Blok „Trójka” już z centralnym ogrzewaniem!
Ciepło popłynęło w ponad 180. kaloryferach za pośrednictwem łącznie półkilometrowego odcinka rur w 55. mieszkaniach bloku nr 3 na os. Kościuszki.
Cała instalacja i prace z nią związane potrwały nieco ponad miesiąc (nie wyłączając weekendów i świąt), inwestycja pochłonęła prawie 430 tys. zł, a dokumentacja została już rozliczona. Mieszkańcy obecnie oczekują tylko na drobną „kosmetykę” w lokalach, a trwa już rozbiórka 90. pieców kaflowych w 45. mieszkaniach.
Ale to nic w porównaniu z trzema dekadami (!) oczekiwania na XXI wiek, który zawitał po wielu latach, w listopadzie 2017 r., do bloku komunalnego ogrzewanego dotąd węglem (ostatniego takiego na os. Kościuszki i przedostatniego w całej Dąbrowie Tarnowskiej).
Wreszcie mieszkańcy bloku nr 3 na os. Kościuszki odetchnęli z ulgą (dosłownie i w przenośni), gdyż zniknął problem pieców węglowych (i tego, jakim „opałem” się w nich paliło). Poprawi się więc także, poza jakością życia mieszkańców, jakość powietrza na osiedlu. Z takiego również tytułu dąbrowski samorząd, ojciec tego sukcesu i zarazem realizator jednej z bardzo ważnych obietnic przedwyborczych – pozyskał pieniądze na ten cel i mógł rozpocząć likwidację tych niebezpiecznych i nieprzystających do dzisiejszych czasów źródeł ciepła, uruchamiając uprzednio centralne ogrzewanie. Stąd duża dotacja w wysokości ponad 91 tys. zł. z Programu Obniżki Niskiej Emisji (PONE).
– Komisja dokonała odbioru robót. Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Drobne sprawy jeszcze wykańczają w bloku pracownicy, ale ciepło już popłynęło we wszystkich mieszkaniach, z czego cieszą się zwłaszcza mieszkańcy bloku nr 3, ale i my mamy powód do radości. Jeszcze trwają drobne demontaże pieców, bo pieniądze pozyskaliśmy pod warunkiem, że stare źródła ciepła zostaną zdemontowane. Z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska otrzymaliśmy dotację w wysokości ponad 91 tys. zł. oraz nisko oprocentowaną pożyczkę z Programu Obniżki Niskiej Emisji (PONE) z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w kwocie 53 tys. zł. Środki własne gminy wynoszą 286 tyś zł. Łącznie z przyłączem inwestycja kosztowała ok. 430 tys. zł. – mówi zadowolony burmistrz Dąbrowy Tarnowskiej.
Obaj z wiceburmistrzem Stanisławem Ryczkiem także odetchnęli z ulgą z co najmniej dwóch powodów. Co prawda wśród obietnic wyborczych Krzysztofa Kaczmarskiego znalazł się i ten postulat, lecz wypadki z 14 stycznia b.r. (o których pisaliśmy w tym miejscu: http://www.kurierdabrowski.pl/o-wlos-od-tragedii) jeszcze bardziej przyspieszyły jego realizację. Już w styczniowej rozmowie z e – Kurierem Dąbrowskim (bezpośrednio po zdarzeniu) zarówno burmistrz, jak i jego zastępca zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji i byli bardzo zdeterminowani, by zdążyć z instalacją centralnego ogrzewania przed zimą i nie kusić losu, który kilka miesięcy temu okazał się dla wszystkich niezwykle łaskawy.
– Kiedy się spotkałem z mieszkańcami bloku nr 3, powiedzieli mi, jak wygląda ta sytuacja z piecami węglowymi i wyrazili chęć zmiany ich na centralne ogrzewanie. Kiedy się dowiedziałem, że przez 30 lat się nie udało, to nie mieściło mi się w głowie, że przez tyle czasu się nie powiodło i że nawet nie próbowano tego zrobić. To mi się wydawało wręcz niemożliwe. W ubiegłym roku zaczęliśmy o tym myśleć i w tym roku pojawiła się dotacja. Ale też te zdarzenia, które miały miejsce w styczniu tego roku sprawiły, że nasza determinacja była ogromna – przyznał burmistrz. – Uzyskaliśmy maksymalną z możliwych dotację i pożyczkę na ten cel.
Przyznać należy, że obaj włodarze (burmistrz i jego zastępca) natychmiast zareagowali na ten palący problem, a jednocześnie niebezpieczeństwo, i uruchomili procedury zdążające do wyeliminowania groźnych źródeł ciepła w bloku. Obok tej emisji tlenku węgla, na którą zareagowały wówczas sprawnie trzy zastępy Straży Pożarnej, zdarzały się w tym bloku już wcześniej pojedyncze zatrucia zakończone hospitalizacją, a po zdarzeniach z 14 stycznia u jednego z mieszkańców trzeciej klatki detektor tlenku węgla wskazywał kilkakrotnie alarmowy poziom czadu. Sytuacja wymagała natychmiastowej reakcji.
