O włos od tragedii!
Ogromne szczęście miało ok. 40 mieszkańców ostatniej klatki bloku nr 3 na os. Kościuszki w Dąbrowie Tarnowskiej. Stężenie czadu w piwnicach budynku sięgało 150 PPM i stwarzało bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia.
Do zdarzenia, niebezpiecznego dla zdrowia i życia mieszkańców bloku nr 3 na os. Kościuszki, doszło 14 stycznia, w mroźne, sobotnie przedpołudnie. W ostatniej klatce zaczął ulatniać się czad. W piwnicach jego stężenie osiągnęło 150 PPM, na klatkach i w mieszkaniach – między 70 a 100 PPM, co zagraża zdrowiu i życiu.
Dla porównania, jak wyjaśnia nam rzecznik prasowy PSP w Dąbrowie Tarnowskiej, 20 PPM może stanowić problem dla osób z chorobami kardiologicznymi (choroba wieńcowa), 40 PPM – dla dzieci, zaś od stężenia 100 PPM czad zaczyna zagrażać życiu. Należy jednak pamiętać, że wytrzymałość organizmu, to kwestia indywidualna i dla niektórych parametry poniżej 100 PPM również mogą stanowić duże zagrożenie. To samo tyczy się dłuższego przebywania w takich pomieszczeniach.
Należy również pamiętać, że wystarczy tylko kilka minut, by „cichy zabójca” pozbawił życia człowieka, który często nie domyśla się zagrożenia, gdyż tlenek węgla jest bezwonny i niedostrzegalny.
Mieszkańcy bloku nr 3 mieli ogromne szczęście, gdyż źródłem czadu okazała się tzw. „koza” – żelazny piecyk, który obok bezwonnego tlenku węgla w toku spalania wydzielał też nieprzyjemny swąd spalenizny, alarmując tym samym lokatorów. Poza tym do zdarzenia nie doszło w godzinach nocnych, kiedy „cichy zabójca” działa wyjątkowo podstępnie i odbiera życie we śnie.
Jak dowiadujemy się od rzecznika PSP Pawła Kowalika, Straż Pożarną zawiadomiła o godz. 11. 44 jedna z mieszkanek tej klatki, która wyczuła woń spalenizny i natychmiast zadzwoniła na numer alarmowy.
Trzy zastępy straży przybyły pod „Trójkę” natychmiastowo i po sprawdzeniu bloku pod kątem obecności tlenku węgla, zarządziły ewakuację ostatniej klatki. Bardzo szybko na miejscu pojawił się również wiceburmistrz Stanisław Ryczek, który także zaczął działać. Ściągnięto kominiarzy, którzy pomagali lokalizować źródło śmiercionośnego czadu. Przyjechała Policja, a wiceburmistrz wezwał przedstawicieli Pomocy Społecznej.
Strażacy nie stwierdzili pożaru, natomiast w dalszym ciągu wyczuwalny był swąd spalenizny, a detektory wykazywały duże stężenie czadu. Akcja była przeprowadzona sprawnie i profesjonalnie, strażacy w maskach sprawdzili wszystkie pomieszczenia, łącznie z piwnicami. Przebywali na miejscu do godzin popołudniowych, a wieczorem pojawili się jeszcze raz na wezwanie jednej z mieszkanek. Strażacy zresztą planowali sprawdzić ponownie bezpieczeństwo mieszkańców bloku nr 3 w godzinach wieczornych.
U jednego z mieszkańców tej klatki zlokalizowano żelazny piecyk – jak stwierdzono – podpięty nieprawidłowo do przewodu wentylacyjnego. Taki stan rzeczy potwierdzili również kominiarze. Jak zaznacza rzecznik PSP Paweł Kowalik, jako przyczynę w raporcie wpisano „nieprawidłową eksploatację pieca grzewczego”.
Trudno jednak obarczać całą winą mieszkańca, który użytkował ten piecyk. Sam jest w trudnej sytuacji finansowej i życiowej, pozostaje pod opieką MOPS – u i usiłuje zdobyć mieszkanie dla rodziny, gdyż z dziećmi i siostrą ciśnie się w jednym pokoju. Dwie osoby dorosłe i dwójka dzieci na małym metrażu. Jego sytuacja jest dobrze znana włodarzom gminy, którzy potwierdzają, że jest uczciwy; wymaga pomocy i wsparcia, a nie roli „kozła ofiarnego”. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mówił prawdę twierdząc, iż przed jego zamieszkaniem inny piecyk również był podpięty w tym miejscu do przewodu wentylacyjnego. Poza tym nasuwa się pytanie, czy takich nieusankcjonowanych „przeróbek” instalacji nie pojawiło się w tym bloku więcej? I to na pewno skontroluje gmina.
