POWIAT: WAŻNY TEMAT POWODZI I… MATURA STAROSTY
Głównie wokół ważnych zagadnień związanych ze stratami powodziowymi (i możliwościami zapobiegania im w przyszłości) toczyła się ostatnia sesja rady powiatu. Na skutek nawalnego deszczu, zalań i podtopień ucierpiał niemal cały powiat; głównie gminy Dąbrowa Tarnowska, Radgoszcz, Szczucin i Olesno oraz niemal wszystkie sołectwa wchodzące w ich skład.
Ale specjalnym gościem obrad był samorządowiec dwóch kadencji Kazimierz Zimoń, który – nie po raz pierwszy i zapewne również nie ostatni (a działał także na rodzimym „podwórku” w Szczucinie) – przybył do powiatu, skarżąc się na zaniechania władzy, przez które, jego zdaniem, doszło do zalania m.in. miejscowości Lubasz w gminie Szczucin.
Kazimierz Zimoń, który przedstawił się jako wieloletni, doświadczony polityk, połączył zagadnienia powodziowe z zarzutami – różnego kalibru – wobec, głównie, starosty Lesława Wieczorka i posła Wiesława Krajewskiego, ale oberwało się również wicestaroście Krzysztofowi Brykowi, przewodniczącej Marcie Chrabąszcz, dyrektorowi Zarządu Drogowego, a – „rykoszetem” – także wójtowi Gręboszowa Krzysztofowi Gilowi; choć jego nazwisko nie padło (za powstanie Policyjnego Punktu Przyjęć Interesantów w Gręboszowie). Sprawy zaniedbanego przepustu i wybrzuszenia na drodze powiatowej potrafił połączyć z: chęcią akcesu do Prawa i Sprawiedliwości (zadeklarował, że wstąpi do PiS- u), fatalną – jego zdaniem – działalnością lokalnych struktur tej formacji politycznej oraz potrzebą publicznego ujawnienia, gdzie starosta Lesław Wieczorek… zdawał maturę. W wielowątkowej, dość emocjonalnej wypowiedzi, nie wyjaśnił jednak, jaki związek ma klęska żywiołowa, która dotknęła również Lubasz, z poziomem wykształcenia Lesława Wieczorka.
Obok sprawozdania z prac Zarządu Powiatu w okresie między sesjami starosta Lesław Wieczorek przedstawił również szczegółową i wyczerpującą informację o akcji powodziowej w powiecie dąbrowskim (wkrótce oddzielny, obszerniejszy artykuł na ten temat na e – Kurierze Dąbrowskim). Między tymi punktami był czas na interpelacje i zapytania radnych, stąd Marek Kopia – jeszcze przed odczytaniem przez starostę informacji na temat akcji powodziowej – już nawiązał do podtopień. Trudno się jednak dziwić, gdyż poza gminą Dąbrowa Tarnowska, Szczucin i Olesno również Radgoszcz bardzo ucierpiał w skutek majowej klęski żywiołowej, choć – jak zaznacza Kopia – działania zapobiegawcze podjęto nawet jeszcze przed czasem.
Marek Kopia zwrócił uwagę na potrzebę naprawy „przełomów”, które powstały w skutek powodzi na drodze powiatowej Szczucin – Małec – Radgoszcz – Radomyśl Wielki oraz Radgoszcz – Radomyśl Wielki w okolicach rzeki Dęba. Radny mówił również o moście na rzece Dęba w miejscowości Radgoszcz – Narożniki.
Ta inwestycja – jak mówił radny – jest uwzględniona w stratach powodziowych jeszcze z 2010 r., ale jak dotąd nie doczekała się naprawy.
Zwrócił również uwagę na potrzebę wystosowania apelu do Zarządu Wód Polskich o regulacje na rzece Upust, gdyż ciek ten zalewa każdorazowo mieszkańców domów w jego pobliżu, a jego zdaniem da się zminimalizować przykre skutki podtopień. Poinformował, że koryto rzeki Nieczajka również nie jest dostatecznie przepustowe i po większych opadach zalewany jest Sutków, Nieczajna Dolna, Radgoszcz i Łęk. Na wszystkich wymienionych odcinkach rzek brak jest właściwego obwałowania, stąd straty powodziowe w gminach i sołectwach. Zawnioskował, by wymienione zalania uwzględnić w protokole dotyczącym strat powodziowych, który powiat skieruje do wojewody.
Andrzej Urbanik pytał, czy powiat zgłosił do likwidacji szkód powodziowych odcinki dróg Szczucin – Suchy Grunt – Radwan.
