Czytelnicy pytają, e – Kurier odpowiada
„Wojny przewoźników” nie było – jak twierdzili w lipcu ub. roku prywatni przewoźnicy (obstają przy tym również obecnie) i nie ma „zmowy cenowej” – jak twierdzą teraz. Dlaczego zatem od 1 października szykuje się tak duża podwyżka cen biletów na trasach powiatu dąbrowskiego? – dopytują nasi Czytelnicy.
Niedawno otrzymaliśmy od jednego z naszych Czytelników e – mail tej treści: Czy moglibyście poruszyć sprawę olbrzymich podwyżek biletów do Tarnowa? Od października bilety miesięczne dla uczniów będą kosztować prawie pięć razy więcej, niż teraz. U obydwóch (jedynych praktycznie) przewoźników.
Pod sesją poruszającą kwestię ewentualnego wprowadzenia szynobusów na trasie Dąbrowa – Tarnów również pojawiają się niepochlebne komentarze pod adresem prywatnych przewoźników (zwłaszcza dwóch wiodących). Czytamy więc o „zmowie cenowej przewoźników” i że „busiarze podzielili strefy wpływów i drastycznie podnieśli ceny biletów – co na to starostwo?”. Nasi Czytelnicy nie oszczędzają „busiarzy” również we wcześniejszych publikacjach poruszających te tematy [zobacz tutaj: http://www.kurierdabrowski.pl/czytelnicy-pytaja-e-kurier-odpowiada-13
i tutaj:
http://www.kurierdabrowski.pl/czytelnicy-pytaja-e-kurier-odpowiada].
Także teraz, gdy pytamy osób korzystających z usług prywatnych przewoźników, nie usłyszymy zbyt wielu pochlebnych opinii:
Kiedy dojeżdżałam na studia do Krakowa i pojawiła się możliwość dojazdu z Dąbrowy do Krakowa, to od razu się przerzuciłam z busów. Dojazdy busami z Dąbrowy do Tarnowa w niedzielę z walizką wspominam koszmarnie. Byłam przywożona przez rodzinę na przystanek pod starostwem. Na następnym przystanku to o siedzeniu, albo postawieniu gdzieś dużego bagażu mogłaś zapomnieć. A pod starostwem, jak miałam ciężki bagaż, to też czasem musiałam czekać na następnego busa. Teraz nie jeżdżę busami, ale od znajomych słyszałam, że podrożały bardzo bilety. Ale mnie nie chodzi nawet o cenę przejazdu, tylko że więcej niż 3 zł. za przejazd w takich warunkach, to przesada. – komentuje była studentka.
– Sama dojeżdżam i też mam dziecko dojeżdżające busem do Tarnowa, do liceum. Te podwyżki, to będzie dla nas problem. Nawet już nie powiem, jak się czasem niewygodnie jeździ tymi busami. Teraz jeszcze za taką cenę. Kiedyś u was czytałam, że Urząd Miasta coś obiecywał parę lat temu, że będą połączenia wieczorne z Tarnowa, albo że będzie jeździł jakiś MKS z tego, co pamiętam. Ale się ten pomysł „rozszedł”, jak wszystko, co jest sensowne. Szkoda gadać. Ja akurat jestem skazana na busa, ale jakbym nie musiała, to bym tak na pewno nie jeździła. – mówi nasza rozmówczyni jeżdżąca busami na trasie Dąbrowa – Tarnów.
Co na te podwyżki cen biletów starostwo? – pytają nasi Czytelnicy.
– Monitorujemy sprawę busów, ale do nas należy tylko kwestia rozkładu, a nie cen biletów. Niestety nie mamy na to wpływu. Wiem, że jest problem z drastycznym wzrostem cen biletów. Cały czas zabiegamy i staramy się tak, żeby przywrócić ruch pasażerski pociągów. Musimy poczekać do 17 października na spotkanie z marszałkiem w tej sprawie. Z naszej strony jest chęć przywrócenia tego połączenia. Ta kwota, którą byśmy dopłacali do tych przewozów, to nie jest kwota, która by stanowiła trudność, jeżeli pomoże naszym mieszkańcom. „Piłeczka” leży teraz po stronie marszałka. Chcemy w tym gremium omówić te sprawy. Będzie starosta tarnowski, prezydent Tarnowa, burmistrz Żabna… – mówi starosta Tadeusz Kwiatkowski, który liczy, że tym razem – wspólnie z samorządami lokalnymi i z marszałkiem uda się uruchomić połączenie kolejowe między Dąbrową a Tarnowem; dla poprawienia łączności i jako alternatywę dla busów.
