KOMISJE WSPÓLNE RADY MIEJSKIEJ

Kontrowersyjna kwestia posesji w Brniku, której właścicielka przygarnęła i trzyma około 70 psów (miejsce ma być niezabezpieczone i zwierzęta mogą stanowić zagrożenie dla ludzi), wraca sprawa wiatraków w Nieczajnie Górnej, Dolnej (ale i kilku innych miejscowościach), której ponownie sprzeciwiają się mieszkańcy; w tym przedstawiciele młodego pokolenia wespół z radną poprzedniej kadencji, Kazimierą Wąż.
Ale również zarzut burmistrza Krzysztofa Kaczmarskiego o stosowanie populizmu przez radnych klubu PiS (chodzi o wniosek o dopłaty dla mieszkańców do wody) i – podsumowany salwą śmiechu – komentarz skarbnik gminnej Małgorzaty Bąby, że nikt poza nią prawdopodobnie nie czyta sprawozdania rocznego z wykonania budżetu (reakcja na wypowiedź może świadczyć, że skarbniczka trafnie oceniła stan wiedzy o głównym dokumencie gminy) – wszystkie te kwestie były poruszane podczas komisji wspólnych rady miejskiej.
Dariusz Lizak zawnioskował, by w ważnej dla gminy sprawie dotyczącej psów mogła się wypowiedzieć wolontariuszka TOZ-u, która przyszła specjalnie w tym celu na komisje wspólne. Wolontariuszka poinformowała, że w Brniku, na jednej z posesji znajduje się 70 psów. Poruszyła też warunki w kojcach gminy, gdzie czekają wyłapane bezpańskie psy (wspomniała, że kojce nie są zabezpieczone tak, jak powinny). Poprosiła o odniesienie się do sytuacji na Brniku i w kojcach gminnych. Psy są karmione sumiennie przez pracownika PSZOku i wolontariuszka zaznaczyła, że nie ma co do niego i jego pracy żadnych zastrzeżeń; ona sama również dokarmia te zwierzęta i chciałaby mieć w dalszym ciągu możliwość dbania o ich dobrostan.
Burmistrz wyjaśnił, że gmina na PSZOku w Szarwarku ma „przechowalnię” dla psów bezdomnych, zgłaszanych lub wyłapywanych przez służby gminne. Zostają przewiezione do Tarnowa, gdzie gmina ma umowę, o ile jest wolne miejsce.
W budżecie jest tylko ok. 200 tysięcy zł z przeznaczeniem na bezdomne zwierzęta.
Wolontariuszka zwróciła uwagę, że z kolei w Brniku psy zagrażają ludziom, bo częściowo chodzą luzem (około 10 psów). Podczas poprzedniej interwencji TOZ naliczył 69 czworonogów; część zwierząt jest trzymana w piwnicach posesji, część najprawdopodobniej spłonęła podczas pożaru (nie zdołały się wydostać – zwłoki mają być zakopywane z tyłu budynku, obok rowu melioracyjnego, z którego właścicielka posesji pobiera wodę dla żyjących psów). Należy zaznaczyć, że pobudki, którymi kieruje się ta kobieta są pozytywne; najprawdopodobniej jednak nie potrafi realnie ocenić sytuacji. Zbiorowisko psów – z oglądu przedstawionej sytuacji – nie wskazuje na żadną pseudo hodowlę, lecz (jak zostało to określone) „zbieractwo” psów. Właścicielka zabiera bezdomne zwierzęta do siebie, by zapewnić im dom; niestety też – jak dowiedzieliśmy się później – ludzie złej woli podrzucają jej kolejne zwierzęta, gdy chcą się ich pozbyć. Dochodzi również do niekontrolowanego rozrodu, stąd trudno realnie zweryfikować liczbę psów, tym bardziej, że właścicielka nie chce nikogo wpuszczać na swą posesję, twierdząc – jak zaznaczył burmistrz – że uczestnicy interwencji chcą jej ukraść psy.
– My naprawdę nie walczymy na złość tej pani; nikt z nas nie chce robić jej krzywdy. Psy nie są szczepione, ani sterylizowane; mogą się mnożyć w sposób niekontrolowany – zaznaczyła wolontariuszka.
