Dzisiaj:
Piątek, 22 listopada 2024 roku
Cecylia, Marek, Maur, Wszemiła

KŁOPOTLIWE SĄSIEDZTWO?

24 sierpnia 2021 | komentarzy 8

Od co najmniej ośmiu lat trwa konflikt między rodziną zamieszkującą lokal komunalny w budynku, gdzie mieści się Środowiskowy Dom Samopomocy w Oleśnicy a przedstawicielami i podopiecznymi placówki.

Pani Marzena z bliskimi, których dom rodzinny strawił ogień, zamieszkała tam pierwsza, w lokalu komunalnym na tyłach budynku. Później, od frontu, utworzono placówkę terapeutyczną dla niepełnosprawnych. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak zaczął się konflikt i co było jego zarzewiem, ale obecnie jedynym ratunkiem dla obu stron wydaje się zapewnienie pani Marzenie z dziećmi i rodziną innego lokalu.

Kobieta deklaruje, że chętnie przeniesie się w inne miejsce, gdyż chce zapewnić rodzinie bezpieczeństwo. Obawia się o zdrowie i życie swoje i bliskich i – jak mówi – jest na skraju wytrzymałości. Dyrektor  ŚDS w Oleśnicy, Irena Kawa, mówi to samo i nie wie, ile jeszcze zdoła znieść.

Wciąż jedna albo druga strona wzywa policję; prokuraturze dobrze znana jest ta sprawa. Pani Marzena jest bezradna; nie wie już, co ma robić i chce wezwać do Oleśnicy jeden z popularnych telewizyjnych programów interwencyjnych. Wójt mówi, że czeka na telewizję; gdyby miał lokal zastępczy, to by go już dawno udostępnił. Obie strony tracą nadzieję na rozwiązanie tej patowej sytuacji i obawiają się, do czego może jeszcze dojść, jeżeli znikąd nie otrzymają pomocy. Wójt rozkłada ręce, bo – jak mówi – w tej sytuacji nie jest już w stanie nic więcej zrobić. Nie pomogło nawet postawienie muru mającego oddzielić skonfliktowane strony!

Pani Marzena mówi otwarcie: boi się o zdrowie i życie swoje oraz bliskich. Szczególnie obawia się o dzieci. Jak mówi, niejeden raz w ich stronę poleciały kamienie rzucane przez podopiecznych ŚDS, a z okien spadają doniczki z kwiatami. Jej zdaniem opiekunowie nie sprawują należytej pieczy nad podopiecznymi ośrodka, którzy – jak twierdzi kobieta – mogą zagrażać również sobie i innym. Pani Marzena dowodzi, że była świadkiem sytuacji, gdy jeden z niepełnosprawnych wybiegł, niepilnowany, z budynku na ulicę. Na szczęście nie przejeżdżał wówczas żaden samochód. Kobieta opowiada, że podopieczni ośrodka zachowują się agresywnie wobec niej i jej rodziny; często zdarzają się wyzwiska, znieważanie, a nawet groźby karalne. Na dowód prezentuje nam kilkusekundowe amatorskie nagranie wykonane komórką przez jej brata. Nagranie jest słabej jakości, ale widać na nim matkę pani Marzeny, stojącą tyłem do nagrywającego sytuację syna. Z naprzeciwka, zza budynku wychodzą dwie osoby. Słychać wyzwiska i zniewagi. Kobieta dowodzi, że na nagraniu widać atak słowny podopiecznych ŚDS na jej matkę i brata oraz kierowanie wobec nich gróźb karalnych. Starsza kobieta i jej syn mieli usłyszeć groźby użycia przemocy. Jak mówi kobieta, od tej chwili rodzina żyje w jeszcze większym strachu, ale najgorszy, według niej, jest brak pomocy i obojętność instytucji, w których szukała wsparcia. Pani Marzena mówi, że mimo wielokrotnego wzywania Policji, żadna z interwencji nie przyniosła oczekiwanego skutku, a jej rodzina nadal obawia się o życie.