Stanisław Początek zwrócił uwagę na niedziałające hydrowskazy na rzekach. Widać to było zwłaszcza podczas powodzi, gdy urządzenia te wskazywały – zauważalnie – błędne odczyty. – Na system wydano niemało pieniędzy i pasowało by, żeby był użyteczny – mówił Początek, który wnioskował również, by udoskonalić działanie tego systemu.
Wicestarosta Krzysztof Bryk odczytał również pisemne odpowiedzi na zapytania radnych z poprzedniej sesji.
Po informacji starosty dąbrowskiego o akcji powodziowej w powiecie dąbrowskim, na temat działań strażaków mówił komendant powiatowy PSP w Dąbrowie Tarnowskiej, st. bryg. Krzysztof Kolarczyk. Poinformował, że w samej Dąbrowie najbardziej ucierpiały ulice: Nadbrzeżna i Oleśnicka (i stamtąd ewakuowano mieszkańców na łodziach) oraz ulica Sportowa i okolice. Kolarczyk podkreślił, że to drugi taki przypadek ewakuacji łodziami w jego karierze zawodowej. Wśród ewakuowanych znalazła się jedna osoba niepełnosprawna i dzieci. Najwięcej zgłoszeń było z gminy Dąbrowa Tarnowska, Radgoszcz i Olesno (około 120 zgłoszeń). Jak tłumaczył komendant, większość z nich PSP musiała zignorować, bo dotyczyły wypompowywania wody z piwnic jeszcze w czasie, gdy fala wciąż napływała i zalewała na powrót wnętrza. Takie pompowanie i osuszanie piwnic ma sens dopiero wówczas, gdy sytuacja jest w miarę ustabilizowana i pomieszczeń nie zacznie ponownie zalewać. Kolarczyk wyjaśniał, że najczęściej pomoc mieszkańcom skupiała się na zabezpieczaniu posesji workami z piaskiem tam, gdzie żywioł groził dostaniem się do domostw. Wytłumaczył, na czym polegał, i z czym miał związek pewien problem z workami piasku – przechowuje się je bowiem m.in. w OSP Ćwików i w magazynie powodziowym. Obecnie w budowie jest strażnica PSP w Dąbrowie Tarnowskiej, która również przyczyni się do rozwiązania tego kłopotu, gdyż przewidziano powstanie magazynu powodziowego, gdzie sprzęt będzie gromadzony w jednym miejscu, co umożliwi szybki i natychmiastowy dostęp do niego w razie potrzeby.
PSP w Dąbrowie Tarnowskiej pomagały inne jednostki, m.in. z Wieliczki, Chorzowa, Krakowa, Krynicy Zdroju. Użyczały również pomp. Pomp dużej wydajności działało siedem. Do akcji używano również mniejsze pompy z magazynu powodziowego. Pompowanie wody z pomieszczeń, zwłaszcza piwnic, odbywa się praktycznie po dziś dzień. Do dnia sesji zanotowano około 300 zdarzeń, gdzie pomocą służyli strażacy. Do poszczególnych akcjach wyjeżdżało 119 pojazdów (również spoza PSP Dąbrowa Tarnowska), choć oczywiście samochody się powtarzały. Do działań zaangażowano 276 osób.
– Myślę, że już teraz nikt nie ma wątpliwości, jak bardzo to jest potrzebne, by ten sprzęt był w jednym miejscu, i jak konieczna jest budowa strażnicy – mówił komendant PSP, który zwrócił także uwagę, że magazyn powodziowy może służyć innym, rozlicznym celom związanym z wystąpieniem klęski, m.in. spotkaniom sztabu Zarządzania Kryzysowego.
Stanisław Początek podziękował staroście Lesławowi Wieczorkowi za doprowadzenie do wizyty na Powiślu Dąbrowskim „najwyższych władz państwowych”.
– Czy były rozmowy i zapewnienia, co do poprawy retencji (np. zbiornik w Żelazówce), udziału w tym skarbu państwa, powstania obwałowania, a może polderów? Powstało Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, ale inwestycje są naprawdę minimalne. Czy możemy liczyć, że szczebel centralny udzieli pomocy w tym zakresie? Państwo ma to zapewnić. Czy były rozmowy i czy jakieś konkretne zapewnienia padły? – pytał Stanisław Początek.
