40 Lat „Czwórki” Led Zeppelin
8 listopada 1971 roku wydany został czwarty album Led Zeppelin. Na początku nie wzbudził szczególnego entuzjazmu krytyków. Z czasem jednak stał się jednym z najważniejszych krążków w historii rocka.
Do dziś nie ustalono ostatecznie jaki jest tytuł krążka (Four Symbols? Zoso?), zresztą o to właśnie chodziło muzykom. Podobnie rzecz ma się z okładką, która z powodzeniem może walczyć o zwycięstwo w kategorii „najmniej mówiące opakowanie płytowe w dziejach rocka”. Jimmy Page tak kiedyś o tym mówił: „Postanowiliśmy, że na czwartej płycie celowo ominiemy nazwę zespołu – na zewnętrznej kopercie nie będzie żadnej informacji. Nazwiska, tytuły i podobne rzeczy nie maja znaczenia… Ważna jest nasza muzyka. Powiedzieliśmy, że chcemy oprzeć się przede wszystkim na muzyce”.
Macierzysta wytwórnia Zeppelina – Atlantic Records nie chciała się zgodzić na projekt graficzny okładki. Ostatecznie – wskutek szantażu, że nie otrzyma taśmy matki – uległa zespołowi. Tak więc, na frontowej stronie znalazła się postać wiejskiego staruszka zgarbionego pod wiązką chrustu. Po rozłożeniu okładki okazywało się, że obraz z postacią wisi na zwalonej ścianie starej chatki pośród wyludnionej miejskiej scenerii z ubogimi ruderami i nowymi wieżowcami. Wnętrze okładki przedstawiało skalisty pagórek, na tle którego znajdował się pustelnik z kart tarota, który spoglądał na oddalone, otoczone murami miasto. U stóp pagórka umieszczono postać młodego adepta ofiarującego pustelnikowi swą służbę. Ten tajemniczy przekaz dodatkowo spotęgowany został przez cztery symbole, z których jeden zawierał napis ZOSO.
A muzyka? Krytykom od razu spodobał się utwór Stairway To Heaven, fani byli zachwyceni całym krążkiem. Muzycy odrzucili ostatecznie pomysł wydania skróconej wersji „Schodów do nieba” na singlu. Zaowocowało to tym, że album kupowano jak singel, a fakt ten szybko zaprowadził go na drugie miejsce w Stanach Zjednoczonych, zwiększając sprzedaż o następne pół miliona egzemplarzy.
W dwa lata po wydaniu krążka Schody stały się prawdziwym hymnem, a Jimmy Page mówił wówczas tak: „Uważam, że „Stairway” krystalizuje główne przesłanie zespołu. W tym utworze jest wszystko, co pokazuje zespół od najlepszej strony. Jest to dla nas kamień milowy. Każdy muzyk chce stworzyć coś trwałego – coś, co przetrwa przez lata”. Ostatecznie okazało się, że z „Czwórki” przetrwały także inne, znakomite utwory.
Otwierający płytę kawałek Black Dog to ciężki rock, mocno osadzony w bluesie, który osiągnął drapieżną siłę późniejszego o lata heavy metalu. Prosty w wyrazie, choć wcale nie w formie Rock And Roll szybko stał się klasykiem. W Battle Of Evermore, utworze zaśpiewanym przez Roberta Planta w duecie z popularną na Wyspach Sandy Denny, znakomicie połączona została konwencja szkockiego madrygału z charakterystycznym stylem Zeppelina.
Druga strona krążka, choć ciut słabsza od pierwszej, którą kończyły przecież „Schody” wcale jednak nie odstawała. Misty Mountain Hope, czy zakręcone i połamane rytmicznie Four Sticks nie mogły być obojętne. Może jedynie Going To Kalifornia – piosenka poświęcona Joni Mitchel była z nieco innej bajki. Za to finał krążka wyborny. Potężny, fenomenalnie „wybębniony” przez Bonhama numer When The Levee Break po prostu powalał.
Każdy z fanów Led Zeppelin ma swoje ulubione kawałki zespołu, jest jednak pewne, że w szpicy takich setek tysięcy list muszą się znaleźć numery z „Czwórki” i tu nawet nie myślę o „Schodach”, bo to rzecz niemal oczywista. Osobiście w ścisłej czołówce dokonań Zeppów od zawsze lokuję numer finałowy.
Na koniec jeszcze kilka ciekawostek. 11 listopada 1971 roku, w ramach promocji płyty w Anglii, zespół wyruszył w trasę po największych brytyjskich miastach. Cała trasa sprzedała się w ciągu doby. Z kolei sprzedaż dziewiętnastu tysięcy biletów na dwa londyńskie koncerty na Wembley Empire Pool trwała zaledwie godzinę.
W 1979 roku pismo „Melody Maker” uznało „Czwórkę” za jeden z najważniejszych albumów dekady. Na początku lat 90. periodyk „Guitar Word” umieścił longplay na liście najwspanialszych płyt w historii rockowej gitary, pisząc o nim: „Sergeant Pepper heavy metalu”. Z kolei 12 lat temu nasze rodzime pismo „Tylko Rock” głosami niemal dziewięćdziesięciu polski krytyków i najlepszych naszych muzyków w rankingu „100 płyt, które wstrząsnęły polskim rockiem” umieściło „Czwórkę” na miejscu 13. Na pozycji drugiej znalazła się wtedy „Dwójka” Zeppów, a na czele ich „Jedynka”.
Krzysztof Borowiec