Właścicielka posesji jest przekonana, że działa dla dobra psów; na miejsce podczas interwencji Policja wpuściła jedynie przedstawiciela gminy; inspektor TOZ. Nie da się oszacować z całą pewnością, ile psów było tam na początku, przed pożarem jednego z pomieszczeń, ani ile realnie jest ich teraz. Właścicielka odbiera każdą interwencję jako atak na nią, a psów formalnie, zgodnie z prawem na razie nie da się odebrać. Wiceburmistrz Stanisław Ryczek poinformował, że gmina nie zajmuje się „hodowlami” zwierząt, lecz bezpańskimi zwierzętami.
– Jeżeli jest dręczenie (interwencja, jak w Brniku – psy trzymane razem, nieszczepione) następuje interwencja powiatowego lekarza weterynarii i policji, i gmina miałaby obowiązek zająć się zwierzętami, gdyby była decyzja tych organów, natomiast nie przejmie nielegalnego „schroniska” – stwierdził Stanisław Ryczek.
Grupa radnych (pod przewodnictwem Dariusza Lizaka, pomysłodawcy, który zaproponował i sporządził dokument) złożyła projekt uchwały dot. ustalenia dopłat do taryfowych grup odbiorców usług w zakresie zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków na terenie Gminy Dąbrowa Tarnowska.
Radny już wcześniej informował o tym szczegółowo również za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych, gdzie relacjonował i przedstawiał projekt uchwały, tłumacząc, ile oszczędności dla mieszkańca przyniesie wprowadzenie uchwały i że jest to związane ze zużyciem wody (kto więcej zużyje, automatycznie będzie miał większą ulgę). Dariusz Lizak przedstawił to również na komisjach wspólnych.
– Zastanawiałem się nad tym wnioskiem i chciałbym zapytać wnioskodawców, jaka intencja Wam przyświecała? Czy chcieliście uratować przed zgubą mieszkańców tymi 50. – złotymi, które chcemy dopłacić? Mała tolerancja jest z Waszej strony tych zabiegów, które wykonaliśmy w ostatnich latach, żeby woda kosztowała dzisiaj w Dąbrowie tyle, ile kosztuje, a nie więcej. Ja wiem, że miło by było mieszkańcom rozdać półtora miliona zł, ale jak sami wiecie, dzięki temu półtora mln zł, uzyskaliśmy 30 mln zł na rozwój wodociągów i dzisiaj trochę was nie rozumiem, bo jak była kwestia podnoszenia podatków, to byliście na „nie”, a dzisiaj tę kwotę 700 tys zł, którą uzbieramy z trudem w wyniku podatków, chcecie rozdać jeszcze razy dwa mieszkańcom i co tym zyskacie? Nie robić przy tych wodociągach nic? Poczekać, żeby woda podrożała, jak w innych miejscach, za dwa, trzy lata drugie tyle? Stawaliśmy na głowie przez ostatnie dwa lata, mimo tych wszystkich perturbacji (np. brak możliwości podniesienia taryfowych opłat kosztował nas w RPWiKu prawie milion zł) to i tak tę cenę wody utrzymaliśmy. Jeżeli znacie mapę cen, to jesteśmy miejscem z najtańszą wodą w regionie, ale to się udało utrzymać dzięki ogromnym inwestycjom, ogromnemu wysiłkowi ostatnich lat, kiedy ceny różnych mediów, płac i wszystkiego wzrosły 100, 200, a nawet 300 % procent (same usługi). I dzisiaj chcemy lekką ręką rozdać to, co byśmy mogli pomnożyć, tak jak w przypadku tego półtora mln zł, dziesięć razy, a może nawet, tak jak powiedziałem, dwadzieścia. To czego radni chcą? Zatrzymać ten rozwój wodociągów? Nie budować tych wodociągów dalej? Rozdać kasę i czekać, żeby woda podrożała, bo jeżeli rozdamy kasę, nie będzie inwestycji, nie będziemy zatrzymywać tych wzrastających i galopujących kosztów, to woda będzie musiała podrożeć. Jak tak popatrzę na wnioskodawców, to nawet są wśród nich