Hospicjum – tu też jest życie
„Hospicjum to też życie” – pod takim hasłem działają ogólnopolskie kampanie społeczne uświadamiające, czym tak naprawdę jest ta placówka medyczna i obalające krzywdzące stereotypy zakorzenione w społeczeństwie.
Niestety okazuje się to bardzo potrzebne, bo nawet wokół nas, w XXI wieku są osoby, które mylą hospicjum z przytułkiem, są przekonane, że za opiekę paliatywną trzeba płacić, lub piętnują rodziny, które oddają chorego do tej placówki medycznej. W Dąbrowie Tarnowskiej, dzięki działalności hospicjum (również edukacyjnej), istnieje możliwość poznania prawdziwego oblicza hospicjów.
W gabinecie Urszuli Mróz – dyrektor Hospicjum im. św. Brata Alberta Chmielowskiego w Dąbrowie Tarnowskiej – niemal bez przerwy dzwoni telefon. Do placówki wciąż są przyjmowani nowi pacjenci. Statystyki mogłyby przerazić, gdyby nie fakt, że hospicjum zostało powołane do opieki nad chorymi w terminalnych fazach nowotworów, gdy leczenie przyczynowe nie przyniosło efektu, a szpital nie może już pomóc. Przez 14 lat działalności placówka objęła szeroką opieką medyczną ponad 2000 osób.
Nazwa hospicjum wywodzi się od łacińskich słów „hospes” – gość i „hospitium” – przyjaźń; gościnne przyjęcie; gościnny dom; gospoda. O tego typu opiece medycznej mówi się również – paliatywna; od łacińskich słów „pallium” obszerny płaszcz i „palliatus” – otulanie płaszczem cierpiącego chorego (ang. „palliative treatment”).
Te dwa słowa: „hospes” i „pallium” najlepiej oddają istotę opieki paliatywnej. Jak mówi Urszula Mróz ma to być „opieka wszechstronna chroniąca człowieka będącego w najtrudniejszej sytuacji w życiu”. Chodzi głównie o to, by do minimum zniwelować cierpienie towarzyszące ostatniej fazie choroby nowotworowej i wszelkie dolegliwości (nie tylko somatyczne).
Dyrektor hospicjum wyjaśnia, że opieka paliatywna, oprócz oczywistych aspektów medycznych (niwelowanie cierpienia fizycznego i wszelkich dolegliwości chorobowych), ma również na celu towarzyszenie do końca osobie cierpiącej. Chodzi także o to, by pacjent mógł odchodzić pogodzony z losem, samym sobą, bliskimi i Bogiem.
– Hospicyjna opieka nie kończy się w chwili śmierci pacjenta. U nas się nawet nie mówi, że pacjent umiera. On odchodzi w inny wymiar – mówi dyrektor hospicjum. Chodzi o tzw. Spotkania Rodzin Osieroconych. Modlitwa, wspomnienia, rozmowy, wsparcie od innych ludzi, będących w podobnej sytuacji, pomaga rodzinom osieroconym przetrwać czas żałoby i uporać się z bólem po stracie bliskich.
Urszula Mróz wspomina pacjentów, których przez lata spotykała na swojej drodze. Najpiękniejszym podziękowaniem dla Niej (jako dyrektora tej placówki) było zachowanie pacjentki, która umierając przyciągnęła ją do siebie i ucałowała w policzek. Nie mogąc już nic powiedzieć, w taki właśnie sposób wyraziła wdzięczność za opiekę i towarzyszenie do końca.
– Jestem wdzięczna za to, że mogłam Jej towarzyszyć; dojść do pewnego progu. To najpiękniejsze podziękowanie, bo przez ten próg każdy musi iść już sam – mówi Urszula Mróz.
Audio clip: Adobe Flash Player (version 9 or above) is required to play this audio clip. Download the latest version here. You also need to have JavaScript enabled in your browser.
