański opuścił salę obrad w trakcie głosowań nad uchwałami, a jego głos został policzony przez Andrzeja Buśko.
Najgorsze dla koalicji nie są jednak sceny, które postronny obserwator mógłby rzeczywiście określić jako kabaret, ucięty zarządzeniem przymusowej przerwy, i nawet nie to, że rada w ten sposób mogła ośmieszyć się przed mieszkańcami (radni odetchnęli z ulgą, iż obrady nie były nagrywane), ale zaprotokołowanie wypowiedzi o głosowaniu w imieniu Szymańskiego, którego fizycznie na sali obrad już nie było. Radny miał pozostawić pisemne upoważnienie do głosowania za niego. Pytanie: czy podpis może zastąpić formalną obecność, czy takie głosowanie jest ważne, i czy okolicznością łagodzącą jest fakt, iż głosowano wstępne poparcie dla projektów uchwał, a nie same uchwały. Bo doszło do tego na komisjach, a nie podczas rady miejskiej.
Sen z powiek samorządowi będą spędzać (odwołuję się tutaj do dalszej wypowiedzi burmistrza) także dwa problemy przedstawione przez Stanisława Ostrowskiego.
Poruszył sprawę MPC – u, ostatniej awarii sieci ciepłowniczej, której usunięcie spowodowało uszkodzenie chodnika oraz potrzeby podjęcia działań modernizacyjnych. Radny pytał również o rodzinę z Kazachstanu, której rada miasta, w poprzednim składzie, obiecała osiedlenie w gminie (podjęto stosowną uchwałę), a poprzedni burmistrz rozpoczął starania o ich sprowadzenie.
Jak wycofać się teraz z zapewnień w obliczu poruszającego listu, który do rady wysłała rodzina z Kazachstanu; ich wdzięczności samorządowi za wskazane mieszkanie, zaproszenie i dopełnienie formalności z tym związanych? Będzie to również niezrealizowanie uchwały, która przeszła w tamtej kadencji większością głosów. Widoczne było zaskoczenie koalicji poruszeniem tych tematów – radni na początku słuchali bez słów i z konsternacją.
Trudno było w przekonujący sposób odeprzeć zarzuty Ostrowskiego. Zwłaszcza, że temat rodziny z Kazachstanu należy do tych „trudnych”, gdyż niezależnie jakie wyjście się wybierze, zawsze ktoś będzie „poszkodowany” i niezadowolony. Trudno też w kilku słowach odpowiedzi odnieść się do niuansów tej sprawy i wszystkich kwestii, które wynikną z zaproszenia do gminy Kruczyninów – niezależnie jaka decyzja zostanie podjęta i tak odpowiedzialność spocznie na burmistrzu.
Również reszta opozycji, która dotąd stosowała „taryfę ulgową”, teraz chyba tak łatwo nie odpuści. Jeżeli ten „trend” się utrzyma, Ostrowski przygotuje jeszcze kilka takich wystąpień (i zdoła powściągnąć niepotrzebne emocje), a Władysław Knutelski utrzyma swój dotychczasowy „kurs”, obecna opozycja może okazać się silniejsza, niż ta z zeszłej kadencji, pozbawiona mocnego Andrzeja Buśko i skompromitowana niewykorzystaną szansą rozegrania sprawy stanowiska na wygaszonym wysypisku.
Takiej aktywności opozycji raczej nie spodziewała się koalicja, zaskoczona i skonsternowana wystąpieniem Ostrowskiego (a przynajmniej jej tematem, bo sama forma stała się dla niektórych radnych przyczynkiem do złośliwości). Krzysztofa Kaczmarskiego uratował spokój i grzeczna, wyważona odpowiedź oraz odbyte spotkanie ws. MPC – u. Nie wszystkich przekonają wypowiedzi burmistrza (zwłaszcza te z sesji), że do tego by nie doszło, gdyby tę sprawę załatwiono kilka lat temu (w domyśle: za kadencji Początka). Być może, ale obowiązuje również zasada ciągłości władzy.
Z zasady tej wynika, że władze gminy ponoszą odpowiedzialność nie tylko za swoje działania, ale także za działania swoich poprzedników.
Wie o tym z pewnością doświadczony samorządowiec, obecnie wiceburmistrz i sekretarz w jednej osobie, Stanisław Ryczek. Jako sekretarz w tamtej kadencji nie ponosi z tego tytułu odpowiedzialności (nie był burmistrzem ani wiceburmistrzem), ale obecnie jako zastępca dobrze zorientowany w sprawach gminy, wespół z mocnym radnym i przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Andrzejem Buśko, będą musieli wesprzeć burmistrza w tej sprawie. A przede wszystkim wypracować wspólnie najlepsze rozwiązanie.
Na sesji były również i miłe akcenty. Podkreślić należy, że burmistrz chce spełniać obietnice wyborcze i planuje wybudowanie żłobka połączonego z przedszkolem, wzorem podobnej placówki w Radgoszczy. To z pewnością bardzo potrzebna inwestycja, za którą – jeżeli dojdzie do skutku – wdzięczni będą burmistrzowi zwłaszcza młodzi ludzie. Takie potrzeby zgłaszali mu mieszkańcy gminy w kampanii wyborczej.
Jeżeli budowa żłobka się powiedzie, a burmistrz Krzysztof Kaczmarski wygospodarował już w budżecie pieniądze na projekt, będzie to pierwsza poważna inwestycja nowego samorządu, która z pewnością przysporzy mu poparcia społecznego. Będzie to równocześnie pierwsza wśród konkretnych, inwestycyjnych obietnic przedwyborczych Kaczmarskiego, której spełnienie może stać się symbolem dążenia do realizacji przyrzeczeń i pierwszym znaczącym sukcesem w jego kadencji.