– Były rozmowy i deklaracje, ale szczegółów nie da się omówić w trakcie trwania akcji powodziowej i zagrożenia. Na pewno będziemy się upominać o te obietnice. Problem jest, jeżeli chodzi o wymiar finansowy. Takie raporty szkód powodziowym z poszczególnych gmin muszą spłynąć. Narodowy Fundusz Dróg to za mało w zakresie naprawy szkód w infrastrukturze. Padło pytanie, dlaczego premier albo Pani wicepremier była tam, a nie gdzie indziej. Na Upuście było bezpośrednie zagrożenie przerwania wału. To Pani premier podjęła taką decyzję, że tam się chce udać – wyjaśniał Lesław Wieczorek.
Barbara Pobiegło, przy okazji dyskusji nad informacją starosty o akcji powodziowej, upomniała się o Mędrzechów i przypomniała o potrzebie udrożnienia kanału Zyblikiewicza 1 i 2 oraz kanału Ochmańskiego.
– Właściciele działek się nie zgadzają, żeby po ich terenie przejeżdżać i udrażniać kanały, a potem są nie udrożnione w niektórych miejscach, a wymagają drożności i oczyszczeń. M.in. przez za niskie wały na rzece Żabnica, została zalana Wola Mędrzechowska. Przepompowni w Dąbrówkach Breńskich groziło zalanie. Gdyby tak się stało, to łącznie z Ćwikowem i Olesnem, wszystko by było zalane. Na rzece Wiśle w tym roku wały nie były w ogóle koszone, a to jest ogromnie niebezpieczne. Na szczęście nie było takich zagrożeń, jak poprzednio. Niekoszone wały są ogromnie niebezpieczne, bo potem nawet nie wiadomo, gdzie dokładnie przeciekają – poinformowała Barbara Pobiegło.
– Słusznie radny Stanisław Początek, zresztą długoletni burmistrz Dąbrowy, poruszył sprawę retencji. Będziemy myśleć o zbiorniku, ale w Narożnikach też zbiornik pełni funkcje retencyjne. Nadzór nad tym mają Wody Polskie i też tam wystąpiłem z zapytaniem. Na ciekach wodnych i kanałach są – nazwijmy to – dziwne obiekty, które nie powinny się tam znaleźć i tym powinni się zająć burmistrzowie i wójtowie poszczególnych gmin – wyjaśniał starosta Lesław Wieczorek.
– Jak chodzi o Wody Polskie, to jesteśmy z nimi w kontakcie. Byłem przed sesją na rozmowie z ich przedstawicielami. Byliśmy na wizji lokalnej na terenach zalanych. Maksymalny przypływ i zrzut wody na zbiornik to jest 23 m sześcienne. Ale nie przy tak wielkim opadzie. Napełnienie o średnio 1,5 metra następuje w ciągu trzech godzin. Od 30 do 50 mm – to takie opady bez problemu przyjmie ten zbiornik. O 15. 30 już podjęliśmy działania przeciwpowodziowe, a dopiero o 18.20 stan alarmowy wprowadziły Wody. Czyli trzy godziny przed alarmem zaczęliśmy działać, bo widzieliśmy, jak podnosi się woda i że trzeba działać. Komunikat z ich strony się pojawił w zasadzie, jak opad w takich ogromnych ilościach był już na ziemi. Działanie w gminie Radgoszcz było podjęte wyprzedzająco, mimo komunikatów zewnętrznych, które wcale nie mówiły o takim krytycznym stanie, który nastąpił. Podjęliśmy działania, żeby obronić wały i uchronić od niekontrolowanego przelewu na zbiorniku – powiedział Marek Kopia, radny powiatowy ale i sekretarz gminy Radgoszcz.
Andrzej Giza nawiązał do relacji starosty z akcji powodziowej i oprysków na komary, o których wspominał Lesław Wieczorek. Radny przestrzegł, by przed zastosowaniem oprysków chemicznych, poinformować pszczelarzy, żeby nie wypuszczali w tym czasie pszczół z uli.
Na sesji przedstawiono również raport o stanie powiatu dąbrowskiego za 2018 r. To nowość, która od teraz będzie dla samorządów obowiązkiem: czy przykrym i bezużytecznym, czy pomocnym i wartościowym – przyszłość pokaże; na razie zdania co do niego są podzielone. Z przyczyn oczywistych (broszura, jak poinformowano, liczy około 300 stron!) nie odczytano go na sesji – można powiedzieć więcej: część radnych, która nawiązała doń, nie zdążyła go przeczytać. Do radnych broszura trafiła prawdopodobnie dzień wcześniej, gdyż dyskusja nad nią miała się toczyć dopiero na kolejnej sesji.