Włodarze zaczęli działać. Zorganizowali bezzwłocznie zebranie z mieszkańcami i Strażą Pożarną, na którym rozdano wszystkim mieszkańcom detektory czadu. Wcześniej, w dzień zdarzenia, obecny na miejscu wiceburmistrz Stanisław Ryczek zlecił zakupienie kilku takich czujników (wszystkich, które były dostępne w sklepie, w sobotę, o tej porze) i rozdanie ich w pierwszej kolejności mieszkańcom trzeciej klatki (po jednym na każdą kondygnację).
Na zebraniu zorganizowanym kilka dni później, zgromadzeni zostali poinformowani, jakie działania mają podjąć w podobnej sytuacji, i ostrzeżeni przed niebezpieczeństwem. Strażacy zachęcali, by wzywać Straż Pożarną za każdym razem, gdy lokatorzy poczują zagrożenie tlenkiem węgla. Włodarze rozważali zaś, jaki system ogrzewania zostanie wprowadzony w „Trójce” i zobowiązali się, że zlikwidują niebezpieczne źródła ciepła. I dokonali tego – szybko, bo w dziewięć miesięcy od tego zebrania rozpoczęli prace, a w niespełna rok od tamtych wydarzeń zdążyli odebrać inwestycję.
„Po drodze” zrodziły się też poważne obawy i pojawiły przeszkody, które mogły zniweczyć starania samorządu. Warto przypomnieć, że pierwszy przetarg musiał zostać unieważniony z powodu braku oferentów, co wiązało się z koniecznością przeprojektowania i zmiany całej koncepcji ogrzewania!
– Blok jest zasilany istniejącą siecią ciepłowniczą. Po prostu nie znaleźliśmy wykonawcy na dwufunkcyjne piece i weszło centralne ogrzewanie zasilane z sieci. Zdając sobie sprawę z tego, jak krótkim czasem dysponujemy i że możemy stracić dotacje, daliśmy możliwość oferentowi złożenia ofert na jedną klatkę. Na każdą klatkę miał przypadać jeden oferent, ale to się okazało niewykonalne, bo napłynęła tylko jedna oferta! Stąd konieczność szybkiego przeprojektowania. Najpierw był pomysł indywidualnych kotłowni, ale jak zwykle życie weryfikuje plany. Pierwotny zamysł byłby dobry z tego względu, że każdy byłby panem swojego źródła ciepła, ale ze względu bezpieczeństwa obecne rozwiązanie jest lepsze i bezpieczniejsze; niezależne od źródła ciepłej wody – mówi burmistrz Dąbrowy Tarnowskiej.
Głównym wrogiem był czas, gdyż przekroczenie wyznaczonego terminu groziło odebraniem dotacji pozyskanej przez samorząd na ten cel. Liczył się dosłownie każdy dzień i urzędnicy rozpoczęli wyścig z czasem, który jednak zakończył się sukcesem.
– Z przyczyn tych perturbacji z przetargami, wykonawcy mogli zacząć w dosłownie ostatnim momencie, jeżeli chodzi o aurę. Była ogromna obawa, czy jakikolwiek wykonawca się zgłosi. Wcześniej nie mieliśmy jeszcze decyzji o dotacji i nie mogliśmy ogłosić przetargu. Jeżeli chodzi o instalację, to decyzja musiała być szybka i techniczna, że ciepło musi być doprowadzone od DDK, a nie od bloku nr 2. Pojawiły się problemy techniczne i okazało się, że połączenie z DDK sprawi, że instalacja będzie bardziej szczelna i wydajna, dzięki czemu nie będzie strat ciepła – wyjaśnił Krzysztof Kaczmarski.
Podczas wdrażania inwestycji pojawiły się również drobne problemy ze strony mieszkańców bloku. Co prawda lokatorzy zabiegali od dawna o wymianę pieców na centralne ogrzewanie, ale przez kilka dekad zabudowa lokali znacznie się zmieniła.
– Dużym dla nas zaskoczeniem było to, że spośród ogromnej większości mieszkańców, którzy z wielką nadzieją i wiarą oczekiwali na tę inwestycję, znaleźli się i tacy, w których przypadku musieliśmy korzystać z asysty Policji, by móc się dostać do mieszkania. Raz korzystaliśmy z asysty Policji i w 2. – 3. przypadkach jeszcze mieliśmy drobne problemy z mieszkańcami. Przy przekopie poszło gładko, ale w samym budynku było trudno, bo ktoś ma zrobioną zabudowę, zagospodarowane mieszkanie i każda ingerencja grozi w jakiś sposób uszkodzeniem. Przez zabudowę był problem, ale mieszkańcy są bardzo zadowoleni, że po tylu latach wreszcie to się udało zrobić, bo tracili już nadzieję. Wszyscy dołożyliśmy wszelkich starań, by zdążyć na czas i nie stracić dotacji – podkreślił burmistrz.