Kaczmarski mówił również o wątpliwościach i szansach związanych z budową tego obiektu – wniosek trzeba złożyć do 11. marca, a program, do którego można aplikować o fundusze został ogłoszony bardzo późno. Jednocześnie to szansa, która może tak szybko się nie powtórzyć. Samorząd przeanalizował różne rozwiązania i najlepszym okazała się dobudowa żłobka do istniejącego już przedszkola nr 1 (od strony północnej). Zapewni to dogodną lokalizację blisko centrum miasta i ułatwi dostępność dla rodziców, którzy będą mogli przywieźć swoje dzieci do przedszkola i żłobka. Połączony obiekt będzie miał wspólną windę, kotłownię i wspólny, przeszklony taras, gdzie dzieci będą mogły się bawić w czasie niepogody.
– Koszt to 3 mln. 200 tys. zł, bo bierzemy kwotę „na dziecko” 40 tys. zł., wtedy planowane dofinansowanie wyniesie ok. 2, 5 mln. zł. Wizytowaliśmy takie przedszkole w Radgoszczy. Rodzice podjeżdżają już w jedno miejsce i odprowadzają dzieci do przedszkola i żłobka. W Radgoszczy dzieci mogą przebywać w części przeszklonej. Obiekt jest w centrum. Po roku funkcjonowania tego przedszkola ze żłobkiem w Radgoszczy, są przychylne głosy rodziców. – mówił Kaczmarski, który rozpoczął starania, by podobna inwestycja powstała w Dąbrowie.
Uchwały (omówione szczegółowo na komisjach – relacja: „Ul. Ogrodowa i kontrowersje stomatologiczne”) oraz punkt dotyczący „zapytań i interpelacji radnych” (po którym odpowiedzi udzielał obecny na sesji starosta) zostały zdominowane zaskakującym wystąpieniem Stanisława Ostrowskiego.
Wszelkie próby zakłócenia toku wypowiedzi czy komentarze skwitował:
– Ja bardzo proszę o powagę sprawy!
Radny mówił o awarii sieci ciepłowniczej na os. Westerplatte i jej konsekwencjach w postaci uszkodzenia chodnika wybudowanego w ramach rewitalizacji, oraz niezadowolenia mieszkańców. Jako przewodniczący Rady Osiedla nr 2 Ostrowski ma orientację w sprawach Westerplatte.
Przemowę przytaczamy w całości, gdyż wydaje się istotnym głosem w dyskusji nt. dalszej działalności MPEC i spraw z tym związanych (istotnym zwłaszcza dla osób z os. Westerplatte), w świetle – niezależnych od samorządu, ale mogących się przekładać na niezadowolenie społeczne – powtarzających się ostatnio awarii.
– Sprawa MPEC – u w Dąbrowie Tarnowskiej: Jaka jest przygotowywana na dzień dzisiejszy strategia Urzędu Gminy w Dąbrowie Tarnowskiej – jako stuprocentowego udziałowca w spółce MPEC w sprawie dalszej działalności MPEC – u.
Wiem, że w dniu 18 lutego br. odbyło się spotkanie Pana burmistrza, prezesa MPEC – u i przewodniczącego Komisji Rewizyjnej rady miejskiej w Dąbrowie Tarnowskiej z odbiorcą ciepła, tj. Policją i dyrektorem Biblioteki Miejskiej w Dąbrowie Tarnowskiej.
Pierwszy wariant: czy Pan burmistrz zakłada koncepcję modernizacji obecnej kotłowni przy MPC – u poprzez przełożenie nowej sieci ciepłowniczej na dł. 2,5 km. na os. Westerplatte i ul. Sikorskiego i Wyszyńskiego, bowiem są środki na ten cel; były zabezpieczone w Funduszu Ochrony Środowiska w Krakowie, w kwocie ok. 800 tys. zł. plus rezerwa PMCu (300 tys. zł.).
Drugi wariant: budowa indywidualnych kotłowni przy każdym bloku (lub inny wariant).
Uważam, że najwyższy czas, ażeby władze Spółdzielni wspólnie z Panem burmistrzem zajęły szybko stanowisko w tej sprawie, w kwestii budowy indywidualnych kotłowni przy blokach, lub przełożenia nowej sieci ciepłowniczej (ewentualnie inny wariant). Już dziś powinno się zaplanować podjęcie stosownego wariantu, ażeby zdążyć z realizacją zadania do końca września br.
Inspiracją do przyspieszenia wykonania tego zadania jest fakt ostatniej awarii ciepłowniczej wzdłuż bloków nr 1, 2 i 3 na os. Westerplatte. Awaria powstała 6 stycznia br. a usunięto ją dopiero 5 lutego br. (w tym przez okres 7. dni na placu budowy nie było firmy do usuwania awarii). Przez cały ten okres zbulwersowani mieszkańcy interweniowali w urzędzie miejskim o przedłużający się okres usuwania awarii (ciepła woda i para wodna z wykopu wylewała się na ulicę).
Ja osobiście codziennie rano i w godzinach popołudniowych przechodziłem obok tej awarii, rozmawiałem z mieszkańcami oraz firmą usuwającą tę awarię. Epitety, jakie wysłuchiwałem pod adresem władz gminy oraz do mnie, jako że z tego okręgu otrzymałem mandat radnego, pozostawiam bez komentarza.
Stwierdzam brak jakiegokolwiek działania organizacyjnego, koordynującego i nadzoru nad usuwaniem awarii.
