CZYTELNICY PYTAJĄ, E – KURIER ODPOWIADA
Jeden z naszych Czytelników prosił o interwencję w sprawie zamkniętych od dłuższego czasu dąbrowskich „Orlików”. Nie mamy jednak dla Czytelników dobrej wieści – wg informacji od burmistrza nie ma szans na otwarcie tych obiektów sportowych przed rozpoczęciem roku szkolnego. Na pocieszenie zostają do dyspozycji otwarte place zabaw w parku i na osiedlach.
Jeden z Czytelników napisał do redakcji e – mail tej treści:
Mówi się cały czas: „sport to zdrowie”. Dzieci, żeby dużo czasu spędzały na świeżym powietrzu, nie przy telefonach, konsolach itp. Gdzie mają wychodzić dzieci? Orliki, za nasze pieniądze wybudowane, są pozamykane. Dzieci muszą kombinować, żeby pokopać w piłę. Proszę, żeby się ktoś tym zajął. Z góry dziękuję.
Poprosiliśmy burmistrza Dąbrowy Tarnowskiej o komentarz w tej sprawie. Czy jest szansa na udostępnienie dzieciom i młodzieży „Orlików” w mieście i gminie jeszcze w czasie wakacji?
Okazuje się, że szansa na to jest nikła, a powód dość prozaiczny; abstrahując już od samych obaw związanych z rozprzestrzenianiem pandemii.
Tego typu obiekty w czasie pandemii muszą być nadzorowane, by nie przebywała tam jednocześnie większa niż dozwolona liczba osób na metr kwadratowy. Trudno jednak w czasie wakacji znaleźć osoby pilnujące, a opłacenie takich usług w czasie, gdy samorząd – podobnie jak inne jednostki w Polsce – boryka się z problemami finansowymi, nie wchodzi w grę.
– Odpowiedzialny za niestosowanie się do przepisów jest właśnie burmistrz i gmina i jeżeli nie zabezpieczymy tych wymogów, to się narażamy na poważne tarapaty – również finansowe. Być może komuś się tak wydaje, że: „otworzyć obiekt i zostawić”. Nie da się tak zrobić, bo jest określona powierzchnia; w stosunku do powierzchni trzeba przeliczyć osoby i zapanować nad tym przez cały dzień, bo te dzieci przychodzą i do południa, zwłaszcza wieczorem młodzież przychodzi, i te rygory należy przestrzegać. Jeden „Orlik” mamy na Westerplatte, drugi mamy na dole, przy MGOSiRze, mamy w Smęgorzwie i w każdym jest inna powierzchnia. Największy jest chyba przy MGOSiRze, później ten na Westerplatte, a najmniejszy w Smęgorzowie. Trzeba by zatrudnić osoby i one by musiały pilnować tych obiektów sportowych, żeby w każdej chwili były te obostrzenia spełnione. Jest czas wakacyjny i nie byłoby innego wyjścia – trzeba by zatrudnić. W tych tarapatach finansowych, w jakich dziś jesteśmy, jeszcze jakby to dołożyć, to naprawdę jest mało realne. Na basenie rejestrujemy 50, 60 dziennych wejść, hala sportowa też, to wszystko funkcjonuje, tylko klienta nie ma i nikt nie płaci. Ja rozumiem i podzielam, że młodzi powinni gdzieś wyjść, pograć w piłkę, poćwiczyć, ale taki jest na dzisiaj świat. Jeżeli się zdarzy, że na metrze kwadratowym (w obiektach gdzie jest przewidziana dana liczba na metr kwadratowy) będzie więcej osób, to trzeba się liczyć z tym, że jeżeli nie spełnimy tych warunków, będziemy karani. Na tych obiektach sportowych jest taki wymóg. Na „Orliku” nie może przebywać więcej, niż określona liczba osób, a jeżeli się zdarzy, że będzie więcej i będzie kontrola, to tak się skończy, jak się już w różnych miejscach kończyło, że zostaną nałożone kary – wyjaśnia Krzysztof Kaczmarski.
us