– Oczywiście, że hospicjum na pewno nie zastąpi domu, ale jest namiastką domu – wyjaśnia dyrektor placówki. W domu rodzinnym bliscy nie zawsze są w stanie skutecznie pomóc choremu, zwłaszcza w ostatnim etapie choroby nowotworowej. Szczególnie wtedy, gdy z różnych powodów choremu trzeba podać tlen, niwelować ogromny ból silnymi środkami niedostępnymi dla indywidualnego pacjenta, czy leczyć odleżyny. To często niemożliwe w domu. Hospicjum natomiast posiada specjalistyczny sprzęt, wykwalifikowaną kadrę medyczną przystosowaną do opieki nad pacjentami w terminalnej fazie choroby nowotworowej, środki medyczne i opatrunkowe.
Dąbrowskie hospicjum dysponuje 17 łóżkami (umieszczonymi w jedno- lub dwuosobowych salach z łazienką). Jest również możliwość „dostawek”, gdyż placówka nie może i nie odmawia pomocy choremu. Do tego stwarza niepowtarzalną możliwość przebywania z chorym 24 godziny na dobę. Więcej – dyrekcja zachęca, aby bliscy sporządzali „grafiki odwiedzin” w taki sposób, by pacjent ani przez chwilę nie czuł się samotny. Kompleksową pomoc medyczną i psychologiczną chory otrzyma w placówce, nic natomiast nie zastąpi kontaktu z rodziną.
Kompleksową opiekę nad pacjentami sprawuje 4 lekarzy, 18 pielęgniarek (w tym 3 siostry zakonne ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia), kapelan hospicjum – ks. Józef Poremba, psycholog i rehabilitant. Jest również pracownik socjalny i ograniczeni do minimum pracownicy administracji oraz obsługi.
Łóżka w hospicjum praktycznie nigdy nie pozostają puste. W miarę postępu cywilizacyjnego zwiększa się zapotrzebowanie na tego typu placówki. Nowotwory są wymieniane wśród chorób cywilizacyjnych, a diagnozę: „rak” słyszą coraz młodsi ludzie. Urszula Mróz mówi, że wręcz do „normy” należą pacjenci hospicyjni urodzeni w latach 60. i 70.
Według statystyk medycznych ma być coraz gorzej, gdyż za kilka lat nowotwory mają wyprzedzić dotychczasowych najczęstszych „zabójców” – choroby sercowo – naczyniowe. W nie tak odległej przyszłości na nowotwór może zachorować co drugi mężczyzna i co trzecia kobieta. Dlatego tak ważna jest profesjonalna opieka hospicyjna sprawowana ze starannością medyczną, oddaniem i troską o pacjenta w ostatniej fazie życia.
Dąbrowskie hospicjum przyjmie każdego pacjenta w terminalnej fazie choroby nowotworowej. Wcześniej placówka opiekowała się również chorymi po zatorach i krwotokach mózgowych. Obecnie, z racji zaostrzonych przepisów, przyjmowani są wyłącznie pacjenci onkologiczni.
Skierowanie do placówki może wydać każdy lekarz. Procedury są maksymalnie ułatwione i skrócone. Chodzi o to, by każdy potrzebujący otrzymał wymaganą pomoc. Pobyt w hospicjum jest oczywiście finansowany przez NFZ, a więc pacjent nie płaci za opiekę medyczną.
Do hospicjum trafiają pacjenci, u których albo tzw. leczenie przyczynowe (radioterapia, chemioterapia, operacja) nie odniosło skutku, albo – z różnych przyczyn – nie da się go zastosować. To osoby, których współczesna medycyna nie jest już w stanie wyleczyć; może tylko ulżyć im w cierpieniu. Stąd opieka hospicyjna skupia się głównie na leczeniu objawowym, uśmierzaniu bólu i niwelowaniu przykrych skutków, które niesie ze sobą choroba nowotworowa.
W przypadku hospicjów nie obowiązuje rejonizacja. Do dąbrowskiej placówki najczęściej trafiają pacjenci z Województwa Małopolskiego (najwięcej z okolic Dąbrowy i Tarnowa), ale nierzadko również z Województwa Podkarpackiego czy Kielecczyzny. Oczywiście przyjęty zostanie każdy pacjent z całej Polski.
Hospicja (w tym również dąbrowskie) to zwykle placówki prowadzone przez diecezjalny Caritas. Hospicjum (jako placówka medyczna) jest kontraktowane przez NFZ, a więc pobyt w nim jest bezpłatny.