Przypomnę, że długość awarii wynosiła 30 mb, kwestią było przełożenie pięciu rur ciepłowniczych o długości 6 mb każda. Ponadto sama technologia usunięcia awarii spowodowała zniszczenie chodnika z kostki brukowej (przed wykopami nie została zdjęta kostka chodnikowa, lecz została wybrana wraz z urobkiem i zmieszana z ziemią po wykopie na dług. 25 mb).
Nadmieniam, że jest to nowy chodnik wykonany w 2011 r. w ramach rewitalizacji osiedla przez Urząd Gminy. Do dnia dzisiejszego obok bloku nr 3 leży ziemi z wykopu w ilości 20 m 3. Chodnik do dnia dzisiejszego nie został przywrócony do stanu pierwotnego, mieszkańcy są zmuszeni przejść ten odcinek po bardzo ruchliwej ul. Spadowej.
Koszt usunięcia awarii oraz zdewastowanego chodnika sięga kwoty ponad 50 tys. zł. Kto poniesie koszty wycieku wody i pary wodnej.
Jest to skandal, jakiego mieszkańcy os. Westerplatte oraz ja, jako radny mieszkający ponad 40 lat na tym osiedlu, nie widziałem. Mam nadzieję, że Pan burmistrz wyciągnął stosowne wnioski wobec osób odpowiedzialnych za ten kompromitujący stan rzeczy – mówił Stanisław Ostrowski, który poruszył jeszcze drugi temat; zaistniały zresztą w poprzedniej kadencji rady miejskiej, który w formie uchwały poparli wszyscy radni. Przychodzi czas wywiązania się z postanowień podjętej uchwały.
– Sprawa repatriacji 4 – osobowej rodziny z Kazachstanu: Chcę wrócić do uchwały rady miejskiej w Dąbrowie Tarnowskiej z września 2014 r. w sprawie zaproszenia do gminy Dąbrowa Tarnowska 4 – osobowej rodziny z Kazachstanu. Przypominam, że w tej uchwale rada miejska zobowiązała się do zaproszenia całej rodziny, zabezpieczenia mieszkania oraz pracy dla całej rodziny. Poprzedni burmistrz poczynił starania i zaprosił do Dąbrowy Tarnowskiej głowę rodziny w celu omówienia szczegółów, w kwestii mieszkania i zabezpieczenia pracy.
Wybrano wcześniej miejsce zamieszkania w Szkole Podstawowej w Lipinach po wcześniejszej konsultacji z dyrekcją tej szkoły, która wyraziła zgodę na zasiedlenie tej rodziny. Dokonano wówczas wizytacji tego mieszkania z Panem z Kazachstanu i po obejrzeniu mieszkania wyraził zgodę na zamieszkanie w Lipinach. Jednak w mieszkaniu tym należało przeprowadzić gruntowny remont.
Po zakończeniu tej wizyty w imieniu całej rodziny poproszono Pana burmistrza Początka o zaproszenie ich do Polski. Zaproszenie zostało zrealizowane, włącznie z wszystkimi niezbędnymi w tej materii sprawami.
Zostało nam cztery miesiące, ponieważ uzgodniono termin przyjazdu do gminy Dąbrowa Tarnowska w okresie wakacyjnym 2015 roku.
Z tego, co czytałem na stronie internetowej, Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie gwarantuje dla takiej rodziny pomoc finansową w remoncie i urządzeniu takiego mieszkania.
Pytam, czy samorząd w Dąbrowie Tarnowskiej zwrócił się z prośbą do Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego o taką pomoc. – dociekał Stanisław Ostrowski, który zadał jeszcze szereg innych pytań dotyczących tej rodziny, zwłaszcza że do przyjazdu zostało już niewiele czasu:
– Jakie działania zostały podjęte przez obecny samorząd w Dąbrowie Tarnowskiej w tej sprawie, aby w całości wykonać uchwałę rady miejskiej z września 2014 r.?
Kiedy urząd przeprowadzi remont tego mieszkania w taki sposób, aby zdążyć na okres wakacyjny? Uważam, że byłoby rzeczą niedopuszczalną, gdyby ewentualnie obecny samorząd nie zrealizował tej uchwały, rodzina ta byłaby zawiedziona i przekreślono by ich plany życiowe, ponieważ oczekują na ten przyjazd do Polski. Przypominam, że o tej uchwale rady miejskiej dużo rozpisywały się media lokalne i regionalne.
Uważam, że należy bezzwłocznie przystąpić do realizacji tej uchwały w koordynacji Pana burmistrza, przewodniczącego rady miejskiej, przewodniczącego Komisji Gospodarki Komunalnej oraz Pana sołtysa wsi Lipiny, a także z dyrektorem Szkoły Podstawowej w Lipinach.
Stanisław Ostrowski przypomniał, że uchwała została podjęta jednomyślnie. Oczywiście były co do tego wątpliwości, wyrażane przez radnych, ale nie znalazły odzwierciedlenia w głosowaniu (za tą uchwałą głosowali również radni, którzy w tamtej i tej kadencji sprawują mandat). Przekonał ich poruszający list rodziny. Pisała 36 – letnia Helena Kruczynin, mieszkająca w Kazachstanie z mężem i dwoma synami. Kobieta boi się o przyszłość rodziny w związku z prześladowaniami ze strony miejscowych muzułmanów. Z tego też powodu jej mąż musiał porzucić studia. W ich miejscu zamieszkania jest problem nawet z dostępem do wody pitnej.