Pani Marzena opowiada, że, gdy trafili do lokalu komunalnego po pożarze ich domu rodzinnego, a w budynku nie było jeszcze ŚDS, było spokojnie i bezpiecznie. Problemy zaczęły się niedługo po otwarciu Środowiskowego Domu Samopomocy w Oleśnicy.
To wówczas, zdaniem kobiety, wszystko się zaczęło: wyzwiska, znieważanie, spadające z okien doniczki z kwiatami, rzucane kamienie, życie w ciągłym strachu, zagrożeniu i obawie; zwłaszcza o dzieci. Kobieta mówi, że boi się, gdy w ośrodku otwierają się okna: nigdy nie wiadomo, co może spaść z góry. Życie w ciągłym napięciu staje się dla niej nie do zniesienia. Pani Marzena deklaruje, że najchętniej by się stamtąd wyprowadziła, ale od czasu pożaru nie zdołali odbudować domu rodzinnego. Nie mają funduszy, by zapewnić sobie nowe lokum, a pomocy znikąd nie widać.

Kobieta opowiada, że to nie tylko wyzwiska, zniewagi czy groźby karalne, ale szereg drobnych i większych złośliwości, codziennych uciążliwości czy stwarzania sytuacji konfliktowych. Jakiś czas temu pojawił się problem z zatkanym szambem: z szamba na zewnątrz wypływały nieczystości, które dostawały się również do wody. Pani Marzena nie otrzymała pomocy, mimo że sygnalizowała problem. Mówi wręcz, że wójt Witold Morawiec sprawę zlekceważył, a dyrektor ośrodka, Irena Kawa, zdaniem kobiety, śmiała się jej w twarz. Pani Marzena podkreśla, że interweniując wielokrotnie w urzędzie, nigdy nie znalazła zrozumienia u wójta. Twierdzi, że włodarza gminy nie obchodzi, co dzieje się w ŚDS i w jakich warunkach żyje jej rodzina w najbliższym sąsiedztwie.

– Żadna interwencja w tej sprawie nie przyniosła rezultatu. To nic nie daje, a my tu nie wytrzymujemy w takich warunkach. Wciąż się boję o bezpieczeństwo mojej rodziny. Na pewno nie będę bezczynnie czekać, aż coś nam spadnie z okna na głowę, albo polecą w naszą stronę kamienie. Nie mam już żadnego wyjścia: wezwiemy telewizję! – skarży się kobieta.

Dyrektor Środowiskowego Domu Samopomocy w Oleśnicy, Irena Kawa, zaprzecza słowom pani Marzeny. Mówi nam, że nic takiego nie miało nigdy miejsca. Jej zdaniem podopieczni boją się tej rodziny i unikają wszelkich konfrontacji. Nie są zdolni do żadnej agresji. Jak mówi – w oknach budynku zainstalowano siatkę, a tam, gdzie jej nie ma, usunięto klamkę, zaś brama do ośrodka jest zamykana. Ponadto, jak przekonuje dyrektor ŚDS, nad podopiecznymi cały czas czuwają opiekunowie, nigdy nie zostają sami, bez nadzoru. Od jakiegoś czasu ośrodek jest monitorowany, a jedno z nagrań dostarczono już Policji.

– Ten problem tak naprawdę trwa już ósmy rok. Przyznaję, że mamy ogromny problem: nie możemy swobodnie prowadzić zajęć; jesteśmy wyzywani, wyklinani, ubliżają nam. Wiecznie słyszymy słowa, że „mamy stąd wypier…” – nie będę kończyć z szacunku do pani i z kultury. Jesteśmy naprawdę ciągle wyzywani – nie tylko my, ale też nasi podopieczni. Są sprawy sądowe i wiecznie policja tu u nas jest i jesteśmy wiecznie przesłuchiwani, i w prokuraturze też sprawa była, ale jest tego tyle, że dokładnie już nie pamiętam. Sprawy sądowe też już mieliśmy. Teraz też będzie pewnie kolejna sprawa, bo też zeznawałam – ostatnio drzwiami dostałam w twarz, wchodząc na swoją posesję od strony wyjścia ewakuacyjnego. Zostałam uderzona drzwiami i też wzywaliśmy policję. Jest bardzo ciężko i coraz trudniej to znosić. Piszą skargi na nas, a my nie piszemy skarg, bo już nie mamy do kogo. Prosimy tylko wójta –  i teraz też go będziemy prosić – o eksmisję tych Państwa. Wiemy, że jest problem z lokalem zastępczym, ale już sami nie wiemy, co robić, jak robić i do kogo zwrócić się z prośbą, żeby jakoś nam pomógł. Bardzo często jesteśmy zmuszeni wzywać policję, bo jeżeli wychodzimy z podopiecznymi na pole, chcemy poprowadzić zajęcia, a nie da się, bo cały czas nas wyzywają, przeklinają, ubliżają nam, czy podopiecznym, to wzywamy policję, bo co ja mam robić? – mówi, bezradnie, dyrektor Środowiskowego Domu Samopomocy w Oleśnicy, Irena Kawa.
Już naprawdę chwilami nie wiem, co mam robić. Ostatni przykład: kosimy trawę przed ośrodkiem (bo do naszych zajęć należy m.in. dbanie o ośrodek, o ogród; wewnątrz i na zewnątrz) i nasz pracownik pomagał podopiecznym, miał kosiarkę w ręce, wyszła ta pani, tak go przeklinała, tak go wyzywała… Czym mój pracownik sobie na to zasłużył, czym??? Naprawdę mamy ciężko; nie wiem, kto jest w stanie nam pomóc, naprawdę nie wiem. Mam monitoring od pewnego czasu, jeżeli są takie sytuacje, zgrywam to na płytkę i nawet jedna płytka została policji już przekazana w jednej sprawie.