Starosta chce także zorganizować spotkanie z przewoźnikami autobusowymi:
– Nie może być takiego drastycznego skoku cen biletów. Takie spotkanie zrobimy; może na Stowarzyszeniu Samorządów. Niedługo będziemy decydować, kto na jakiej linii będzie jeździł, jeżeli wejdzie ustawa. Jeżeli od 1 stycznia wejdzie, to już nie będą sobie mogli wybierać, że na tej intratnej linii będą jeździć, a na tamtej nie. – tłumaczy Tadeusz Kwiatkowski.
Zapytaliśmy dwóch głównych „graczy” na „rynku przewozowym” m.in. o „zmowę cenową”, którą zarzucają im nasi Czytelnicy.
– Nic o „wojnie przewoźników” nie wiem. – twierdził w lipcu ub. roku Marek Kaczor, jeden z właścicieli „R.T.M. Trans”. Rok później właściciele dalej nic o tej „wojnie” nie słyszeli, a „zmowę cenową” uważają za pomówienie. Twierdzą również, że nie dogadywali się w sprawie podwyżek biletów. To konkurencja naśladuje ich ruchy:
– To nie jest absolutnie podwyżka cen biletów. To jest koniec promocji na bilety. Promocja była ponad rok. Wróciliśmy do cen sprzed promocji. Konkurencja robi to samo, co my. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Jak my kupiliśmy nowe samochody, to konkurencja też kupiła takie same. Nie ma żadnej „zmowy cenowej”. Myślę, że to są pomówienia. Nie dogadywaliśmy się w sprawie podwyżek cen. Nie uważam tego za „zmowę cenową”.
Właściciele „R. T. M. Trans” na razie nie myślą o konkurencji w postaci przewoźnika kolejowego.
W podobnym tonie wypowiada się Bogdan Pławecki:
– To nie są podwyżki, tylko powrót cen. W ub. roku np. na trasie Dąbrowa – Tarnów pojedynczy bilet też kosztował 4 zł. Konkurencja zaniżała ceny i musiałem się dostosować do tego. Konkurencja weszła na moje linie i zaniżyła ceny. Ja nie uważam, że to jest „zmowa cenowa”, ale każdy to może nazywać, jak chce. Ja też mogę powiedzieć, że oni mnie naśladują. Konkurencja kupiła nowe auta, to ja też się musiałem dostosować. Prawa rynku tak działają. Tamte ceny były dumpingowe i tak dalej jeździć się nie dało. Wszyscy mówią, że to podwyżka, a ja mówię, że powrót cen. Proszę sobie porównać ceny biletów z Tarnowa do Tuchowa. Tam jest jakieś 17 – 18 kilometrów i bilet kosztuje 5, 50 zł. Proszę sobie to sprawdzić. – mówi właściciel „Euro Pławecki Trans”, który dodaje, że konkurencja jest wskazana: – Połączenia kolejowe mogą nam zabrać klientów. Nam nikt nie dofinansowuje przejazdów. Będziemy wtedy musieli likwidować połączenia i ograniczać ilość kursów.
Według właścicieli konkurencyjnych firm nigdy nie było „wojny przewoźników”. Tak, jak obecnie nie ma też „zmowy cenowej”. „Busiarze” dowodzą również, że nie porozumieli się w sprawie podwyżek cen biletów. Mogła by być w tym stwierdzeniu nawet pewna logika, gdyby nie fakt, że podwyżka cen biletów (czy też powrót do stawek sprzed promocji – jak wolą przewoźnicy) bez porozumienia i tylko u jednego przewoźnika spowodowałaby automatyczne wykluczenie go z rynku. Kto bowiem, przy porównywalnych warunkach przejazdu, zdecydował by się zapłacić za bilet cztery złote, zamiast dwóch? I czy realnym jest, że druga strona nie skorzystałaby z okazji, by – nie podwyższając jeszcze chociaż przez jakiś czas cen – odsunąć z rynku konkurencyjnego przewoźnika?
Czas pokaże, czy – trawestując znane przysłowie – gdzie dwóch się biło, tam trzeci skorzystał. A tym trzecim może być prywatny przewoźnik kolejowy, który swoją działalność będzie prowadził również w oparciu o dopłaty samorządowe. Dąbrowskie starostwo jest gotowe na to dofinansowanie. Spotkanie wszystkich stron rozstrzygnie, czy pozostałe samorządy i marszałek również dołożą do tego swoją „cegiełkę”. Decyzja być może zapadnie już 17 października.
e – KD