„Ja pracuję jako fryzjerka, a mój mąż Witalij może podjąć każdą fizyczną pracę. Na przykład kierowcy, spawacza czy sprzedawcy. Jestem przekonana, że przygarniając nas, Polska zyska uczciwych, pracowitych i wdzięcznych ludzi.” – tak w swoim liście pisała kobieta z Kazachstanu. Korespondencja trafiła do starosty, ale sam powiat nie może podjąć takiej decyzji, więc prośbę tę starosta rozesłał do wszystkich gmin. W trudnej sytuacji, nie bez wątpliwości, pomoc zaoferował dąbrowski samorząd. Inne samorządy nie wykazywały takiej chęci.
Obszernie o tym pisała m.in. „Gazeta Krakowska”. Przebieg debat radnych na ten temat zawarliśmy również w kilku relacjach z sesji. Stąd sytuacja jest wyjątkowo delikatna, a rodzina Kruczyninów dziękowała i była niezmiernie wdzięczna za deklaracje dąbrowskiego samorządu. Dlatego teraz powrót do tej sprawy na forum publicznym musiał być tym bardziej dla obecnej władzy trudny. Zwłaszcza, że nie ma już miejsca na dyskusję na temat zasadności podjętej już uchwały, a tym radnym, którzy mają ewentualne wątpliwości należy przypomnieć, jak głosowali w poprzedniej kadencji. Z drugiej jednak strony cały czas trzeba mieć na uwadze fakt, iż decyzja o zaproszeniu rodziny pociągnie za sobą określone konsekwencje. I to nie poszczególni radni, ale przede wszystkim burmistrz będzie za to odpowiadał.
Wróciły też kontrowersje związane z ul. Ogrodową. Całego przebiegu dyskusji nie przytaczamy, bo podobne opinie zostały już uwzględnione w relacji z komisji. Wystarczy tylko powiedzieć, że tym razem kwestia ul. Ogrodowej stała się przyczynkiem do sporu między Stanisławem Ostrowskim a Andrzejem Buśko. Dyskusja rozgorzała po dłuższej wypowiedzi Stanisława Ostrowskiego, który zauważył, że rada bardzo się spieszy z wprowadzeniem tej uchwały, podczas gdy – Jego zdaniem – nie ma gwarancji, że gmina otrzyma dotację na budowę tej drogi.
– (….) Nie będę się odnosił do tego, co mówił radny Ostrowski, bo to nie jest prawdą, to co mówi. Poprzednia władza wykonawcza to wcieliła, żeby było za darmo, tylko ta uchwała upadła. – mówił Buśko.
– Pan Andrzej Buśko dobrze zaczął, że to było poruszane w poprzedniej radzie. Taki sam dylemat, jak teraz, ale nie przeszło. – mówił Jacek Świątek.
– Proszę mi dać gwarancje, że te dotację otrzymacie. Proszę mi nie imputować… Proszę mi nie ujmować! – mówił Ostrowski, który przyznał Andrzejowi Buśko, że ma wiedzę merytoryczną, zawsze był dobrze przygotowany do obrad i jest inteligentny.
– Jestem radny Ostrowski i tak proszę się do mnie zwracać! – zwrócił uwagę kolegom Ostrowski, co stało się przyczynkiem do złośliwości ze strony niektórych radnych koalicyjnych, którzy specjalnie akcentowali w swoich wystąpieniach zwrot: „Panie radny Ostrowski”, ale to – poza zabawnym akcentem sesji – nie przykryło dwóch problemowych kwestii, innych niż ulica Ogrodowa: rodziny z Kazachstanu oraz sprawy MPC – u.
Głos zabrali również Andrzej Giza i Leszek Szymański. Ten drugi sformułował pytanie w ten sposób, że radny Władysław Knutelski wytknął mu błędy.
– Był projekt uchwały. Dokumentacja została zrobiona. Padł wniosek o zdjęcie tego z obrad. Jeżeli nie płacimy jednym, to i nie płacimy drugim. Trzeba zrobić projekt, żeby wiedzieć, ile tych gruntów kupić. Panie radny, takie podstawy powinien pan znać. – powiedział z dezaprobatą radny – Władysław Knutelski.
Po przepychankach słownych nie wytrzymała Barbara Gawle i zaproponowała zamknięcie dyskusji nt. ulicy Ogrodowej. Uchwałę przegłosowano.
Do dwóch istotnych zapytań radnego Ostrowskiego odniósł się burmistrz Krzysztof Kaczmarski, który przyznał, że obie te kwestie stanowią problem.
– W tym roku w ciągu dwóch miesięcy było cztery albo pięć awarii. To nie była jedna awaria. Być może w tym roku nie da się tego załatwić, ale spać spokojnie na pewno nie będziemy. Dlatego zaprosiłem Państwa, by wypracować razem rozwiązanie. – burmistrz odniósł się również do zorganizowanego niedawno spotkania. Tłumaczył także, że awaria była usuwana. Mówił, że w tym czasie doszło nie do jednej, lecz kilku awarii, na przełomie dwóch miesięcy. Odniósł się również do sprawy rodziny z Kazachstanu.
– Musi być w nas ogromna odpowiedzialność, jeżeli taką uchwałę poczynimy. Nie było wniosku do Wojewody. Proszę to rozważyć. Pan spawacz i pani fryzjerka, dwójka dzieci. (….). Jest w Brniku mama z trójką dzieci; na 27 m. się gniotą, ubikacja jest na zewnątrz, po drugiej stronie element się pląta. Co im powiemy? Ja nie jestem w stanie, jako burmistrz, wymóc na żadnym z naszych przedsiębiorców, żeby im dał pracę. (…) Gdyby to był lekarz, albo inna specjalność, której potrzebujemy… Na dzisiaj ja jestem bardzo ostrożny w tej sytuacji. – wyjaśniał spokojnie burmistrz.