Poprosiliśmy dyrektor ośrodka o odniesienie się do nagrania dostarczonego nam przez panią Marzenę, o którym mowa wyżej.

 – Ja pani gwarantuję, że to nie jest prawda. Widziałam też nagranie – udało mi się zobaczyć  jedno nagranie, które ta pani dostarczyła na policję – i, proszę mi wierzyć, ona wyzywa i przeklina, a zaniosła to na policję, mówiąc, że to nasi podopieczni przeklinają. Widać na nagraniu jak nasi podopieczni (dwie osoby) stoją, nic się nie odzywają, natomiast słychać głos tej pani, jak przeklina; bo akurat słychać ten głos. Może to samo nagranie pani też dostała? Mogę pani przysiąc, że nigdy coś takiego nie miało miejsca; nigdy nasi podopieczni nie używali wulgarnych słów w stosunku do tej pani, ani jej rodziny. Nasi podopieczni, jak te panie wychodzą z domu i widać je zza ogrodzenia, tak się denerwują, tak się stresują i tak siedzą cichutko, że nawet się nie odzywają słowem, a niektórzy z nerwów dostają padaczki –  muszę pani powiedzieć – bo w takim są stresie. Ja już w ostatnim czasie zastanawiałam się, czy dobrze robię, wzywając policję, bo widzę, jak po tych licznych interwencjach podopieczni nerwowo reagują na policję, jak się boją tej sytuacji. Ja zawsze im tłumaczę, że pan policjant przyjechał nam pomóc. Wie pani: to są osoby chore, często z niepełnosprawnością intelektualną. Każdy taki zewnętrzny bodziec, zakłócanie spokoju, bardzo źle na nich wpływa, więc staram się im tego zaoszczędzić, ale prowadząc zajęcia na polu, które są nieodzowną częścią naszych codziennych zajęć terapeutycznych, nie jestem im w stanie zapewnić spokoju, bo natychmiast pojawiają się sąsiadki. Gdyby pani porozmawiała z naszymi podopiecznymi, to oni sami by pani powiedzieli, jak nasi sąsiedzi się do nich zwracają. Nigdy nie było takiej sytuacji, żeby, nie daj Bóg, podopieczny kierował jakieś słowa wulgarne w stosunku do tych ludzi; oni się ich panicznie boją, naprawdę, proszę mi wierzyć! My mamy wyjście ewakuacyjne od tamtej strony, czyli od tej strony, gdzie oni mają drzwi, i kiedyś chciałam z podopiecznym zrobić porządek na tych schodach, pozamiatać, pozmywać, posprzątać, i weszłam tam. Te panie nie wiedziały, że ja stoję za drzwiami i dostałam tymi drzwiami. Oczywiście od razu zaczęły wyzywać, przeklinać: „żebyśmy stąd wypier…, bo to jest ich; że mam się z tej strony w ogóle nie pokazywać”. Nawet okien nie wolno nam uchylić czy otworzyć, rozumie pani???  Proszę mi wierzyć, my naprawdę wszystko robimy, żeby się tu nam dobrze i bezpiecznie pracowało, ale te panie nam nie pozwalają. Wiem, że napisały skargę do wojewody – wszędzie (!) – one wszędzie na nas piszą skargi. My już nie wiemy, do kogo zwrócić się z prośbą, żeby nam pomógł i ich stąd po prostu zabrał, bo jeżeli ich stąd nie zabiorą, to dalej wszyscy będą przeżywać codzienny dramat. Wiem, że mieszkańcy całej wioski zbierali podpisy pod pismem, które mieli zanieść do wójta, o eksmisję tych Państwa. Nie jesteśmy z tym sami i odosobnieni z tym wielkim problemem, bo wiem, że cała wioska również. Mam  jeszcze podjechać do radnego, porozmawiać z radnym na ten temat, może będzie nam w stanie w jakiś sposób pomóc. Jako przedstawicielka placówki jestem gotowa podpisać się pod pismem mieszkańców Oleśnicy – deklaruje dyrektor ŚDS.