Głos zabrali również radni, którzy – choć, jak przyznali, nie czytali jeszcze raportu – mieli zastrzeżenia co do celowości powstawania takich dokumentów (choć sam ten obowiązek nie zależy od samorządu) bądź składali propozycje, jak uczynić je bardziej przydatnymi i zrozumiałymi.
– Moje uczucia są mieszane na ten temat. Sprawozdanie jest rozszerzone o niektóre elementy. Można by dać sobie spokój z corocznym raportem. Dopisuje się i przeredagowuje z roku na rok taki dokument. W sytuacji, gdy włodarz w jakimś samorządzie nie ma większości, a rada tego nie przyjmie, to po dwukrotnym ogłoszeniu wotum nieufności, można rozpisać nowe wybory bez referendum – przestrzegał Marek Kopia, który dodał – Mój głos można potraktować, jako głos w dyskusji.
– Nie bardzo było wiadomo, co do tego raportu trzeba wstawić. Nie wiadomo jakie uchwały. Chodzi mi o to, żeby ustalić, co w tym raporcie chcemy mieć i żeby to był raport zwięzły. Ale nie wiem, czy jest wiele osób, które 300 stron przeczytają od deski do deski. Każdy dostał to do działu i każdy musi to opracować – mówiła Pobiegło.
Radni zwrócili uwagę, że tego typu raporty na kolejne lata mogą być opracowywane metodą „kopiuj – wklej” i uzupełniane o bieżące zagadnienia.
– Czy, jeżeli uznamy, że dziś chcemy do tego coś dołożyć, to, czy jeszcze możemy? Jeżeli raport jest dobrze opracowany, to ma spełniać swoją rolę. Określmy w uchwale rady powiatu, co chcemy, żeby w tym raporcie było – postulował Stanisław Początek.
– Myślę, że już debatę na temat raportu mamy za sobą – zażartował wicestarosta Krzysztof Bryk.
– Można zawęzić raport. Rada nie skorzystała z tego prawa. Zrobiliśmy to najlepiej, jak mogliśmy zrobić. Ma spis treści, dlatego nie trzeba czytać w całości, można się wybiórczo zapoznać. Sprawdzałem, jakie raporty mają samorządy. Jedna z gmin ma raport – 15 stron – i jest podobno bardzo wyczerpujący. Rada może podjąć uchwałę i uchwalić wytyczne, jakie będzie zawierał raport. Pozwoliłem sobie go przeczytać i zostało mi już tylko 15 stron. Zaręczam, że jest to skarbnica wiedzy na temat powiatu dąbrowskiego – przekonywał Krzysztof Bryk.
Barbara Pobiegło zapytała obecną na sesji dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy, Mariolę Kobos, czy będzie można liczyć na roboty publiczne w związki z usuwaniem skutków powodzi. Dyrektor uprzedziła interpelacje radnych i już w poniedziałek złożyła w Krakowie wniosek o zapotrzebowanie na tego typu roboty publiczne. Będzie też kilka staży. Z tego, co wiadomo, pieniądze na ten cel są już zabezpieczone.
Kamil Kwiatkowski podziękował staroście i radnym za docenienie pracy strażaków – sam, oprócz tego, że objął funkcję radnego powiatowego, jest czynnym strażakiem – ochotnikiem i sekretarzem OSP Radgoszcz. Radny zwrócił jednak uwagę, że istnieją pewne utrudnienia dla strażaków, które można by stopniowo usuwać.
– Średnia samochodu strażackiego, to 20 lat. Sprzęt używany do powodzi jest odnawiany raz na 10 lat, kiedy jest powódź, a potem się o tym zapomina. Bardzo by się przydał pojazd do transportu worków z piaskiem na wałach. Proszę pomyśleć o wydajności strażaków. Kiedy od rana noszą na wały przez kilka godzin worki z piaskiem, to jak spada ich wydajność po południu – mówił Kamil Kwiatkowski.
Jednymi z najważniejszych spraw, poruszanych na sesji przez włodarzy powiatu i radnych, były kwestie powodziowe: jak uchronić się na przyszłość od podobnych zdarzeń, uzyskać pieniądze na naprawę infrastruktury powiatowej po powodzi i pomóc strażakom w szybszej i wydajniejszej pracy.