– Czas biegnie, a uchwała w tej sprawie została podjęta. – przypomniał Ostrowski i odniósł się ponownie do awarii ciepłowniczej: – Sens mojego wystąpienia uprościłem: dlaczego awaria trwała dwa miesiące. Pan Dudek od razu się zamknął; zniknął. Zdenerwowani mieszkańcy interweniowali w urzędzie. 30 metrów, 6 rur położyć to taki problem? Mnie to nie interesuje, mieszkańców to nie interesuje. Do cholery jasnej! Ta awaria się powtarza. Ja tutaj przypilnuję Pana Dudka. – mówił oburzony Stanisław Ostrowski.
Kiedy burmistrz, chcąc udzielić odpowiedzi, zwrócił się grzecznie: „Panie Stanisławie (…)” Andrzej Buśko poprawił: „Panie radny Ostrowski”, co wyprowadziło Ostrowskiego z równowagi i zwrócił radnemu uwagę:
– Pan kabaret urządza z sesji! Za kogo Pan się uważa…
Radnemu Ostrowskiemu zwrócił uwagę przewodniczący, ale on nawiązał jeszcze do ironicznej wypowiedzi Andrzeja Buśko, mówiąc: – Ale niech On się też nie wtrąca!
Burmistrz zdążył się tylko krótko odnieść do wypowiedzi Ostrowskiego mówiąc, że tego wszystkiego by nie było, gdyby kilka lat temu (w poprzedniej kadencji – red.) podjęło się decyzję o budowie indywidualnych kotłowni. Wyjaśnił jeszcze, że nie było sensu przedwcześnie układać chodnika, gdy awaria nie była jeszcze do końca usunięta. Ale już trwała przepychanka słowna między Stanisławem Ostrowskim a Andrzejem Buśko.
– Ja sobie nie życzę pod swoim adresem żadnych epitetów. – mówił Stanisław Ostrowski. Gdy Buśko wstawał do riposty, oburzony Ostrowski nakazał: – Proszę usiąść!
– Ogłaszam w tej sytuacji pięć minut przerwy! – zarządził błyskawicznie przewodniczący, gdyż emocje niebezpiecznie wzrastały. Zarządzona przerwa to chyba najdłuższe pięć minut dla każdego radnego. Była konsternacja i raczej unikanie mediów. Część zgromadzonych gości w trakcie przerwy opuściła sale. Na szczęście po przerwie tego tematu już unikano, poruszono drugi – jeszcze trudniejszy, i chyba – z wielu względów – jeszcze bardziej niewygodny.
– Po 25 latach jako samorząd stać jest nas na pomoc takiej jednej rodzinie. Chyba nie uważacie Państwo, że to, co było podjęte w poprzedniej radzie, to nic nie znaczy. To jest manipulowanie czyimś życiem. Matko Boska, nie cofajmy się teraz przed wyznaczonym kierunkiem! – prosił Jacek Świątek.
– Zgadzam się, że podjęliśmy te kroki. Mówi się o tym, że gmina jest najbiedniejsza w Małopolsce, największe bezrobocie panuje. Ilu ludzi mogłoby pracować w Zbudzie, ale tego miejsca nie będzie, bo zajmą go repatrianci. Są większe i bogatsze gminy. Może by poszukać pomocy dla tej rodziny gdzieś indziej. – tłumaczyła Bogusława Serwicka.
– Jeśli uważacie Państwo, że pomoc 4 – osobowej rodzinie zbombarduje całą gminną gospodarkę, to o czym my mówimy… – ubolewał Knutelski.
Po tej dyskusji Stanisław Ostrowski, spokojnie poprosił o zaprotokołowanie wniosku formalnego, który złoży. Ostrowski poinformował, iż radny Leszek Szymański opuścił posiedzenie komisji w trakcie głosowań, a jego głos był liczony jako ważny.
– To jest kabaret! To skandal! Pan wytykał nam błędy. Suchej nitki Pan na nas nie zostawił… Pan popełnił taki kardynalny błąd??! – skomentował liczenie głosów przez Andrzeja Buśko, który policzył Szymańskiego jako obecnego podczas głosowania, gdy ten miał pozostawić pismo upoważniające i wyszedł przed końcem posiedzenia. Czy można zaliczyć taki głos?
Na koniec swoje wystąpienie miał lokalny przedsiębiorca Krzysztof Poloński, który przygotował pokaz slajdów. Przedsiębiorca zwrócił uwagę na niektóre niebezpieczne przejścia dla pieszych w Dąbrowie (tuż za zakrętami) zwłaszcza przy ul. Piłsudskiego i 1. Maja. Akcje prowadzi „pro publico bono” – m.in. rozdaje ulotki i zbiera podpisy pod petycją na facebooku (Dąbrowa Tarnowska ulica 1 maja – petycja). Swoje postulaty przedstawia w mediach, a tym razem przekazał je lokalnym politykom. Na ulotce rozdanej uczestnikom sesji czytamy:
Walczę o to aby bezpieczniej przejść przez ulicę
– zgodnie z ludzką godnością
Mój postulat:
Jeśli kierowca auta ma prawo przejechać przez przejście dla pieszych w momencie gdy nie ma tam pieszego i nie jest za to karany, to człowiek, który przechodzi w dowolnym miejscu przez jezdnię i nie narusza ruchu aut i innych użytkowników również ma takie prawo i nie wolno go karać.
Krzysztof Poloński
Krzysztof Poloński na koniec zaapelował również, by samorząd przyjął rodzinę z Kazachstanu, choć zaznaczył, iż nie ma na to żadnego wpływu. Podobnego stanowiska był dopuszczony do głosu na końcu posiedzenia (trwało od godz. 12. do ok. 16. 30) mieszkaniec Dąbrowy Józef Borowski, który ubiegał się, by obrady rady miejskiej były nagrywane (a więc o dostęp mieszkańców do pełnej rejestracji sesji).