Wiceburmistrz, który niezwłocznie pojawił się przed blokiem nr 3. zakupił na koszt gminy dla mieszkańców ostatniej klatki detektory czadu (po jednym na każdej kondygnacji). Kontaktując się z dyrektorem DDK Pawłem Chojnowskim, organizował dla ewakuowanych lokatorów tymczasowe miejsce do przeczekania akcji. Ustalał również ciepły posiłek w „Betanii”, ale ewakuowani mieszkańcy sami zapewnili sobie na ten czas miejsce pobytu. Wielu z nich zgromadziło się przed blokiem, oczekując zakończenia akcji i bezpiecznego powrotu do domu.
us
P.S.:
Warto zwrócić uwagę, że „Trójka” jest jednym z ostatnich bloków w Dąbrowie Tarnowskiej ogrzewanych piecami węglowymi, a na dodatek z niebezpiecznymi „mieszanymi” źródłami ciepła. To blok traktowany zawsze „po macoszemu”; ostatni jeżeli chodzi o remonty i wszelkie udogodnienia. Dotąd nie zadbano nawet o prawidłową drogę ewakuacyjną, stąd karetka czy straż pożarna nie mogą podjechać bezpośrednio pod miejsce zdarzenia. Przez ostatnie lata blok – mimo że stanowi, chcąc nie chcąc „wizytówkę” miasta, gdyż znajduje się przy DK 73 i rzuca się w oczy przejeżdżającym kierowcom – zawsze był spychany na dalszy plan, a problemy jego mieszkańców bagatelizowane. W ostatnich latach usilnie przemieniany w lokal socjalny dla osób z dysfunkcjami społecznymi, które nie chcą i nie próbują zmieniać życia. Ten blok stanowi, również pod względem bezpieczeństwa, „tykającą bombę”, która aż dziw, że jeszcze nie wybuchła. Ale chyba aż takiego zdarzenia było trzeba, by samorządowcy się przebudzili i zaczęli działać, likwidując wieloletnie zaniedbania. Swoją drogą, chyba tylko Bóg miał w opiece mieszkańców ostatniej klatki, ale jeszcze bardziej czuwał nad włodarzami miasta, którzy powinni Mu dziękować, że nie rozegrała się tam ogromna tragedia, która przyniosłaby Dąbrowie Tarnowskiej niechlubna „sławę” w całej Polsce.
Obaj włodarze samorządu deklarują, że ten stan rzeczy się zmieni i pod presją – ale i z pełną świadomością, do jakiej tragedii mogło dojść w „Trójce” – zaczynają wprowadzać środki zapobiegawcze. Na początku na koszt gminy zakupią wszystkim lokatorom mieszkań komunalnych detektory czadu, które – jak deklaruje wiceburmistrz – będą zainstalowane jeszcze w tym tygodniu. Skontrolują również sposób zarządzania blokiem i skargi mieszkańców w tym względzie. Prawdopodobnie w czwartek w DDK odbędzie się spotkanie informacyjne z mieszkańcami, na które przybędzie komendant PSP, by uczulić lokatorów na potencjalne niebezpieczeństwa. Do tego czasu być może detektory będą już zainstalowane w lokalach. Mieszkańcy zadeklarowali, że we środę udadzą się do burmistrza w sprawie wymiany pieców na centralne ogrzewanie. Takie spotkanie nie będzie już prawdopodobnie potrzebne, gdyż w naszej obecności włodarze gminy poinformowali, że piece zostaną wymienione, a gmina będzie się starała o dofinansowanie na ten cel. Ponadto lokatorzy mieszkań komunalnych nie będą płacić za zakup nowych pieców, gdyż leży to w gestii samorządu.
Wszystkie obietnice zostały złożone w naszej obecności, więc będziemy się szczegółowo przyglądać ich realizacji. Wydaje się, że burmistrz i zastępca wykazują inicjatywę, a podjęto już także pierwsze działania prewencyjne, które będziemy monitorować do samego końca. Wypełnianiu obietnic sprzyja również strach, gdyż włodarze są przejęci sytuacją i dostrzegają ogromne niebezpieczeństwo, które całkiem nie zniknęło wraz z usunięciem jednego, źle zainstalowanego, piecyka grzewczego.
O pozostałych działaniach samorządu napiszemy wkrótce, przy okazji rozmowy na ten temat z burmistrzem Krzysztofem Kaczmarskim. Dopilnujemy również, by nie wskazywano „kozła ofiarnego”, lecz – jeżeli zaistnieje taka potrzeba – szukano winnych tej sytuacji. Słowa uznania należą się Straży Pożarnej w Dąbrowie Tarnowskiej, która przeprowadziła profesjonalna akcję i natychmiastowo reagowała na najdrobniejsze obawy mieszkańców.
us
fot. KP PSP w DT