BRZYDKIE JABŁUSZKO
Statystyczny konsument, który kupuje żywność chce, aby była ładna.
Ładna to znaczy: równa, błyszcząca, o gładkiej skórce, jak pupcia niemowlęcia, jak twarz modelki z Photoshopa. Bez skrzywień, zmarszczek, kropek i dziurek. I niech będzie czerwone, co ma być czerwone, żółte, co ma być żółte, i zielone, co ma być zielone. Żadnych przebarwień.
Czyżby żywność powinna zmieścić swoją urodę w normie ustalonej przez konsumenta – konesera? Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy jej w naszych sklepach lub na targach nie brakuje. Można przebierać i wybierać. Przecież nas stać, no nie?
Sześć ślicznych, żółciutkich, dorodnych, bliźniaczych jabłuszek, koniecznie na tacce zawiniętej w folię. O, i jeszcze naklejka, niechaj sprawdzę. Produkt Polski. Jest? Jest. Więc jestem patriotą. Dbam o polskie rolnictwo.
Tak, statystyczny konsument wszystko wie o rolnictwie. Drży w patriotycznej obawie, że na przykład ustawa o ochronie zwierząt zrujnuje tę gałąź gospodarki. Bardzo drży, chociaż kocha zwierzęta. Ma kota lub psa, a czasami chomika lub kanarka. Ale nie patrzył w oczy lisowi w klatce i nie lubi robali. O bioróżnorodności oczywiście już słyszał, bo wciąż ktoś gdzieś o niej pisze, i opowiadają o niej politycy. I w szkole uczyli, że świat, który zamieszkujemy, jest niezwykły. Że stworzenia powołane do życia przez Naturę są różnorodne i nie do końca zbadane przez naukę. Że każda istota, czy to zwierzę, roślina, mikrob, owad, wirus, czy człowiek – ma tutaj określoną rolę do spełnienia. Dla życia, które istniało na Ziemi znacznie wcześniej, niż pojawili się na niej ludzie.
Statystyczny konsument wie o tym wszystkim, ale chce ładnego jabłka bez dziurki, w której pomieszkiwał robaczek, choćby czasowo. Być może ten konsument nie jest świadomy, że owad wybrał na domek właśnie dlatego to jabłuszko, że nie zostało ono nasączone trującymi, również dla konsumenta i jego dzieci, środkami chemicznymi? A? Ciekawe.
Moja babcia mawiała, że w przyrodzie nic nie ginie. Myliła się. Skąd miała wiedzieć, że wnuczka będzie żyła w czasach, kiedy w przemysłowych sadach stosuje się w sezonie trzydzieści chemicznych oprysków, żeby jabłuszko było ładne i żeby było go dużo. Jak najwięcej.
Bo klient, konsument, koneser piękności to nasz pan, który żyje w ciemnym królestwie Ekonomii.
Anna Morawiec