Przyjęto również i przegłosowano:
– sprawozdanie z realizacji w 2018 roku „Programu współpracy Powiatu Dąbrowskiego z organizacjami pozarządowymi oraz innymi podmiotami prowadzącymi działalność pożytku publicznego”
– informację Powiatowego Urzędu Pracy w Dąbrowie Tarnowskiej z monitoringu zawodów deficytowych i nadwyżkowych w II półroczu 2018 roku,
– informację Powiatowego Urzędy Pracy w Dąbrowie Tarnowskiej na temat oceny sytuacji na lokalnym rynku pracy w Powiecie Dąbrowskim w 2018 roku.
Ale nie obyło się również bez zastrzeżeń wobec pracy nie tylko – czy nie tyleż – włodarzy powiatu, co wobec Prawa i Sprawiedliwości, a właściwie jego powiatowych struktur (choć również bardzo krytyczne uwagi padły pod adresem posła Wiesława Krajewskiego, lecz sprawa ma dotyczyć jego działalności jako starosty, a nie parlamentarzysty). Z zastrzeżeniami wystąpił Kazimierz Zimoń – który uważa się za polityka prawicowego, nazywa siebie doświadczonym politykiem, i tego doświadczenia w samorządzie trudno mu odmówić; był radnym dwie kadencje. Kazimierz Zimoń nawiązał do powodzi na terenie gminy Szczucin, ale nie odpowiadały mu działania włodarzy powiatu w tym czasie. Zarzucił im też publicznie kłamstwo. Możemy w tym miejscu zacytować tylko kilka jego uwag, gdyż mówił bardzo szybko, emocjonalnie i równie szybko zmieniał wątki, więc możliwa jest do zrelacjonowania tylko część jego wypowiedzi (dla zainteresowanych – całość w nagraniu na stronie powiatu).
– Gdyby dzisiaj tu nie doszło do kłamstwa, to bym nie musiał zabierać głosu. Jestem starym politykiem. Proszę mi tu nie ubliżać – Kazimierz Zimoń mówił również do przewodniczącej Marty Chrabąszcz, która zwróciła mu uwagę, by wypowiadał się o sprawach związanych z powiatem, a nie politycznych.
– Proszę mi przestrzegać tego! Ja chciałem powiedzieć o powodzi w Szczucinie, bo pewne wypowiedzi mi się nie podobają i doszło do kłamstwa. To jest coś, co nie powinno się wydarzyć! – Kazimierz Zimoń nawiązał do obiecanego przez starostę spotkania i wizji lokalnej w Lubaszu, na pewnym odcinku drogi Szczucin – Mędrzechów, na którym powstał „garb”. Jak mówi Krzysztof Bryk, staroście udałoby się dotrzeć na to spotkanie, ale przeszkodziła powódź i obaj włodarze musieli być wszędzie tam, gdzie to było konieczne i potrzebna była pomoc.
– Nie wiem, czyj to jest taki głupi pomysł, żeby na dwie godziny funkcjonariusz [Policji] siedział w Gręboszowie i zbierał informacje o przestępstwach – tutaj były polityk uderzył w gminę Gręboszów i wójta Krzysztofa Gila (choć nazwisko nie padło), którego jedną ze sztandarowych obietnic przedwyborczych było stworzenie Policyjnego Punktu Przyjęć Interesantów w Gręboszowie. Przedsięwzięcie miało na celu poprawę poczucia bezpieczeństwa mieszkańców. – To jest kompromitacja! Lizusostwo jest nieładne i nieodpowiednie (…) I to jest poseł Krajewski. (…) Pytam Pana, czy Pan jest „technicznym” starostą? To jest dziwne. Panie starosto, nie przyjechaliście do Lubasza [gmina Szczucin] na spotkanie. Kto zalał Lubasz? Ja wam powiem. Nie przyjechaliście do Lubasza. Ja również Wam nie wierzę. Jeżeli widzę krzywdę ludzką, to choćby nikogo nie zostało, ja zostanę na placu boju – mówił były polityk, który zarzucił przede wszystkim staroście, ale i po trosze zastępcy, że nie było ich w Lubaszu także podczas powodzi. Dowodził, że nie uwierzy im, dopóki ich wizyty nie potwierdzi osoba trzecia lub zdjęcia.
Wicestarosta zapewnił, w rozmowie z e – Kurierem Dąbrowskim, że był na miejscu, ale nie przyjechał tam, żeby się fotografować, lecz żeby zobaczyć sytuację i działać – pomagać.
Kazimierz Zimoń wzburzył się jeszcze bardziej, gdy ponownie zabrała głos przewodnicząca Marta Chrabąszcz i poprosiła, by zakończył wystąpienie.