– Jeżeli jesteśmy na polu, to owszem: drzwi do budynku są otwarte, ale zawsze jest brama zamknięta. Dlatego zostało zrobione ogrodzenie, mamy bramę i bramkę zamykaną, żeby zapewnić bezpieczeństwo, no chyba że sprzątamy, jesteśmy wszyscy na polu. Jest część podopiecznych, którzy pomagają, angażują się, rozumieją potrzebę i potrafią to zrobić, bo przecież nie wszystkie osoby mamy niepełnosprawne intelektualnie; mamy też takie osoby, które samodzielnie funkcjonują w domu, więc i tutaj angażują się we wszystkie treningi, które oferujemy jako placówka. Niepełnosprawni nawet nic się nie odzywają do tych Państwa, jeżeli coś robią, to te panie stoją zwykle za murem. Wójt postawił nam taki ogromny mur, nie wiem, czy pani widziała, ale niestety to i tak nic nie dało. Wójt postawił mur przy ogrodzeniu, tam, gdzie jest kort tenisowy; też to nic nie dało, a te panie sobie teraz płachtę rozłożyły między jednym murem a drugim. Ten mur miał odgrodzić częściowo nas, bo jeżeli my tak źle działamy na tych sąsiadów, to niech nie patrzą na nas, jeżeli nie chcą na nas patrzeć, ale to nie zdało żadnego egzaminu, nie przyniosło żadnego rezultatu, bo i tak zachodzą za mur, stoją i dalej wyzywają, przeklinają, ubliżają… Jeżeli nie przyjdą z tej strony, to przyjdą z tamtej, a przecież nie będę robiła twierdzy i odgradzała się z każdej strony dwumetrowym murem, bo to i tak nic nie da, bo krzyczą tak głośno, że choćby mur był nie wiem jak potężny, te krzyki i przekleństwa będzie słychać. W tym momencie, proszę mi wierzyć, jest nam bardzo ciężko. Wójt też chciałby pomóc, ale jak przychodzimy, tłumaczy nam, że nie ma lokalu zastępczego. My naprawdę nie chcemy robić nikomu na złość, ale ja też muszę poprowadzić zajęcia. Jak mamy zajęcia kulinarne i przygotowujemy np. kotleta, a to mięso trzeba ubić, to zaraz jest na nas skarga, że się tłuczemy i hałasujemy, że jest głośno, a to są odgłosy normalnego dnia, normalnej pracy. Teraz na czas pandemii nie ma treningów kulinarnych, bo korzystamy częściowo z cateringu, więc jest trochę inaczej, ale dla tych Państwa wszystko jest źle, cokolwiek byśmy nie zrobili. Czego nie zrobimy – też jest źle. Już dziesiąty rok pracujemy; przez pierwszy rok naszego funkcjonowania jako placówki z sąsiedztwem układało się jako tako, a potem się zaczęło w drugim roku naszej pracy i to już naprawdę było strasznie. Pamiętam, jak kontrola nawet była z Krakowa – to był pierwszy rok naszej pracy; to było w maju – one tak nas wtedy wyzywały, przeklinały, że policję wezwałam i policja przyjechała, i panie z Krakowa na kontrolę, i ochronę też wezwałam, bo nie mogliśmy sobie poradzić. Tak się zaczęło i tak się ciągnie od ośmiu lat. Po dobroci chcieliśmy, żeby te stosunki z sąsiadami były dobre; jeżeli mieliśmy jakiegoś grilla czy choinkę, to częstowaliśmy, zapraszaliśmy, żeby tylko było dobrze. Tu naprawdę nie musiał być powód do niezadowolenia, cokolwiek się tym Państwu nie spodobało, to od razu się zaczynało… Na początku nie było tu ogrodzenia, więc staraliśmy się jakoś to odgrodzić, żebym mogła z podopiecznymi wyjść na pole i bezpiecznie prowadzić zajęcia, więc pracownicy robili to ogrodzenie, a one już krzyczały, bo „one mają prawo przechodzić przez naszą posesję”, więc byłam przeklinana i wyzywana, i do dnia dzisiejszego tak jest. Najlepiej by było tych Państwa zabrać i zapewnić im inny lokal, bo to by było, jak pani powiedział, z korzyścią dla jednej i drugiej strony. Chciałabym jakoś to już zakończyć i może ktoś mógłby nam pomóc. Może to i dobrze by było, żeby telewizja się tu pojawiła, bo z zapewnień wiemy, że cała wioska stanie po naszej stronie, my staniemy po stronie wioski, bo wszystkim jest trudno w tej sytuacji i jakoś wszystkich to dotyka, te panie zostaną tak naprawdę same – powiedziała dyrektor Irena Kawa.