Oprócz Caritasu pomagają też ludzie dobrej woli. Finansowe wsparcie ofiaruje także Stowarzyszenie Niezrzeszonych Dąbrowiaków z Chicago. Na placówkę można również odpisać 1% podatku lub przesłać dowolne kwoty na konto. Ogromnym wsparciem są także dochody z corocznych festynów charytatywnych. Festyny na rzecz hospicjum odbywają się już od, co najmniej, 9 lat. Pierwsze organizowało Stowarzyszenie Pomocy Świętego Brata Alberta, a dochód przeznaczony był na budowę tej placówki. Pomysłodawcą był oczywiście ks. Józef Poremba.
Tradycja przetrwała do dziś i każdego roku (15 sierpnia) dąbrowianie odwiedzają licznie Parafialny Ośrodek Sportu i Rekreacji, by wspomóc tę placówkę. Oprócz aspektu charytatywnego, imprezy te mają charakter integracyjny oraz edukacyjny.
– To ma być festyn charytatywny, a więc wszyscy dajemy siebie. Każdy tutaj daje samego siebie. Zawsze to też okazja do opowiedzenia o opiece hospicyjnej i do integracji z tym środowiskiem – mówi Urszula Mróz.
Dochód z tegorocznego festynu to aż 34 tys. zł. Dąbrowianom i przybyłym gościom nie przeszkodziła nieudana pogoda i deszcz, który padał przed i w trakcie imprezy. Organizatorom nie pokrzyżował planów pech – zepsuty samochód, przygotowania imprezy podczas deszczu i inne nieprzychylne okoliczności. Za zebrane pieniądze z tegorocznego festynu udało się wymienić materace pneumatyczne (zmiennociśnieniowe) we wszystkich łóżkach.
Za pieniądze zebrane ze wszystkich dotychczasowych festynów hospicjum zakupiło m.in.: pompy infuzyjne, wózek do przewożenia chorych leżących, podnośnik pneumatyczny dla pacjentów, cztery specjalistyczne łóżka, pneumatyczne materace, wózki zabiegowe, szereg drobnego sprzętu medycznego, narzędzia i rzeczy do pielęgnacji chorych.
Urszula Mróz mówiąc o opiece hospicyjnej przypomina przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. To najlepsze przedstawienie idei opieki paliatywnej. Tak właśnie zachowuje się personel medyczny, który opiekuje się pacjentami w ostatniej fazie choroby nowotworowej. Trzeba dużo miłości bliźniego i dużo prawdziwego współczucia, by opatrywać rany, leczyć odleżyny, uśmierzać ból fizyczny. Być i towarzyszyć aż do końca. Pomóc przejść na „drugą stronę” – jak określa to Urszula Mróz.
Dyrektor hospicjum jest przekonana, że w pracy bardzo pomaga Jej wiara w Boga. Bez tego trudno podjąć tak ciężkie wyzwanie. – Cuda zdarzają się nam codziennie, ale albo nie umiemy ich dostrzec, albo przypisujemy sobie. Hospicjum uczy pokory – mówi.
Najtrudniej pogodzić się z faktem, że pacjentami hospicjum zostają coraz młodsi ludzie, u progu życia. Również dla personelu medycznego to ciężkie zadanie, gdy do placówki trafia 24 – letni człowiek, który wie, że odchodzi z tego świata.
– To są straszne sytuacje nawet dla nas. Jak przychodzi ktoś młody, to jest dla nas bardzo trudne.
Chodzi nie tylko o wiek, ale czasem również zaawansowaną degradację fizyczną towarzyszącą często terminalnej fazie choroby nowotworowej. Urszula Mróz wspomina o 24 – letniej pacjentce, o której nie mówi inaczej, jak „dziewczynka” z racji bardzo młodego wyglądu.
Dziewczyna chora na raka skóry „była jedną wielką raną ociekającą krwią”. Pacjentce udało się jednak pomóc specjalistycznymi opatrunkami zakupionymi dzięki wsparciu Stowarzyszenia Niezrzeszonych Dąbrowiaków z Chicago. W hospicjum znalazła ukojenie bólu, ale zyskała również możliwość kontaktu z ludźmi, którego tak bardzo potrzebowała. Odeszła pogodzona z losem wykazując wręcz heroiczną postawę wobec śmierci.