Nowoczesna instalacja będzie dobrze służyć mieszkańcom bloku nr 3.
– To jest instalacja ze stali węglowej najwyższej generacji, montowana na system zaciskowy. Zainstalowano pół kilometra rur plus sto metrów ciepłociągu z rur preizolowanych polietylenowych, zapewniających przesył ciepła bez strat. Zainstalowano ponad 180 kaloryferów panelowych i 180 zaworów termostatycznych z ogranicznikiem temperatury do 16. stopni w celu równomiernego rozpływu ciepła. Wykonawcą był Zakład Instalacji Sanitarnych „Olbud” z Buska – Zdroju – poinformował Krzysztof Kaczmarski.
Lokatorzy mieszkań komunalnych nie płacili za instalację kaloryferów i – trwające obecnie – usuwanie pieców węglowych. Nikt nie będzie musiał również płacić za sąsiadów, którzy nie wyrównają należności za ogrzewanie pomieszczeń.
– Nie ma takiego pojęcia płacenia za kogoś. W systemie wspólnoty mieszkaniowej każdy płaci tylko za swój lokal. Ciepło będzie rozliczane na poszczególne metry w lokalach. Mamy taki apel, żeby mieszkańcy uważali na termostat, żeby nie obniżać temperatur w pomieszczeniu otwieraniem okien, jak to się często dzieje, i się nie przegrzewać. To jest drogi zakup, ale dzięki temu wszyscy zaoszczędzimy, jeżeli będziemy kontrolować termostat, a nie otwierać okna, gdy poczujemy, że w mieszkaniu jest za ciepło. Jeżeli zdarzy się tak, że ktoś nie będzie płacił w lokalu, to nasze służby będą windykować należności. Wtedy będzie im naliczany dług. Jeżeli lokal jest w najmie, to my – jako gmina – musimy sobie z tym problemem poradzić. Staramy się działać tak, by takim lokatorom zapewnić prace interwencyjne, z których mogą pokrywać zadłużenie. To jest wygodne i dla mieszkańców i dla nas. Oni są zadowoleni, bo mają pracę i regulują długi, a my odzyskujemy pieniądze – wyjaśnił Krzysztof Kaczmarski.
Obecnie w bloku nr 3 trwa demontaż i usuwanie pieców kaflowych. Od poniedziałku uruchamiana była instalacja ciepłownicza, a w środku tygodnia zaczęły działać kaloryfery. Blok nr 3 na os. Kościuszki był jednym z ostatnich budynków w Dąbrowie Tarnowskiej ogrzewanych piecami węglowymi. Ostatnimi są bloki na Zazamczu.
us
Komentarz autorki:
Instalacja centralnego ogrzewania w bloku nr 3 na os. Kościuszki to niezaprzeczalny sukces samorządu, włodarzy gminy i urzędników, którzy zabiegali o pozyskanie funduszy na ten cel. Tym większy, że należało pokonać piętrzące się po drodze przeszkody (w tym problemy z przetargami, od dawna gnębiące gminę i mogące stawiać pod znakiem zapytania ważne inwestycje) oraz pracować pod presją czasu. I udało się to w niespełna rok. Ponadto sami samorządowcy (zwłaszcza burmistrz i zastępca) działali pod ogromną presją, gdyż zobowiązali się na zebraniu w obecności mieszkańców (w styczniu b.r.), że zrobią wszystko, by przed kolejną zimą wprowadzić centralne ogrzewanie i zminimalizować niebezpieczeństwo ponownej emisji tlenku węgla w bloku nr 3. Zwłaszcza, że tajemnicą poliszynela jest, że w bloku korzystano z tzw. „mieszanych” źródeł ciepła, a piece – nie we wszystkich przypadkach – były zainstalowane i użytkowane prawidłowo. Poza tym, mimo różnych opinii na ten temat, znaczna większość mieszkańców jest bardzo zadowolona z instalacji centralnego ogrzewania, o którą zabiegali od dawna. Stąd zarówno szybka reakcja na bezpośrednie zagrożenie życia wielu osób, którym była styczniowa emisja tlenku węgla na dużą skalę, jak i realizacja ważnej obietnicy przedwyborczej, w tym konkretnym przypadku były wzorowe, a samorząd wywiązał się z danego mieszkańcom słowa.