Wójt Olesna, Witold Morawiec, nie jest w stanie potwierdzić, czy ww. pismo z podpisami mieszkańców wpłynęło do urzędu. Jak mówi, przebywa obecnie na urlopie i sprawdzi to zaraz po powrocie.

Skontaktowaliśmy się z policją, by dowiedzieć się, ile zawiadomień odnotowano z jednej bądź drugiej strony, i o jakim charakterze.

– Żebyśmy mogli udzielić informacji, musimy mieć na piśmie, czy ta pani sobie tego życzy. Bo pani redaktor się zwraca w sprawie tej pani Marzeny. Do momentu, kiedy nie będę mieć wyjaśnionej kwestii prawnej, czyli upoważnienia od tej pani, czy od drugiej strony, do podania ilości zgłoszeń, które ona tutaj miała prowadzone, czy też spraw, to ja nie wiem, czy ona sobie tego życzy, żeby udzielać takich informacji. Takie rzeczy wolimy mieć na piśmie. Nawet dziennikarz, gdyby chciał uzyskać taką wiedzę, powinien mieć takie upoważnienie na piśmie, bo pani występuje niejako w jej imieniu. Jeżeli ta pani twierdzi, że ma tam tak poważny problem, to może złożyć zawiadomienie w tutejszej jednostce policji. Przecież jednostka policji jest otwarta. Jeżeli obawia się o własne życie i zdrowie, też może złożyć zawiadomienie. Zawiadomienie można złożyć w formie i pisemnej, i ustnej, ale jednak powinna osobiście złożyć zawiadomienie. Może być to pismo kierowane do jednostki – na czas pandemii i większej ilości zachorowań była możliwość składania takich zawiadomień pisemnie. Musiałaby jednak w jakiś sposób wziąć osobiście udział w czynnościach. Ale jeżeli pani redaktor chce wiedzieć, czy są zawiadomienia jednej czy drugiej strony konfliktu, bądź uzyskać inne informacje na ten temat, to ja muszę mieć upoważnienie, bo pani w tym momencie występuje w ich imieniu. Pod informacje publiczną nie podlegają informacje, które są prywatne. Jeżeli chce, jedna czy druga strona, złożyć zawiadomienie, to jak najbardziej. Jeżeli składała, to powinna wiedzieć, co się dzieje i ma prawo wglądu do postępowania jako osoba zawiadamiająca, jako pokrzywdzona – wyjaśnia rzeczniczka prasowa KPP w Dąbrowie  Tarnowskiej, Ewelina Fiszbain – Jeżeli coś już minęło i było rozpatrywane, to jest to sprawa zakończona i ta pani musiała dostać powiadomienie o zakończeniu sprawy, ale jeżeli nie mówiła wcześniej o takim fakcie, bo np. zapomniała, może przyjść złożyć zawiadomienie, tylko w przypadku gróźb karalnych itp., chodzi o to, czy ona w tej chwili się obawia o własne życie. Można złożyć zawiadomienie, jeżeli dzieje się to teraz; w przeciągu roku, ale jeżeli nie była to już sprawa rozpatrywana, która została zakończona. Bo jeżeli sprawa trafiła już do prokuratury, prokuratura wydała decyzję, to jest to sprawa zakończona.

