Pierwsza połowa zdecydowanie należała do Wisły. Kompletnie nie było widać, że Jadowniczanka to drużyna celująca w awans do IV ligi.
Z kolei druga część spotkania należała już do… sędziego, który stworzył prawdziwy konkurs jedenastek. Aż cztery rzuty karne! – i każdy kontrowersyjny, zadecydowały o tym, że arbiter z Bochni stał się wrogiem publicznym numer jeden.