Kino Sokół: BOGOWIE I HEROSI 3D
Rok: 2011; Kraj: USA CENY BILETÓW: 19 zł, ulgowe – 17 zł.
Najnowszy film producentów „300”! Mickey Rourke („Niezniszczalni”, „Iron Man 2”), John Hurt („Harry Potter i Insygnia Śmierci”) i piękna Freida Pinto („Slumdog: Milioner z ulicy”) w epickiej opowieści o mitycznej walce o ocalenie ludzkości.
Wiele lat po mitycznym zwycięstwie Bogów nad Tytanami na horyzoncie pojawia się nowe zagrożenie. Żądny władzy król Hyperion (Mickey Rourke) wypowiada wojnę ludzkości. Plądrując bezbronne, wobec jego brutalnej armii, ziemie Grecji poszukuje legendarnego Łuku – broni o niewyobrażalnej mocy, wykutej niegdyś w niebiosach przez Boga Wojny, Aresa. Ten kto posiądzie broń będzie dowodził czekającymi na uwolnienie Tytanami. Jedynym, który postanawia przeciwstawić się Hyperionowi jest wybrany przez bogów Tezeusz. W rękach tego prostego człowieka spoczywa teraz los ludzkości i tylko on może uratować ją przed całkowitą zagładą.
RECENZJA
Heros z „usterką”
Tezeusz to dziarski chłopak – serce jak dzwon, piącha jak taran, głowa nie od parady. Każda matka chciałaby go za syna, żona za męża, a siostra za brata. Luzacki sceptycyzm, który nakazuje mu kwestionować sens politeistycznej religii Helleńczyków, czyni zeń prawdziwego humanistę, zaś wrodzona praworządność zamienia go w drzazgę pod skórą niegodziwego króla Hyperiona (plakatowo demoniczny Mickey Rourke). Monarcha, rozmiłowany w lokalnych przysmakach oraz dziwacznych nakryciach głowy, planuje uwolnić żądnych krwi Tytanów i z ich pomocą obalić olimpijskich bogów. Tezeusz, choć w Olimpijczyków nie wierzy, postanawia uratować świat przed zagładą. Szlak jego heroicznej wędrówki będą znaczyć odcięte kończyny i kałuże cyfrowej krwi.
„Immortals. Bogowie i herosi” to mniej napuszona i dająca więcej frajdy wersja „300” Zacka Snydera. Twórcy nie musieli spoglądać zazdrośnie w stronę komiksowego pierwowzoru, więc i film wyszedł im lżejszy, bezpretensjonalny i bardziej finezyjny. Wystarczy porównać kluczowy element obydwu produkcji, czyli przestylizowaną krwawą jatkę – Snyder skupił się na detalach, eksploatowaniu zwolnionego tempa i dosłownym odwzorowywaniu kadrów komiksu, na czym ucierpiała dynamika walk. Tarsem Singh większą wagę przykłada do choreografii pojedynków, tworząc ze scen bijatyk efektowny taniec śmierci. W „300” akcja zaklęta była wewnątrz nieruchomych, malarskich kadrów, tymczasem w „Immortals” kamera często puszczana jest w ruch i proponuje coś więcej niż skonwertowaną powieść graficzną.
Hindus Singh dał się zapamiętać jako twórca obdarzony nieposkromioną, ekspresjonistyczną wyobraźnią. Ślad scenograficznych i inscenizacyjnych szaleństw z „Celi” i niedocenionej „Magii uczuć” jest w jego nowym filmie zbyt słaby, by nadać dziełu znamiona stylistycznej oryginalności. Intrygujący koncept Tytanów zamkniętych w wielkim sześcianie, przywiązanych szczękami do masywnych prętów (kolega śmieje się, że wyglądają jak „piłkarzyki”) nie znajduje tu rozwinięcia – dalszy ciąg to green-boksowa sztampa, więc przez dużą część seansu oko zawiesić można jedynie na pięknej Freidzie Pinto i gładkolicym, przysposabiającym się do roli Supermana Henrym Cavillu.
Ten ostatni, choć nieprzesadnie charyzmatyczny, wypada wiarygodnie zarówno jako przemawiający do swoich legionów wódz, jak i po hollywoodzku oświecony poganin. Bo o tym, że ateizm to jedynie chwilowa usterka produkowanych taśmowo w Fabryce Snów herosów, chyba przypominać nie muszę.
szczegóły: Kino Sokół