Jacek Sarat wcześniej poinformował, że prowadzone są w tej sprawie rozmowy z firmą – dostawcą internetu do urzędu. Gdyby to się powiodło, byłaby to chyba pierwsza wywalczona przez indywidualnego obywatela sprawa i symboliczne świadectwo transparentności władzy, która nie boi się udostępniać przebiegu obrad wyborcom (nadmienić należy, że w poprzedniej kadencji istniała możliwość rejestracji sesji, ale robiły to – z własnej woli – media).
Inna sprawa: jak teraz te obrady będą wyglądać. Opozycja nie będzie już chyba tak pokorna, jak dotychczas. Pierwsza zapowiedź zmiany kierunku już była.
Mieszkaniec przychylił się również do prośby, by przyjąć rodzinę z Kazachstanu, tyle tylko że zrobił to bardziej dobitnie i odwołał się do wartości katolickich.
– Zachowujecie się tak, jakbyście byli innej wiary. Powinniście się Państwo kierować nauką wiary i pomóc tej rodzinie. To jest hańba dla gminy, żeby odmawiać jednej rodzinie. Nawet radni ze swoich diet powinni się zrzucić. – mówił Józef Borowski. A okazja po temu była, gdyż radni uchwalili sobie podwyżki diet o 200 zł. (choć trzeba przyznać, że np., w stosunku do powiatu, są to niewielkie podwyżki, niewielkich diet).
Przy takiej sesji punkt obrad dotyczący podwyżek diet radnych, co zrozumiałe, zszedł całkowicie na dalszy plan.
Borowski zwrócił uwagę również na istotną sprawę, którą poruszał Andrzej Buśko w poprzedniej kadencji, gdy był w opozycji. Chodzi o stworzenie możliwości zabrania głosu w innym miejscu obrad, niż tylko na końcu sesji, zwłaszcza w przypadku przedłużających się, kilkugodzinnych obrad.
– Ja chciałem przedstawić tu postulat, żeby zmienić plan obrad i umożliwić zabranie głosu mieszkańcom. Ale nikogo już nie ma. (Borowski przyszedł również z pytaniem do przedstawiciela policji, podczas gdy po „przymusowej” przerwie – a niektórzy nawet wcześniej – większość gości opuściła salę).
– Panowie bierzecie za to pieniądze, a ja nie. Potem nie wiecie, jakie są problemy mieszkańców. – przekonywał mieszkaniec Dąbrowy. Józef Borowski mówił również, iż radni powinni organizować spotkania z mieszkańcami, by móc poznać ich problemy.
Do próśb w sprawie przyjęcia rodziny z Kazachstanu odniósł się burmistrz.
– Patrzę w te dokumenty i widzę, że mój poprzednik też miała wątpliwości. Od podjęcia decyzji nic się nie wydarzyło, nic nie nastąpiło. Trzy miesiące temat nie ruszył z miejsca. – mówił Krzysztof Kaczmarski.
Ukonstytuowała się również Rada Społeczna SGZOZ w Dąbrowie Tarnowskiej. Przewodniczącym jest burmistrz Krzysztof Kaczmarski. Przedstawicielem wojewody w radzie jest Andrzej Cyz. Członkami rady zostali: Jacek Sarat, Andrzej Buśko, Andrzej Giza, Zygmunt Kułaga, Józefa Taraska i Leszek Szymański.
P. S.:
Obecna władza w gminie znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia – zwłaszcza jeżeli chodzi o sprawę rodziny z Kazachstanu. Sprawa ta od początku była trudna, gdyż zawsze znajdą się ci, którzy powiedzą, że trzeba pomóc i ci, którzy będą twierdzić, iż w gminie z takim poziomem bezrobocia nie ma pracy nawet dla mieszkańców, którzy muszą wyjeżdżać za granicę w poszukiwaniu zarobku. Jakiejkolwiek decyzji by nie podjąć, zawsze w tej sprawie władza spotka się z krytyką którejś ze stron.
Teraz jednak sprawa jest trudniejsza, niż w zeszłej kadencji, a wycofanie ze złożonych obietnic budzi większe kontrowersje. W niewygodnej sytuacji, choć nie ma tu wiele do powiedzenia (i raczej nie ze swojej winy), znalazł się obecny wiceburmistrz – sekretarz Stanisław Ryczek, który w poprzedniej kadencji, pełniąc funkcje wyłącznie sekretarza, został wyznaczony przez burmistrza Stanisława Początka do koordynowania tej sprawy między gminą a wojewodą. Kontaktował się z rodziną Kruczyninów z Kazachstanu. Teraz doszły mu dodatkowe obowiązki wiceburmistrza, co utrudnia dalsze prowadzenie tej sprawy. Ponadto nie jest decyzyjny, a wiążący głos w tej sprawie (ale i odpowiedzialność za decyzje) leży po stronie burmistrza Krzysztofa Kaczmarskiego.
Stanisław Ryczek potwierdza, że został wyznaczony do tej funkcji przez poprzednika i znalazł się w, mówiąc kolokwialnie i oględnie, głupiej sytuacji.
– Ja też się z tym wszystkim głupio czuję. Jeżeli w ciągu roku nie zrobimy ruchu w tej sprawie, to uchwała wygaśnie. – mówi Ryczek, ale przyznaje, że byłoby to nieeleganckie, zwłaszcza że był z tą rodziną i byłym włodarzem miasta na wizytacji lokalu. Poza tym, jak przyznał wiceburmistrz, dzwoniła do Niego niedawno krewna tej rodziny, mieszkająca w Sanoku.