– Ona wie, że odchodzi i nie boi się śmierci, ale bardzo żal jej mamusi, która zostanie sama. Dziewczynka bardzo lgnęła do świata, do ludzi – wspomina Urszula Mróz.
Większość pacjentów potrzebuje obecności osób bliskich, a hospicjum daje taką możliwość. Niestety niejednokrotnie bliscy nie chcą, z różnych względów, odwiedzać chorych.
– Każdy potrzebuje bliskości, każdy potrzebuje obecności. To jest ten sam człowiek, tylko trochę zmieniony – dziwi się Urszula Mróz, gdy napotyka opór rodziny.
Niezwykle rzadko zdarza się, by umierający nie chciał obecności bliskich. Urszula Mróz pamięta tylko jeden taki przypadek – piękną młodą kobietę, którą nowotwór całkowicie wyniszczył fizycznie, a która obok swojego łóżka postawiła fotografię sprzed choroby. Kategorycznie zakazała odwiedzin; dopuściła do siebie tylko córkę, na której jednak wymogła, że po jej śmierci nie będzie otwierać trumny. Chciała, by rodzina zapamiętała ją taką, jak na fotografii.
Częściej jednak to rodzina nie przychodzi do chorego. Tak było w przypadku pacjentki, która przez całe życie dorabiała się majątku. W hospicjum jednak pozostała sama i nikt jej nie odwiedzał. Miała pretensje do rodziny, ale przed śmiercią prawdopodobnie zrozumiała, że częściowo była winna zaistniałej sytuacji gromadząc pieniądze, ale nie dbając o relacje z bliskimi. Na zmianę było już jednak za późno.
Urszula Mróz wspomina również pacjentkę, której udało się pomóc nie tylko ukoić ból, ale również pojednać z bliskimi – córkami, które opuściła wiele lat wcześniej. Trzydziestokilkuletnia pacjentka trafiła do hospicjum jako osoba bezdomna. Zamknięta w sobie, ograniczająca kontakty z otoczeniem. Codziennie odwiedzał ją nietrzeźwy konkubent. Jak mówi dyrektor hospicjum – widać było jednak, że łączy ich wielka miłość. Kobieta tylko jemu ufała i to on poprosił Urszulę Mróz o interwencję. Opowiedział o córkach, które przed laty opuściła odchodząc od rodziny. Prosił, aby je odnaleźć, powiadomić o stanie matki i przekonać do spotkania. Zdobył nawet numer telefonu jednej z nich. Kobieta mieszkająca aż za Warszawą nie wiedziała, gdzie przebywa matka i w jakim jest stanie. Nie mogła przyjechać do hospicjum, bo kilka dni wcześniej urodziła dziecko. Udało się jednak skontaktować z drugą córką, która matki nawet nie pamiętała, ale zdecydowała się przyjechać do Dąbrowy, by odwiedzić chorą. Następnego dnia Urszula Mróz zapytała pacjentkę, czy teraz jest szczęśliwa. Kobieta rozpłakała się i powiedziała: – „Tylko, gdybym mogła cofnąć czas…”. Niedługo potem odeszła. Leży na dąbrowskim cmentarzu, a hospicjum opiekuje się jej grobem.
Urszula Mróz zapamiętała również bohaterską postawę 24 – latka, który przyjechał do hospicjum „jak do sanatorium”. Gdy wyszła przed budynek, by przywitać nowego pacjenta, chłopak żartował i uśmiechał się. Był jednak świadomy, że odchodzi. Człowiek w pełni życia przyjechał do hospicjum wiedząc, że musi się z życiem pożegnać. Potrafił nawet pocieszać swoich rodziców.
– Bardzo mocno uścisnął mi rękę, ze łzami. Wiedziałam, że to było pożegnanie i modliłam się, żeby nie umarł przy mnie. Następnego dnia przyszłam; kilka minut wcześniej umarł. Bardzo pogodzony, bardzo spokojny…” – wspomina Urszula Mróz. Mówi również o wspaniałej postawie jego rodziców.