przedsiębiorcy i tak się zastanawiałem, czy u siebie też w firmie rozdajecie, jak się uda parę zł zorganizować, zamiast na inwestycje, to rozdajecie pracownikom? Nie bardzo słyszałem o takich wersjach, a mówię to z goryczą, bo gdybyśmy nic nie zrobili na tych wodociągach, to bym nawet zdania nie wypowiedział, ale była dopłata do wody, która się ciągnęła wiele lat i jak z osiem lat temu likwidowaliśmy tę dopłatę, to pytaliśmy mieszkańców: „ty wiesz, że ty masz dopłatę do wody?” „Nie wiem, przecież płacę tyle, ile powinno być”. I dzisiaj z tym trudem wielkim wypracowane pieniądze chcemy rozdać. RPWiK przyjmie stratę półtora mln zł, 2 mln zł; przyjmie wszystkie pieniądze, tylko nasza odpowiedzialność jest m.in. za cenę wody i za to, co się w wodociągach będzie działo, bo stoimy w obliczu bardzo poważnych zadań w RPWiKu; bo już nie raz mówiłem, że musimy rozdzielić sanitarną i opadową kanalizację, bo ona nas „zjada” na co dzień. Jeśli tego nie zrobimy, to będziemy dalej pchać wodę z sołectw i z miasta na oczyszczalnię, a każdy metr sześcienny oczyszczania wody to są koszty i my dzisiaj oczyszczamy tę wodę. Jak nie rozdzielimy tych dwóch systemów, to będziemy dalej tę wodę oczyszczać i płacić za to pieniądze. A pompy pracują na oczyszczalni dzień i noc; wyprodukowaliśmy za ubiegły rok 300 tys. kilowatogodzin, co spowodowało to, że zapłaciliśmy połowę tych pieniędzy, które płaciliśmy dwa, trzy lata temu. Co by było, gdybyśmy tego nie wybudowali, gdybyśmy rozdali te pieniądze tak, jak wy chcecie dzisiaj? Bylibyśmy nie z wodą po 15 zł, tylko z wodą po 25 zł. Co by było, gdybyśmy nie wykonali tych wszystkich inwestycji począwszy od Tarnowa do Dąbrowy i w obrębie Dąbrowy? A za co będziemy robić dobudowy wodociągów dla tych mieszkańców, którzy się dzisiaj budują, przychodzą i proszą: „zróbcie tę kanalizację, zróbcie wodę, bo my się wprowadzamy na jesień, my się wprowadzamy na wiosnę”. Co im powiemy? Że daliśmy do tego gościa wodę, co ma w poważaniu oszczędzanie, bo temu, co dużo wody zużywa, dużo dopłacimy, a temu, co oszczędza, mało dopłacimy? To gdzie logika w tym jest? Odpowiedzcie na to pytanie, bo może ja nie zdroworozsądkowo myślę? Jaka była wasza intencja, bo jak popatrzymy, że uratujemy tymi 50. zł nawet niezbyt zasobną rodzinę, to ja logiki w tym nie widzę. Ale może nie wszystko widzę i nie wszystko muszę widzieć. Tylko przed populizmem my wszyscy powinniśmy się uchronić, bo chyba tę intencję w tym wszystkim odczuwamy, bo innego uzasadnienia nie widzę. Przecież każdy pieniądz, który dzisiaj trafia z zewnątrz do gminy, musi być pokryty naszym pieniądzem (w każdym projekcie z pieniędzy zewnętrznych gmina musi partycypować w określonych procentach z własnego budżetu – red.). Dzisiaj będziemy podejmowali uchwałę – 750 tys zł, za chwilę będzie samochód, za chwilę będzie kolejna droga, marszałek ogłosi nabory na boiska, na place zabaw, na te wszystkie inwestycje, które się wokół dzieją i czym my pokryjemy ten budżet? Wyczarujemy te pieniądze? Ale jeszcze zwróćcie państwo uwagę. Wy chcecie wydać pieniądze na bieżące wydatki. Dzisiaj największy problem samorządów, to jest pieniądz bieżący, bo z inwestycyjnym sobie jakoś radzimy – pożyczka, kredyt, zewnętrzne pieniądze – różne rozwiązania… Ale pieniądz bieżący jest tylko z podatków – jak go rozdamy, to w przyszłym roku podatki muszą wzrosnąć; nie ma innej możliwości. A pieniądz bieżący to drożejąca energia, wzrastające