Free At Last
Są przynajmniej dwa powody, żeby sięgnąć do schyłkowego krążka zespołu Free. Po pierwsze znakomity wokalista tej formacji – Paul Rodgers zaśpiewa podczas sierpniowej odsłony VI Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty, a po drugie (choć może bardziej po pierwsze) w czerwcu przypada czterdziesta rocznica wydania płyty Free At Last.
Free to jedna z moich ulubionych kapel w historii rocka. Nie tak dawno usłyszałem jak Sebastian Riedel (syn Ryszarda) tłumaczył, że nazwa jego formacji Cree powstała jako pewnego rodzaju nawiązanie do zespołu Free. Oczywiście nie chodziło mu w tym o muzyczną wtórność wobec brytyjskiej legendy, bardziej chodziło o szacunek wobec blues-rockowej tradycji, którą przed laty muzycy Free współtworzyli.
Płyta Free At Last osiągnęła dziewiątą pozycję na liście wyspiarskich bestsellerów. Wytwórnia Island wykonała solidną robotę promocyjną: albumowi towarzyszyła pierwsza w historii zespołu książeczka z tekstami, a kilka tygodni przed premierą w prestiżowych magazynach muzycznych pojawiły się pełnostronicowe reklamy płyty.
Krytycy byli sceptyczni wobec Free At Last. Jeden z dziennikarzy napisał: ich brzmienie jest ciągle niezłe i w zasadzie można je rozpoznać po pierwszych taktach. Mocna, miażdżąca linia basowa Andy’ego Frasera podkreśla wszystko, co gra zespół, a Paula Rodgersa lepiej oglądać i słuchać niż jedynie słuchać, ponieważ jego głos jest już nieco zachrypnięty. Sformułowanie dotyczące głosu Rodgersa, zwłaszcza z perspektywy czasu brzmi raczej zabawnie, wszak gość do dziś ma świetną kondycję wokalną, a co dopiero w 1972 roku, kiedy miał 23 lata. Fani mieli zupełnie inne zdania na temat płyty. Oto, dla przykładu, opinie opublikowane przed laty. Nowy album Free to prawdziwe dzieło sztuki – głosiła jedna z nich, z kolei pewien Szkot ujmował rzecz tak: To cudowny album, pochodzący od niemniej cudownego zespołu.
Krążek Free At Last zaczynał się utworem Catch A Train, który był jakby zapowiedzią tego, co kilkanaście miesięcy później Paul Rodgers oraz Simon Kirke stworzyli wraz z Mickiem Ralphsem i Bozem Burrellem na pierwszym albumie zespołu Bad Comapny. Debiut tej supergrupy, jak ją wówczas określano, był znamiennym wydarzeniem w dziejach rocka. To jednak odrębna historia.Catch A Train to kompozycja Andy’ego Frasera, ale ducha nadaje jej łkająca gitara Paula Kossoffa.
Na drugim miejscu na płycie znalazła się napisana przez Rodgersa epicka kompozycja Soldier Boy zaczynająca się – zgodnie z tytułem – dźwiękami werbla (jakby wojskowego). Słychać w niej eksperymenty Kossoffa, który w zupełnie odmienny sposób zdecydował się wypełnić przestrzenie między tekstem utworu. Jeden z dziennikarzy opisał to w następujący sposób: Gdyby można było uzyskać dźwięk mgły przesuwającej się o świcie po bagnach, byłoby to właśnie to.
Potem następuje Magic Ship z lekko psychodelicznym cantem i fajnym, melodyjnym typowym dla Free refrenem. Jako ciekawostkę należy przypomnieć, że w połowie lat siedemdziesiątych utwór ten wykonywała Budka Suflera. Kolejny nieco amerykański numer to Sail On. Znalazł się on na drugiej stronie singla Little Bit Of Love – kompozycji, która na albumie Free At Last była postrzegana jako połączenie starego Free z nowym.
Piąty na płycie kawałek – zatytułowany Travellin Man pochodził z wcześniejszych sesji nagraniowych. W New Musical Expressnapisano o nim, że jest szybkim wściekłym numerem z oszalałą końcówką. To utwór, który idealnie nadaje się na początek koncertu. W ten sam sposób postrzegali go również muzycy.
Z kolei liryczna kompozycja Guardian Of Universe, w której Rodgers chciał wykorzystać pianino i nieskomplikowany podkład orkiestry, jest utworem bardzo osobistym i według niektórych opowiada o nienarodzonym (wtedy jeszcze nienarodzonym) dziecku wokalisty o imieniu Stephen. Dzięki udziwnionemu brzmieniu organów pisano o tym utworze, że ma coś w sobie apokaliptycznego.
Następny numer – Child był skierowany przez Rodgersa do pogrążającego się w narkotycznym nałogu Kossoffa. Całość płyty zamykał przykuwający uwagę utwór Goodbye. To ostatnia kompozycja, jaką podarował zespołowi basista Andy Fraser. Pisano o niej, że jest muzycznie rozklekotana i surowa, a jej jedynym spoiwem jest pieszczotliwy wokal Rodgersa.
Płyta Free At Last nie była dziełem na miarę Fire And Water. Co by jednak nie pisać na jej temat, trzeba stwierdzić, że to ostatnie studyjne dokonanie zespołu, nawet jeżeli okazało się ciut niższych lotów, to i tak plasowało się na poziomie dla wielu nieosiągalnym.
Krzysztof Borowiec