– Te decyzje są poza mną. Ja będę prosił, apelował do burmistrza. – wyjaśnił Ryczek.
Poproszony przez nas o odniesienie się do tej sytuacji (z racji tego, że Jego to również dotyczy) były burmistrz, Stanisław Początek mówi:
– Uchwała rady jest prawomocna. Pan Stanisław Ryczek jest koordynatorem w tej sprawie. Państwo Kruczyninowie dostali wizy. Bardzo mile byli zaskoczeni, że Pani Agata Leżoń zobowiązała się dać dodatkowe lekcje języka polskiego ich dzieciom. Bardzo podobało się im lokum, bo gmina ma zapewnić im lokum na 12 miesięcy.
Stanisław Początek powiedział, że dzwoniła do niego krewna rodziny Kruczyninów.
– Ona była zrozpaczona, że nie dostali uchwały. Ja Ryczkowi napisałem. Stanisław Ryczek jest jako przedstawiciel u wojewody. Jeżeli by im przyszło do głowy, by uchwałę uchylać, to byłoby straszne świństwo. – mówił były burmistrz.
Należy dodać, że uchwała została podjęta jednogłośnie. Opowiedziało się za nią 18. radnych w poprzedniej kadencji, m.in. również i ci, którzy w tej kadencji także otrzymali mandat zaufania od społeczeństwa.
W poprzedniej kadencji rzeczywiście były wątpliwości co do tej uchwały, wyrażane przez niektórych radnych. Jednak rozwiało je głosowanie, gdyż nikogo z tych, którzy nie byli przekonani, nie zmuszano do tego, a wszyscy świadomie (miejmy nadzieję) zagłosowali za.
Uznając ciągłość sprawowania władzy również Krzysztof Kaczmarski ponosi odpowiedzialność za decyzje poprzednika (choć osobiście Go przy tym nie było). Będzie jednak musiał stawić czoła tej sytuacji, niezależnie od tego, jaką decyzję podejmie.
Podobnie sprawa się ma z drugą kwestią, poruszoną przez Stanisława Ostrowskiego.
Stanisław Początek mówi, że sprawa byłaby już dawno załatwiona i do takich problemów, o jakich mówił Ostrowski by nie doszło, gdyby obecny burmistrz podjął jednoznaczną decyzję, a nie odwlekał tego.
– Była przygotowana dokumentacja inwestycji i dokumentacja na wymianę ciepłociągu. Można to sprawdzić. Ale Spółdzielnia (mieszkaniowa – red.) chciała budować własne kotłownie. Spółdzielnia jest największym odbiorcą ciepła i bez ich decyzji nie mogliśmy decydować się na wymianę ciepłociągu. Naciskaliśmy, żeby jasno się wypowiedzieli. Nie chcieli dać jasnego stanowiska. Mówili, że „rozmawiamy, że myślimy nad tym”… – Początek powołał się na spotkanie Rady Osiedla nr 2, gdzie również miał postawić takie pytanie o konkretną decyzję i nie dostać żadnej deklaracji. Jak mówi nam były burmistrz, chciał – wg przygotowanej dokumentacji – wymienić ciepłociągi i wtedy do tej awarii prawdopodobnie by nie doszło. Jego zdaniem przez kolejne lata można byłoby korzystać z MPCU bezawaryjnie i bez strat ciepła.
Poprosiliśmy burmistrza, by odniósł się szczegółowo do poruszanych przez Stanisława Ostrowskiego kwestii: co dalej z MPC – em oraz jaka będzie decyzja ws. rodziny z Kazachstanu.
Poprosiliśmy również Krzysztofa Kaczmarskiego o komentarz ws. głosowania na komisjach, w którym nie uczestniczył radny Szymański, a jego głos został policzony.
– Chcemy mieć dokładną wiedzę w sprawie naszej decyzyjności: czy jesteśmy w stanie zapewnić pracę, edukację i mieszkanie tej rodzinie. Cały czas dyskusja jest taka, że jest w naszej gminie np. samotna matka z małymi dziećmi, znajdująca się w skrajnych warunkach życiowych i jej nie jesteśmy w stanie kompleksowo pomóc. Podobnych przypadków jest więcej. I to determinuje myślenie o pomocy innym.
Poprzednicy nie złożyli do 30 września oświadczenie do wojewody, dlatego że już wtedy widocznie mieli wielkie obawy w tej sprawie. Dzisiaj takie obawy mamy my. Rozważamy, w jakim zakresie może iść pomoc budżetu państwa dla tej rodziny – ale wiemy, że niestety nie w zakresie znalezienia lokalu mieszkalnego i pracy. Państwo tego nie zagwarantuje.
Czy można pomóc innym, w imię zaniechania pomocy naszym krajanom, a takich w naszej gminie nie brakuje, którym pomoc w pierwszej kolejności się należy. Odpowiedzialność spada na nas, i na mnie – przede wszystkim. Bo może potem paść takie pytanie: dlaczego komuś pomogli, a nie mnie? Ja mam tych trudnych sytuacji bardzo wiele na co dzień. Spotykam się z mieszkańcami w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Ja będę musiał dać im odpowiedź: dlaczego Oni, a nie Nasi?
Ostatni termin jest do 30 września, do złożenia w tej sprawie wniosku do wojewody. To jest kwestia budżetowa i nie należy się spieszyć, bez rozważenia wszystkich „za” i „przeciw”. Rozmawiałem z kuzynką tej rodziny, mieszkającą w Sanoku i ona przyznała, że była w bardzo podobnej sytuacji. 14 lat temu przyjechała do Polski i wtedy też wymieniła się ekipa rządząca. Dywagacje trwały prawie rok, ale rodzina dotarła do Polski. Zawsze będą rozterki, ale lepiej dać czas na udzielenie takiej pomocy, wszystko dokładnie przemyśleć i przygotować.