W Prokuraturze Rejonowej w Dąbrowie Tarnowskiej otrzymujemy potwierdzenie, że ze strony pani Marzeny wpłynęły trzy zawiadomienia: m.in. o znieważanie, kierowanie gróźb karalnych, zaczepianie, ubliżanie, fałszywe oskarżenia przed organami ścigania. Ostatnie, z czerwca b.r., o kierowanie gróźb karalnych.

– Wszystkie skończyły się odmową wszczęcia postępowania, bo nie potwierdzono tych zarzutów. Nie ma na to żadnych dowodów – wyjaśnia Prokurator Rejonowy Waldemar Malec.

Ze strony ŚDS, jako instytucji, nie wpłynęły na razie żadne zawiadomienia.

Czy, i ewentualnie kto, byłby w stanie pomóc obu stronom – trudno powiedzieć, skoro od ośmiu lat nikomu nie udało się znaleźć wyjścia z, coraz trudniejszej sytuacji. Wójt Olesna nie ukrywa, że gmina nie dysponuje obecnie lokalem, do którego mogłaby się przeprowadzić pani Marzena z rodziną. Czy pismo mieszkańców Olesna do wójta odmieni sytuację i przyniesie przełom dla obu stron?

Ula Skórka

fot. UG Olesno


Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Internautów. Administrator portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin - zawiadom nas o tym (elstertv@gmail.com).

Komentarze

  1. 25 sierpnia 2021 o 09:06
    Ha :
    "Nie ma na to żadnych dowodów – wyjaśnia Prokurator Rejonowy Waldemar Malec." Taaaa najlepiej umorzyć, bo "nie ma dowodów" a prokurator ma mniej roboty. Skąd my to znamy?
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +9 (w sumie : 13)
  2. 26 sierpnia 2021 o 16:51
    Ona :
    Ewidentnie widać że pani Marzena ma za dużo czasu !!! Czy pomocą dla niej i jej rodziny nie było otrzymanie mieszkania komunalnego !!??!?!
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +9 (w sumie : 11)
  3. 26 sierpnia 2021 o 19:05
    Don Wasyl :
    To jest lokalna patologia i recydywa
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +7 (w sumie : 9)
  4. 26 sierpnia 2021 o 19:32
    Ga :
    Zróbmy z tym porządek
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +8 (w sumie : 10)
  5. 26 sierpnia 2021 o 20:26
    Ja :
    Każdy mieszkaniec zna sytuacje. Strach koło nich przechodzić czy przejeżdżać, wyzywaja,sprzeklinają, dobrze że zrobili im to "getto" to jest dla ludzi bezpieczniej. Niech wzywają tą telewizję i opowiedzą o sobie
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +5 (w sumie : 7)
  6. 26 sierpnia 2021 o 20:54
    ta.... :
    Niech ta pani Marzena podwinie rękawy i zabierze się do pracy.Nie podoba się ? Postara się o własny lokum a nie żąda od innych. Z jakiej racji ma jej ktoś dawać mieszkanie? Widać silna w "pysku" a do roboty nie? Powinna być dawno ukarana i wyeksmitowana.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +6 (w sumie : 8)
  7. 29 sierpnia 2021 o 18:55
    Z ukosa. :
    DO Ha; zgadzam się z Tobą w zupełności w kwestii działania Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Tarnowskiej. Sam osobiście zgłaszałem na piśmie dowody nie do obalenia i co ? - wszczęto postepowanie , lecz zostało umorzone .Panowie Prokuratorzy działają w imię tzw." zależności od strony przeciwko , ktorej jest zgłoszone przestępstwo. Nic dodać nic ująć.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +4 (w sumie : 10)
  8. 30 sierpnia 2021 o 16:47
    Czerwone brygady :
    Kiedy w końcu lokalni włodarze zaczną działać w tej sprawie
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +4 (w sumie : 6)

Skomentuj (komentując akceptujesz regulamin)