– To ja nie będę mówił już nic, ale zrobię swoje. Ja się chcę zapisać do PiS – u! PiS w takim kształcie, jaki istnieje na Powiślu, nie powinien istnieć. To jest skandal i szkoda mi Pani Szydło w tym wszystkim. To, co się stało na Brzezówce i Suchym Gruncie przeszło skandal. Ściągniemy tu premiera Morawieckiego i ujawnimy całą prawdę! Zostaliśmy zalani przez Zarząd Drogowy w Dąbrowie Tarnowskiej! Przecież nie było przepustu!!! – dowodził Kazimierz Zimoń.
– Jeżeli to nie będzie zrobione do końca sierpnia, jak obiecał dyrektor [wicestarosta w rozmowie z nami poinformował, że inwestycja powinna być zrobiona już w czerwcu, gdyż we wtorek – najpóźniej w środę – będzie podpisanie umowy], to zrobimy to, co należy. Jest bardzo krytycznie na Lubaszu. Kierownik Pan Banaś… To co zrobili zaniedbania – tam są kolejne nadużycia, że nie posiadacie kosztorysu na drogę. Kto tak robi drogę, że nie ma kosztorysu??? Jestem wytrawny polityk i nie pozwolę sobie na takie zachowanie. Dlaczego w Lubaszu przepust drogowy został skrócony o metr? A u pewnego funkcjonariusza – nie powiem nazwiska – zrobiono przepust o długości 42 metry! Chcę się wpisać do PiS – u – konstatował Zimoń.
– Byłem kiedyś politykiem prawicy i dzisiaj Was ostrzegam, że będzie taki protest, że my na wybory w październiku nie pójdziemy! Występujemy z prośbą do premiera. Żeby nie było, że jestem przeciw PiS! Ja na PiS głosowałem. W imieniu mieszkańców Lubasza, Delastowic i Laskówki – uprzedzam – wiecie, że mam ludzi za sobą! Mam nietykalność osobistą. Mnie nikt nic nie zrobi. Nie pójdziemy w październiku do wyborów. Wiecie, że potrafię zbuntować ludzi i nie pójdziemy do wyborów. (…) Szanuj burmistrza swego, bo możesz mieć gorszego. Jako Zimoń będę szanował tam, gdzie ludzie wymagają szacunku. Byliście na Lubaszowie? Widzieliście, jak woda nas zalewa? 14 lat mamy to obiecane. Dziś wiemy, że nie ma pieniędzy. Panie starosto, trzeba było wziąć panią premier [minister Beatę Szydło] na rozmowę i powiedzieć: „Nie atakuj, bo to jest nasz człowiek”??? – mówił Kazimierz Zimoń, który miał usłyszeć, że takie słowa padły (z czyjej strony?) w obronie burmistrza Szczucina Jana Sipiora.
W rozmowie z e – Kurierem Dąbrowskim wicestarosta Krzysztof Bryk zaprzecza, by takie słowa padły ze strony starosty Lesława Wieczorka: – Nie wiem, kto to powiedział, i nikomu nie będę tego „wkładać” w usta. Jestem pewien, że na pewno starosta nic takiego nie powiedział.
– Ja też zaraz Panią przewodniczącą upomnę. To Pani jest przewodniczącą. Mównica, gdzie tu stoję, i mikrofon nie jest Pani własnością i mogę mówić. To nie jest PiSowska mównica. Jestem bardzo wykształcony pod względem samorządu. Kiedy ja byłem samorządowcem, o Pani jeszcze nie słyszano. To nie jest prywatna, PiSowska dzisiaj sesja i mam prawo mówić! To nie jest też Pani prywatne miejsce – mówił Zimoń, który zwrócił się raptem do starosty Lesława Wieczorka:
– Gdzie Pan zdawał maturę i w którym roku? Proszę mi powiedzieć! To jest dla nas ważne, jako dla mieszkańców powiatu i proszę mi odpowiedzieć na to pytanie – apelował były samorządowiec Zimoń.
Kazimierz Zimoń mówił też jeszcze chwilę po ogłoszeniu przez przewodniczącą zakończenia obrad. Były samorządowiec dwóch kadencji w Szczucinie czuje się oszukany przez włodarzy samorządu i rozgoryczony szkodami powodziowymi m.in. w miejscowości Lubasz, w gminie Szczucin. Samorządowcy odpierają jego zarzuty.
us
fot. powiatdabrowski.pl