pensje, utrzymanie szkół, przedszkoli, żłobka – to wszystko, co się na bieżąco dzieje. My nie możemy rozdać mieszkańcom pieniędzy wziętych z kredytów, bo weźmiemy półtora milion zł kredytów i przekażemy mieszkańcom za wodę. No weźcie, panie Darku, panie Bartku – przedsiębiorcy – wytłumaczcie mi to, bo ja nie jestem przedsiębiorcą, tylko samorządowcem. Jak to zrozumiem, to zagłosuję razem z wami, tylko naprawdę my tu wszyscy pracujemy i mamy w głowie to, że jutro, pojutrze, za rok, za pięć lat musi rozwój gminy trwać, bo jak się nie będzie to działo, to się będziemy wszyscy źle czuli i za cztery, pięć lat z czym pójdziemy do mieszkańca? Powiemy, że byliśmy mało odpowiedzialni? No przecież te 52 mln zł na inwestycje, to się nie urodziło samo i nie urodziło się bez naszych pieniędzy, a wiele tych inwestycji, które w ciągu roku się dzieją, bo sami widzicie jest drugi miesiąc po przyjęciu budżetu, a my już musimy szukać pieniędzy na pokrycie środków zewnętrznych, bo przyszło 780 tys zł, do tego trzeba dołożyć drugie 780 tys zł. To co: mamy „Totolotka” wysyłać, bo naprawdę, jak zobaczyłem ten wniosek i tyle było dyskusji, i mieszkańcy w ogóle nie mieli świadomości, że mają dopłatę do wody, bo wszyscy to wkoło polikwidowali, to my chcemy dzisiaj w drugą stronę, tylko na co i po co, jak czeka nas – jak wspomniałem – to rozdzielenie wodociągów. Zrobiliśmy z Akademią Górniczo-Hutniczą dyskusję i projekt, to tam trzeba na to minimum 20 mln zł; minimum! Rozbudowa oczyszczalni, która już jest pełna, musi kosztować 10 mln zł – jeden generator! A magistrala z Tarnowa do Dąbrowy i z Dąbrowy do Odporyszowa dopiero jest w połowie zrobiona za te 15 mln zł, a milion kosztuje średnio 1 km; kilometrów do zakończenia inwestycji zostało 14. To co zrobimy? Bo RPWiK będzie miał koszty awarii i te koszty awarii będzie ponosił dalej, tylko te koszty awarii będą „zjadać nam ogon”, bo woda nie będzie taniała, a drożała, bo awaria w warunkach tej magistrali nie kosztuje ani 2 tys zł, ani 5 tys zł, ani 10, tylko kosztuje ogromne pieniądze. I w całej tej sytuacji my chcemy obniżyć cenę wody. Woda u nas jest po 15, 49 zł z kanalizacją, a u sąsiadów – w Ryglicach na przykład – 27,66 zł, w Ciężkowicach – 27, 66 zł, w Wierzchosławicach – 20 zł i jeżeli mielibyśmy najdroższą tę wodę w regionie, to bym rozumiał, że nawet opiniodawczo jakieś gesty próbujemy wykonać, ale jak my mamy wodę najtańszą i tyle kosztów ponieśliśmy, żeby tę cenę utrzymać, to jaka intencja tego wniosku jest? Ewidentnie populizm – mówił burmistrz Krzysztof Kaczmarski, zwracając się do wnioskodawców o zaniechanie populistycznych projektów uchwał. Włodarz dotąd raczej nie reagował aż tak na inne propozycje grupy radnych i nie tłumaczył tak szczegółowo zależności między dopłatami dla mieszkańców, a późniejszym ewentualnym brakiem pieniędzy na bieżące funkcjonowanie gminy.
Dariusz Lizak poinformował, że w proponowanym projekcie uchwały podane zostały źródła finansowania i wyszczególnione kwoty dopłat w taryfach.
A teraz następne pytanie: kto się zgodzi dzisiaj odstąpić od zaplanowanych w budżecie inwestycji i przeznaczymy te półtora miliona zł; co likwidujemy z inwestycji (chociaż te inwestycyjne tylko w części miałyby możliwość być przekazane)? Należy wyjaśniać pewne sprawy, żebyśmy mieli naprawdę tak rozświetlone myślenie i wszyscy wiedzieli, co z takich decyzji wyniknie – dodał, w toku dyskusji, burmistrz.
