Miłośnicy historii Tarnowa
Trójka gimnazjalistów, poświęcenie całych wakacji, liczne spotkania, obliczenia oraz docieranie do źródeł historycznych i niezawodna pomoc miłośnika dziejów Tarnowa, Wiesława Marszalika – tyle (a może aż tyle?) trzeba było, by powstała profesjonalna makieta tarnowskiego zamku.
Makieta trafiła do Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Tarnowie, ale być może kiedyś skorzystają z niej również tarnowianie, gdyż jej powstanie ma być pierwszym krokiem do uświadomienia władzom miasta, że warto ratować to, co z zamku pozostało, a w przyszłości (wiele osób w to wierzy) odbudować go, by był świadectwem minionych czasów i wielką atrakcją turystyczną.
Okazją do przekazania Zespołowi Szkół Ogólnokształcących nr 2 (a ściślej – Gimnazjum im. Hetmana Jana Tarnowskiego, bo tam trafiła makieta) wakacyjnego dorobku trzech uczniów były, organizowane cyklicznie, Wieczorne Spotkania z Hetmanem Janem Tarnowskim. Impreza odbyła się 18 października w budynku szkoły.
Twórcami makiety byli: Marek Wojtanowski, Jakub Płachta, Mateusz Wygrzywalski a samo jej powstanie, to efekt projektu edukacyjnego „Zamek Tarnowski” realizowanego przez uczniów klasy 3b gimnazjum. W projekt aktywnie zaangażowali się rodzice trzech uczniów i nauczyciele, ale szczególne uznanie należy się gimnazjalistom, którzy poświęcili wakacje na stworzenie tak wspaniałej makiety.
Powstawanie makiety to dłuższy proces, którego inicjatorem i „dobrym duchem” był, znany miłośnik dziejów Tarnowa Wiesław Marszalik, który od dawna zabiega o ratowanie tego, co pozostało z zamku. Prace poprzedziły spotkania uczniów z Marszalikiem, wycieczki na Górę św. Marcina, docieranie do źródeł historycznych, obliczenia, a nawet symulacja komputerowa z uwzględnieniem kąta padania światła na przedstawiany obiekt.
Makieta powstała w skali 230: 1, a prace nad jej budową (czyli któryś już z kolei etap samego projektu) rozpoczęły się w maju, a zakończyły w ostatnich dniach wakacji. Miałam przyjemność być jedną z pierwszych osób, które zobaczyły efekt prac, na długo przed przekazaniem go szkole, jeszcze w domu państwa Wojtanowskich – rodziców jednego z trójki budowniczych makiety. (Zdjęcia prezentowane w Kurierze zostały zrobione w domu gimnazjalisty).
Aż trudno uwierzyć, że makieta jest wykonana głównie ze styropianu i kartonu. Dopracowana do perfekcji, z uwzględnieniem najdrobniejszych szczegółów, nazwana została przez Ryszarda Żądło (Starostwo Powiatowe w Tarnowie), małym dziełem sztuki. Z pewnością zasługuje na to miano. Dyrektor szkoły Halina Pasternak podkreśliła, że makieta, to coś znacznie więcej niż tylko projekt edukacyjny, bo jej finał przerósł najśmielsze oczekiwania.
W programie „Wieczornych Spotkań z Hetmanem Janem Tarnowskim” oprócz uroczystego odsłonięcia makiety zamku tarnowskiego, było przedstawienie realizacji projektu uczniowskiego z uwzględnieniem historii dziejów prezentowanego obiektu, ślubowanie członków „Bractwa Hetmana” i konkurs o tytuł „Strażnika Buławy Jana Tarnowskiego”.
Na imprezę został zaproszony, jako honorowy gość, Wiesław Marszalik, który opowiedział o potrzebie ratowania tarnowskiego zamku, a przynajmniej tego, co z niego pozostało. Z zawodu inżynier budownictwa lądowego po Politechnice Krakowskiej, od początku udowadniał, że jest lokalnym patriotą i miłośnikiem dziejów Tarnowa.
