Kino Sokół: Lady
Francja / Wielka Brytania, dozw. od 15 lat, dramat / biograficzny, czas 140 minut
Opowieść o niezwykłej kobiecie – Aung San Suu Kyi – birmańskiej opozycjonistce i działaczce politycznej, która w 1988 rozpoczęła walkę z wojskowym reżimem. W 1991 roku została laureatką Pokojowej Nagrody Nobla, a w 2009 otrzymała tytuł Ambasadora Sumienia Amnesty International
Najnowszy film Luca Bessona, poświęcony birmańskiej opozycjonistce Aung San Suu Kyi. Obraz autora „Wielkiego błękitu” (1988) pod wieloma względami wpisuje się w styl jego dotychczasowego kina. W filmowym świecie Bessona nigdy nie brakowało silnych bohaterek kobiecych, odważnie konfrontujących się z mężczyznami. Taka była tytułowa postać „Nikity”, 12-letnia Matylda z „Leona zawodowca” czy legendarna Joanna D’Arc.
Kolejną protagonistką, która dołączyła do szeregu jego silnych bohaterek, jest właśnie córka generała Aung Sana, od ponad dwudziestu lat stanowiąca ikonę oporu przeciwko juncie wojskowych rządzących Birmą. Walka o demokrację kosztowała ją ponad dwadzieścia lat życia spędzonych w areszcie domowym. Dla swojej pracy Aung San Suu Kyi poświęciła życie prywatne: junta znacznie ograniczyła jej kontakty z dziećmi i pozwoliła jej mężowi, Michaelowi Arisowi, odwiedzić żonę zaledwie pięć razy. Mężczyzna nie mógł się z nią pożegnać nawet wtedy, gdy umierał na raka. Prywatna strona życia bohaterki, przedstawiona z perspektywy jej relacji z ukochanymi, zajmuje bardzo istotne miejsce w opowieści francuskiego twórcy.
Początkowo poznajemy ją jako niepozorną gospodynię domową, opiekującą się mężem i dwójką synów w Oksfordzie. Dopiero później widzimy, jak opozycjonistka objawia swoją drugą twarz: kobiety potrafiącej się przeciwstawić reżimowi i odważnej na tyle, aby przemówić w imieniu uciskanego społeczeństwa. Choć obrazowi Bessona można zarzucić pomnikowość i pewien patos (szczególnie dotkliwy w kilku scenach przedstawiających konfrontację Suu z żołnierzami), to niemal na każdym kroku daje tu o sobie znać ogromna pasja, jaka towarzyszyła pracy nad tą produkcją. Film nie traci narracyjnego tempa i zyskuje siłę za sprawą dopracowanych kreacji, jakie stworzyła wcielająca się w główną bohaterkę Michelle Yeoh oraz grający jej męża David Thewlis (warto nadmienić, że brytyjski aktor kreował tu też rolę jego brata bliźniaka – Anthony’ego Arisa). Właśnie relacja między małżonkami wysuwa się tu na pierwszy plan, czyniąc z „Lady” nie tylko obraz zmagań jednostki z reżimem, ale też wzruszającą historię miłosną. Szczególnie przejmująco pokazany jest moment ich pożegnania, uświadamiający widzowi samotność, na jaką skazani byli bohaterowie.
O ile film Bessona doskonale sprawdza się w przedstawieniu emocji postaci, to trochę zawodzi jako opowieść o dojrzewaniu przyszłej noblistki do polityki. Zabrakło w nim pokazania wewnętrznej przemiany bohaterki, która pewnego dnia zdecydowała się na porzucenie prywatności i walkę o wolność. Mimo to, „Lady” stanowi ważny głos, któremu warto się przysłuchać. Choć proponuje spojrzenie z zewnątrz (birmańskim reżyserom jeszcze długo nie będzie dane wypowiedzieć się we własnym imieniu), to jak na obraz zrealizowany przez twórców z Zachodu olśniewa szczegółowością, z jaką oddano realia tego kraju i historię jego bohaterki. Jest to spojrzenie tym bardziej istotne, że ta historia wciąż rozwija się na naszych oczach, idąc w coraz ciekawszym kierunku. Kilkanaście dni temu Aung San Suu Kyi zasiadła w parlamencie i odtąd będzie mogła mieć nie tylko symboliczny, ale też realny wpływ na politykę państwa.