Ja sobie w życiu na to nie pozwolę, by w sposób koniunkturalny zapraszać taką rodzinę. Jest data wyznaczona, gdzie burmistrz (poprzedni – red.) wysyła wszystkie dokumenty, ale burmistrz tego nie zrobił. Jak zobaczyłem tę uchwałę i dokładnie się z nią zapoznałem, to naprawdę do dzisiaj mam poważne wątpliwości. Co ja mam tym wszystkim osobom z naszego terenu powiedzieć, które przychodzą do mnie z bardzo trudnymi sytuacjami życiowymi? Że pomogę tam, ale im już nie? – pyta retorycznie Krzysztof Kaczmarski.
Jeżeli zaś chodzi o awarię ciepłociągu i sprawy związane z ewentualną modernizacją MPEC – u, burmistrz nie zgadza się z zarzutami ze strony opozycji.
– Ta awaria to jest następstwo zdarzeń, które były zaniechaniem wymiany ciepłociągów z lat ubiegłych. Prezes Dudek składał wniosek do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, ale nie dostał akceptacji na poziomie gminy. Wynikiem tego jest prawie tragiczny stan ciepłociągów na os. Westerplatte.
Radny Stanisław Ostrowski był radnym przez trzy kadencje i nie był mocno zaangażowany w sprawy osiedla, a na sesji mówi, że nie życzy sobie wyjaśnień sprzed 5. stycznia. Po moim przyjściu do urzędu nagle „świat się zawalił”, wcześniej nie było problemu. Tak niektórzy chcieliby to przedstawić.
Pan radny nie pamięta, jak cztery lata temu też awaria trwała na osiedlu dwa miesiące, ale On nie był wtedy taki dociekliwy. Ale niestety za jego obecności zdarzenia te miały miejsce.
Ja trafiłem do Spółdzielni w 2007 r. Wtedy z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska był super program. Zyskalibyśmy 50 % dotacji. Ja po kilku spotkaniach z wyznaczonymi osobami z gminy powiedziałem, że są pieniądze i że jestem przygotowany. Za parę miesięcy pytam, czy są przygotowani, a oni, że „nie”. Jeżeli Wy nie zrobiliście postępów w tej sprawie, to trudno. Ja zrobiłem za siedem lat pełną termomodernizację. Ten program, o którym mówiłem, skutkował najlepszą dotacją. Gdyby wtedy było to zrobione, dziś już nie byłoby problemu. I ciepło byłoby dla mieszkańców tańsze.
Dziś już Spółdzielcy nie chcą MPEC – u, tylko swoje źródła ciepła, bo będzie taniej. Ja szanuję zdanie mieszkańców i zawsze będę szanował. Demontaż MPEC – u zaczęła poprzednia ekipa od Gimnazjum nr 1, u dyrektora Krakowskiego, budując kotłownię. Na zasadzie: „robimy po swojemu”. Ja nie kontestuję tej decyzji. Bo oni mają świadomość, że „świat się zawalił”. Tylko nie pomyślało się wcześniej, że tam, na os. Westerplatte, mieszka 4 tys. mieszkańców.
Nie było woli pomocy Spółdzielczości. To nie są nasi obywatele?. Robimy w Lipinach, Żelazówce, wszędzie, tylko nie na osiedlach…
Spółdzielnia to nie „maszynka do robienia pieniędzy”. Przyczyną zła, było złe kreowanie „świata Spółdzielczego”. Czym ci mieszkańcy z os. Westerplatte są gorsi, od tych z Żelazówki? Albo mamy jedną gminę, albo dzielimy się na kilka gmin, i dzielimy ludzi. Ja nie chcę i nie będę dzielił ludzi.
MPEC zaopatruje różnych odbiorców; ok. ¾ to Spółdzielnia. Myśmy dyskutowali na ten temat wiele razy. Występowaliśmy dwa albo trzy lata o to, żeby gmina załatwiła nam poręczenie do Funduszu. Niestety – tego nie dostaliśmy. Dzisiaj zabezpieczenie sięga 150. procent kwoty pożyczki! Kilka lat temu można było to zrobić na preferencyjnych warunkach.
Nie wiem, co przyświecało poprzednikom? „Nie, bo nie”. Animozje polityczne? Przecież ci mieszkańcy z Westerplatte, to żadni „inni” ludzie, tylko właśnie z naszej gminy. Trzeba było wolę takiej pomocy wykazać. – tłumaczył burmistrz Krzysztof Kaczmarski, który odniósł się do zarzutów przeciwników.
Poprosiliśmy burmistrza również, by odniósł się do głosowania projektów uchwał na komisjach wspólnych rady miejskiej, podczas których radny Szymański opuścił salę, a – jak zostało powiedziane – miał zobowiązać przewodniczącego Andrzeja Buśko do policzenia jego głosu.
– Sprawcza moc jest w głosowaniu na sesji, a opiniowanie na komisji budżetowej nie jest kluczowe i wiążące. W sensie prawnym, ważnym może być głosowanie na sesji. Opinia w tym przypadku nie jest wiążąca dla uchwały, gdyż radny po głosowaniu na komisjach i przemyśleniu tej sprawy, może dojść do wniosku, że na sesji będzie głosował inaczej. Sprawczym zdarzeniem prawnym jest opiniowanie na sesji. – wyjaśnił burmistrz Krzysztof Kaczmarski.
Ula Skórka