CZY LEKARZE RODZINNI BĘDĄ POMAGAĆ NA ODDZIALE ZAKAŹNYM?
Z takim apelem do starosty dąbrowskiego oraz wojewody zwrócił się ordynator Oddziału Zakaźnego w Dąbrowie Tarnowskiej.
W programie Słowo za Słowo, dr Zbigniew Martyka mówił o bardzo trudnej sytuacji w dąbrowskim szpitalu. To jedyna placówka w regionie, która przyjmuje pacjentów z podejrzeniem koronawirusa. Tymczasem dochodzi też do wielu absurdalnych sytuacji kiedy lekarze Podstawowej Opieki Zdrowotnej odsyłają tam pacjentów ze zwykłymi infekcjami.
Dr Martyka mówi wprost – brakuje sił i rąk do pracy. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, nie będzie miał kto leczyć.
– Brakuje personelu, brakuje lekarzy. Pracy jest tak dużo, że jeden lekarz na dyżurze nie jest w stanie wszystkiemu podołać. Gdy jesteśmy we dwie osoby czy w trzy to dzielimy się tą pracą i każdy ma coś do roboty. Natomiast jak popołudniu czy na wieczór zostaje jeden lekarz to zupełnie już nie wiadomo w co ma ręce włożyć. I nic dziwnego, że lekarze nie chcą się zapisywać na dyżury na oddział zakaźny, bo wiedzą z czym to się wiąże.
Stąd apel, aby decyzją administracyjną przekierować lekarzy POZ na Oddział Zakaźny.
– Miałyby to być takie dyżury czterogodzinne, tutaj u nas do pomocy. No bo jeżeli lekarze rodzinni nie przyjmują pacjentów tylko odsyłają na Oddział Zakaźny, a przypomnę w całym kraju jest około 600 czynnych zakaźników, to my nie możemy pracować za wszystkich lekarzy rodzinnych. ewentualnie – tak jak było zapowiedziane – studentów medycyny. I chcielibyśmy aby te decyzje zapadły w ciągu kilku godzin, a nie kilku dni, ponieważ dezorganizuje to całkowicie pracę oddziału zakaźnego.
Dobre informacje są takie, że z przebadanych dotąd pacjentów na dąbrowskim Oddziale Zakaźnym, u żadnej nie potwierdzono koronawirusa. Tymczasem szpital w Dąbrowie Tarnowskiej otrzymał 750 tys. złotych z puli 3 mln złotych, które na walkę z koronawirusem przeznaczyła Grupa Azoty.
źródło: RDN Małopolska