Marszalik należy do Stowarzyszenia „Zamek Tarnowski”, które od lat zabiega o ratowanie tego cennego zabytku, świadczącego o dawnej potędze Tarnowa. Niestety często spotyka się z obojętnością lokalnych władz i brakiem zrozumienia tej ważnej idei. Mamy nadzieję, że powstanie makiety, to zapowiedź zmiany nastawienia władz do potrzeby ratowania tego wspólnego dziedzictwa, które, z powodzeniem, może stać się kiedyś wizytówką Tarnowa i ogromną atrakcją turystyczną. Marszalikowi udaje się pozyskać dla tej idei coraz większe grono tarnowian (w tym również twórców makiety), którzy wierzą, że zamek można uratować. Mamy nadzieję, że nie będzie to tylko utopia, ale rzeczywiste zamiary lokalnych władz, które mają okazję udowodnić, że zależy im na przetrwaniu tego cennego świadectwa historii Tarnowa.
Szkoda, że podobnej inicjatywy nie podjęto w Dąbrowie Tarnowskiej. Co prawda nie ma już dąbrowskiego zamku, ale jego dawna sława i piękno zasługują na pamięć. Po zamku w Dąbrowie Tarnowskiej, przebudowanym na pałac, pozostała tylko barokowa brama. Po wojnie na wzgórzu postawiono kościół. Jeszcze wówczas zachowane były resztki murów i fosy.
Brama przypominająca łuk triumfalny, wkomponowana w kościelne ogrodzenie, jest ostatnim dowodem dawnej świetności pałacu o wręcz legendarnym bogactwie. Dziś nie można już z całą pewnością stwierdzić, czy w Dąbrowie stał zamek, czy może fortalicjum (dwór obronny). Więcej źródeł historycznych, miejscowych podań i legend wskazuje jednak na zamek.
Zamek w Dąbrowie Tarnowskiej (wtedy Dąbrowie Wielkiej) wybudował ostatni przedstawiciel rodu Ligęzów – Mikołaj Spytek Ligęza (herbu Półkozic). W 1780 r. (po przebudowie) zakupiła go rodzina Stojowskich, dzięki której zachował się dokładny opis rezydencji z tamtych czasów. Bez tego świadectwa ostatniego właściciela Stanisława Stojowskiego, dziś trudno by było odtworzyć wygląd obiektu. W 1858 r., po kilkunastu latach od rzezi galicyjskiej i pożaru, zamek przestał istnieć. Opis wskazuje jednak na jego ówczesną potęgę.
Wysoki, dwupiętrowy zamek (o wymiarach 66 × 27 m.) z blisko 30. salami składał się z korpusu i dwóch skrzydeł bocznych połączonych w czworobok ogrodzeniem. Frontową elewację zdobiły, naturalnej wielkości, kamienne posągi królów polskich. Fasady urozmaicały potężne altany. Na piętro, do wielkiej sali marmurowej prowadziły ogromne schody, z dolnymi stopniami mierzącymi aż 18 m. długości. Balustrady schodów ozdabiały mitologiczne posągi. Marmurową salę podpierało 20 potężnych kolumn. Ściany wyłożone sztukaterią, sklepienie ozdobione malowidłem i czerwony marmur na środku posadzki ułożony w kształt gwiazdy dopełniały stylowe kominki, kryształowe lustra i kamienne portale.
Zamek otoczony był ogrodem w stylu włoskim, który prowadził ku rzece Breń. Ogród, oprócz pięknych roślin, zdobiły posągi, sadzawki i wodotryski. Za rzeką mieścił się zwierzyniec.
Wygląd części gmachu odzwierciedla, w pewnym stopniu, zachowana litografia Stęczyńskiego (prawdopodobnie z 1846 r.) przedstawiająca zamek od strony południowej. O bogactwie zamku świadczyć mogą skarby odnalezione po śmierci Mikołaja Spytka – cztery skrzynie, w których znajdowało się ponad 100 000 dukatów i złota patera, wysadzana najdroższymi kamieniami; warta około 1000 dukatów. Pod ziemią, w innym miejscu odnaleziono jeszcze 20 000 dukatów. Legendy mówią również o olbrzymich skarbach Ligęzów ukrytych gdzieś w podziemiach zamkowych.
Uboga dokumentacja wyglądu dąbrowskiego zamku, mniej świadectw pisanych i wizualnych, na pewno znacznie utrudni ewentualnym chętnym wykonanie makiety tego obiektu. Może jednak znajdzie się ktoś, kto podejmie to wyzwanie? Taka makieta, z pewnością, byłaby pięknym i cennym świadectwem historii Dąbrowy.
Ula Skórka