Do hospicjum trafiają najczęściej pacjenci pogodzeni z losem, po fazie buntu i zaprzeczenia. Urszula Mróz spotkała jednak rodziny, które (uważając, że robią to dla dobra pacjenta) prosiły, żeby nie informować chorego, gdzie jest; kłamać, że trafił do „sanatorium” i wymyślać rozmaite historie. Tymczasem pacjenta nie da się uchronić przed hospicyjną rzeczywistością, przed prawdą.
– Najgorsze jest kłamstwo. Kłamstwo zawsze rani. Człowiek jest zawsze w stanie przyjąć prawdę, ale powiedzianą z miłością – mówi dyrektor hospicjum.
W takim samym stopniu, jak kłamstwo rani człowieka, fałszywe opinie i stereotypy niweczą działalność hospicyjną i odstraszają chorych, których powinno się otoczyć opieką w ostatniej fazie życia. Urszula Mróz, przez kilkanaście lat funkcjonowania placówki, wielokrotnie słyszała kłamstwa na temat hospicjum. I nadal je słyszy.
W XXI wieku niektórzy nadal twierdzą, że hospicjum to przytułek, średniowieczna „umieralnia”, a oddanie tam chorego, to „pozbyciem się problemu”. Niektórzy wręcz boją się tej placówki. Trudno ich przekonać, że tu także jest życie, rozmowy, uśmiechy, życzliwe podanie dłoni.
Mity na temat hospicjum można mnożyć. Wszystkie fałszywe wyobrażenia mają jednak wspólny mianownik – szkodzą chorym i ich rodzinom. Wpływają też negatywnie na odbiór społeczny tego typu placówek.
Z jednej strony wielu ludzi dobrej woli wspiera hospicjum, z drugiej – w społeczeństwie krąży nadal dużo krzywdzących stereotypów. Urszula Mróz mówi, że przyczyną nieświadomości społecznej nie jest brak informacji. Problemem jest raczej to, że ludzie ze śmierci czynią temat tabu, a o placówkach opieki paliatywnej nie chcą nawet słyszeć. – Może tak dużo się mówi o hospicjum, ale my nie chcemy o tym słuchać. Nie chcemy słuchać o śmierci. Uciekamy od tego.
„Hospicjum to też życie” – to jedna z ogólnopolskich akcji uświadamiających, czym tak naprawdę jest hospicjum. Takich akcji powinno być więcej, by wykorzenić ze świadomości społecznej krzywdzące stereotypy.
Urszula Mróz odwiedza szkoły z wykładami na temat hospicjum. Myśli także o profesjonalnym wolontariacie hospicyjnym, który może wspomóc pracowników medycznych, a społeczeństwo „oswajać” z tematem śmierci i przemijania.
Urszula Mróz apeluje, by pomyśleć o hospicjum nie tylko w październiku – Miesiącu Pomocy dla Hospicjum, (8 października przypada Światowy Dzień Hospicjów i Opieki Paliatywnej), czy w listopadzie – przy okazji odwiedzania grobów bliskich. By nie bać się tematu śmierci i nie spychać go „na margines życia”.
Ula Skórka
P.S.:
Tym, którzy chcą, w jakiś sposób, wspomóc dąbrowskie hospicjum, lub poszukują pomocy dla członka rodziny w terminalnej fazie choroby nowotworowej podajemy informacje na temat Hospicjum św. Brata Alberta w Dąbrowie Tarnowskiej (ze strony internetowej placówki):
Warunki przyjęcia:
* Właściwe schorzenie potwierdzone wynikami badań
* Ubezpieczenie w Narodowym Funduszu Zdrowia
* Pisemna zgoda pacjenta ewentualnie jego najbliższej rodziny
Wymagane dokumenty przyjęcia:
* Orzeczenie lekarskie dla pacjenta kierowanego do Hospicjum
* Dokumentacja medyczna
* Dowód Osobisty
* Dowód ubezpieczenia
Kontakt:
tel/ fax (014) 642 44 50 w.10, (014) 642 44 51,
e-mail: hospicjum.dabrowa@gmail.com
www.hospicjumalberta.pl
Adres:
Hospicjum św. Brata Alberta
Caritas Diecezji Tarnowskiej
ul. Św. Br. A. Chmielowskiego 16
33-200 Dąbrowa Tarnowska
Nr konta:
PKO BP Dąbrowa Tarnowska 21 1020 4955 0000 7302 0055 2372