Poszukują truciciela pszczół (FILMY)
Ok. 60 – 70 % pszczół bytujących w ulach i nawet 100 % tzw. pszczół lotnych – tak pszczelarze ze Swarzowa i Olesna oceniają straty w swoich hodowlach spowodowane prawdopodobnie opryskiem roślin przez jedną z firm zajmujących się m. in. uprawą rzepaku.
Winnych na razie nie ma, sprawą jednak zajęła się policja, prokuratura i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa (oddział w Dąbrowie). Równocześnie pszczelarze, którzy stracili niejednokrotnie hodowle swojego życia, zlecili oszacowanie szkód i wykonanie badań, niezbędnych dla potwierdzenia przyczyn wyniszczenia owadów.
Już teraz można oszacować, że straty finansowe pszczelarzy mogą wynieść co najmniej 50 tys zł. A ta kwota może się jeszcze powiększyć. Szkody dotknęły czterech hodowców. Niemal całkowitemu wyniszczeniu mogło ulec nawet 150 uli!
To zwykle wieloletnie hodowle, które zaczynały się od hobby i zakupu pojedynczych uli, a w przypadku jednego z hodowców przerodziły się nawet w sposób na życie i jedyne źródło utrzymania.
Dramat pszczelarzy rozpoczął się w sobotę, gdy jeden z nich zobaczył rolniczy ciągnik z opryskiwaczem na polu rzepaku nieopodal gospodarstw z ulami. Próbował zaalarmować kierowcę ciągnika. Hodowca był potem jednym z czterech przesłuchiwanych w tej sprawie świadków obok mężczyzny, który opryskiwał pole rzepaku. Pszczelarze podejrzewają, że za ich dramatem kryje się jedna z firm w regionie, która uprawia rzepak.
Już w sobotę pszczelarzy uderzył dramatyczny widok. Większość pszczół z ich hodowli leżała martwa przed ulami, część zdychała na ich oczach. W niedzielę jeden z nich (Józef Tabor – prezes Koła Pszczelarskiego w Dąbrowie Tarnowskiej) powiadomił o sprawie policję, która wszczęła postępowanie sprawdzające. Również dąbrowska prokuratura bada sprawę.
O dramacie pszczelarzy został powiadomiony dąbrowski oddział Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa. W poniedziałek urzędnicy tej instytucji badali sprawę, oglądali pola rzepaku i zbierali próbki do badań. Udali się również do firmy uprawiającej rzepak. Kierownik oddziału Andrzej Filipski przyznał jednak, że poniedziałkowe zawiadomienie o sprawie to zbyt późna reakcja na niewłaściwy oprysk roślin. Niedzielne burze i ulewy oraz poniedziałkowy deszcz prawdopodobnie „zmyły” ewentualne dowody.
Pogoda również nie sprzyja pszczelarzom. Straty mogłyby być mniejsze, gdyby zamiast deszczu i obniżonej temperatury wróciło słońce.
Na szczęście pszczelarze zdążyli już w sobotę zabezpieczyć próbki rzepaku i martwe owady do badań. Sprawę bada równolegle Podgórski Związek Pszczelarstwa. Winę trudno będzie jednak udowodnić. Zwłaszcza, że trzeba będzie wykazać, że ktoś działał z zamiarem zaszkodzenia, a to jest mało realne. Zwykle w takich sprawach zamiast zamiaru potwierdza się raczej… bezmyślność działającego. Na chwilę obecną nie ma jeszcze winnych, policja zaś prowadzi dopiero postępowanie sprawdzające. W poniedziałek, gdy kontynuowaliśmy tę interwencję, na policję wpłynęło tylko jedno zawiadomienie.
Skontaktowaliśmy się również z prezesem firmy, którą pszczelarze podejrzewają o niewłaściwy oprysk rzepaku i narażenie ich na straty (nie wolno jednak ujawnić nazwy firmy, bo postępowanie jest na razie tylko sprawdzające, a winnych jeszcze nie ma). Mężczyzna nie chciał się wypowiedzieć przed kamerą, ale nie uciekał od wyjaśnień. Nie obawia się wyników policyjnego i prokuratorskiego dochodzenia. Współczuje pszczelarzom, którzy stracili swoje hodowle, ale sugeruje, że powodem dramatu nie był oprysk rzepaku, lecz… truskawek przez samych rolników. Mówi, że podobna sprawa miała już miejsce kilka lat temu, gdy firma została posądzona o to samo, tyle, że ule znajdowały się w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od pól rzepaku, a tak daleko pszczoły nie latają. Uważa, że i tym razem firma została posądzona niesłusznie i że dowiedzie to dochodzenie. Przyznaje, że pola rzepaku rzeczywiście były opryskiwane, ale – jak twierdzi – nie po południu, lecz wieczorem i w dodatku środkiem, który nie szkodzi pszczołom.
Jak dalej potoczy się dramat pszczelarzy – będziemy informować na bieżąco, gdy tylko pojawią się jakieś nowe wątki w sprawie. Zachęcamy do obejrzenia nagranych w poniedziałek relacji z policji, prokuratury i dąbrowskiego oddziału Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Odsyłamy również do materiałów nagrywanych przez nas w sobotę i niedzielę, gdy pszczelarze obserwowali bezradnie, jak giną ich pszczoły. Stąd również apel jednego z nich, by zastanowić się przed opryskiem upraw i robić to zgodnie z zaleceniami, aby nie szkodzić tak pożytecznym owadom, jak pszczoły.
Ula Skórka
Materiał filmowy zrealizowany w niedzielę:
Co w sprawie robi policja i prokuratura:
Co robi w tej sprawie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa:
Rozmowa z pszczelarzem Józefem Taborem:
Artykuł z 6.05. 2012- Dramat pszczelarzy (FILM)