– Ale przepraszam bardzo: dostajecie państwo wszyscy sprawozdanie roczne z wykonania budżetu. Proszę mi powiedzieć, czy choć raz ktoś w ogóle to przeczytał, oprócz mnie? – powiedziała – już poirytowana – skarbniczka gminna, co spotkało się ze śmiechem na sali, gdyż radni z każdej strony sceny politycznej i w wielu samorządach lokalnych udowodnili wielokrotnie swoje wiadomości z tego zakresu, a sprawozdanie roczne z wykonania budżetu niekoniecznie stanowi tę jedną „lekturę”, którą „statystyczny” Polak (w tym przypadku radny) czyta na rok.
Jedną z kwestii, którą poruszono na komisjach był Sprzeciw mieszkańców wobec planowanej inwestycji budowy stacji bazowej telefonii komórkowej Nieczajna Górna (40 podpisów mieszkańców).
Z informacji podanej przez prowadzącą komisje wspólne Józefę Taraskę wynika, że przeciw telefonii wystąpiła Nieczajna i Szarwark. Nie jesteśmy jednak pewni, czy chodzi o maszt telefonii komórkowych, gdyż w toku dyskusji radni i uczestnicy wzajemnie się poprawiali. Na komisje wpłynęły bowiem dwa sprzeciwy wobec „farm wiatrowych”, a przed sesją do pism dołączył trzeci. Sprawa jest tak istotna społecznie, że zasługuje jednak na oddzielną publikację, która pojawi się w przyszłym tygodniu na portalu e-Kurier Dąbrowski.
– Została u nas wydana decyzja o aktualizację stacji telefonii komórkowej. Wcześniej w Szarwarku została wydana i do dzisiaj nie została skonstruowana. Prawdopodobnie powód jest taki – próbowałem dzwonić do wnioskodawcy, on już przekazał sprawę następnej osobie, że nie znaleziono możliwości przejścia zasilania kablowego do tej stacji. Teraz nawet nie jest wymagana decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach, bo ustawodawca zapisał stację telefonii jako nieszkodzącą środowisku. Jeżeli chodzi o inne lokalizacje, była wydana decyzja lokalizacji takiej stacji w Lipinach i pani sołtys jest obecna, wie w jakim miejscu. Pan starosta badał sprawę, bo do niego się zwrócono pismem, dlatego, że jeszcze nie było wydane pozwolenie na budowę i nie znalazł podstaw do niewydania pozwolenia. Następna jest wydana prawomocna decyzja na lokalizację stacji takiej w Nieczajnie i to jest za domem ludowym, bardziej w polach, koło drogi gminnej i tam nie mieliśmy prawa nie wydać. Był wniosek, nikt się nie odwołał, dostęp do naszej drogi był, więc taka decyzja została wydana. Było ogłoszenie oczywiście o tym na BIPie, a co do dalszego procedowania to nie wiem, nie badałem, czy jest ze strony starostwa pozwolenie, czy nie. Z naszej strony to tyle – tłumaczył Stanisław Ryczek
Czy ten maszt telefonii komórkowej, który był zaplanowany na Pańskiej Górze, po stronie Szarwarku, czy ten projekt upadł całkowicie, czy na razie jest wstrzymany, przewleczony w czasie? – pytała Józefa Borowska-Marciniak.
Wiedzę w tej sprawie miał radny Dariusz Lizak, który potwierdził, że inwestycja jest procedowana i cały czas forsowana.
Jednak największa dyskusja na komisjach toczyła się wokół budowy wiatraków na terenie gminy Dąbrowa Tarnowska. Stanowisko Rady Miejskiej w Dąbrowie Tarnowskiej w sprawie planów budowy farm wiatrowych było już na starcie negatywne, mieszkańcy jednak chcieli mieć całkowitą pewność. Podczas komisji wspólnych rozpatrywano dwa protesty przeciw budowie wiatraków: mieszkańców Szarwarku oraz Nieczajny Górnej i Nieczajny Dolnej. Na obradach pojawili się szczegółowo przygotowani do dyskusji przedstawiciele mieszkańców tych miejscowości na czele z byłą radną, Kazimierą Wąż. Młode pokolenie zadało sobie wiele trudu, by przygotować relacje dokumentalną z miejscowości w Polsce, gdzie mieszkańcy są niezadowoleni z obecności wiatraków. Przedstawiciele inwestora nie zostali dopuszczeni do dyskusji, gdyż nie byli świadomi obowiązku wcześniejszego zgłoszenia do zabrania głosu. Więcej na temat przebiegu dyskusji w oddzielnym artykule.
us