Mieszkańcy ul. Piłsudskiego oprotestowali budowę bloku
Uważają, że będzie to budynek o charakterze socjalnym i zamieszka tam, jak zaznaczają w piśmie do burmistrza, patologia. – Nic bardziej mylnego – dementuje wiceburmistrz, który podejrzewa, że musiało dojść do nieporozumienia.
Zapewnia, że blok na działce należącej do gminy miał być w całości komunalny (bez mieszkań socjalnych), o zwykłym standardzie i opłatach za czynsz, a zamieszkać tam miały uczciwe rodziny z dziećmi, które oczekują na swoje lokum, lecz nie stać ich na zakup własnego mieszkania na wolnym rynku.
Gmina musiała się jednak ugiąć przed naciskiem niezadowolonych mieszkańców ulicy Piłsudskiego, którzy obawiają się napływu rodzin patologicznych wraz z budową nowego bloku.
– Nie do końca rozumiem obawy mieszkańców ul. Piłsudskiego; nie wiem, skąd mają takie wiadomości. Absolutnie nie chodziło nam o budowę bloku socjalnego, bo całe budynki socjalne już mamy w Szarwarku, Brniku, Nieczajnie Dolnej i w Gruszowie. Chodzi nam o budowę mieszkań komunalnych dla rodzin z dziećmi, których nie stać na zakup własnego mieszkania czy budowę domu. To normalne, uczciwe rodziny, które mają trudniejsze warunki mieszkalne. To nie są osoby z wyrokami eksmisji czy za zakłócanie porządku, albo stwarzające różne problemy dla otoczenia. Nie tworzymy mieszkań dla rodzin patologicznych. Burmistrz tłumaczył to na początku bodaj siedmiu mieszkańcom, którzy przyszli w tej sprawie do urzędu, ale się nie powiodło. Próbowaliśmy dotrzeć do ludzi z tym komunikatem. Potem trafił do burmistrza list protestacyjny, który podpisało 170. mieszkańców ulicy Piłsudskiego. Burmistrz powiedział, że nie będzie występował przeciw mieszkańcom – poinformował zastępca i sekretarz Stanisław Ryczek.
Jedna z mieszkanek i jednocześnie nasza Czytelniczka, zapytana, czy wie o tej sprawie i co na ten temat uważa, powiedziała:
– Nie zapisałam się na razie na listę w urzędzie, ale rozważam taką możliwość i pewnie zrobię to w najbliższym czasie. Dotąd z mężem próbowaliśmy na własną rękę szukać mieszkania, ale to nie jest takie łatwe. Boimy się brać dużego kredytu, bo w życiu różnie bywa. Obydwoje pracujemy i mamy dzieci. Nie jesteśmy żadną patologią. Jak pewnie duża część rodzin nie tylko w Dąbrowie Tarnowskiej, nie mamy możliwości swobodnego zakupu mieszkania, a tym bardziej budowy domu, a jednak chcielibyśmy stworzyć jakieś miejsce dla naszej rodziny. Szkoda, że osoby w podobnej, co nasza sytuacji, są „wkładane do jednego worka” z obibokami, którzy mogą, ale nie chcą pracować i siedzą gdzieś tam pod blokiem, piją, zaniedbują rodzinę i robią zadymy w bloku, a jeszcze pobierają pieniądze z MOPS – u. My nie wyciągamy ręki po pieniądze z gminy, ale nie stać nas też na zakup własnego mieszkania. Z zapłatą za czynsz w normalnej stawce w takim mieszkaniu nie będziemy mieli problemu. Zawsze solidnie płacimy wszystkie rachunki i nie uchylamy się od żadnych obowiązków. Szkoda, że w ludziach pokutuje takie zdanie, że jeżeli rodzina nie ma własnego mieszkania, to albo jest jakaś nieudaczna, albo straciła mieszkanie, bo to patologia. Czytałam już o całej sprawie w mediach. Co prawda troszkę nie dziwię się, że ludzie z Piłsudskiego obawiają się takiego sąsiedztwa, bo może myślą, że ten komunalny blok będzie potem zasiedlany przez jakiś „element” i zrobi się z niego socjalny. Takie historię się dzieją; w Dąbrowie są takie bloki. Wiadomo, że nawet jeden taki lokator robi problem wszystkim pozostałym rodzinom, a co dopiero więcej takich. Ale wydaje mi się, że i tak nie powinno się „wsadzać wszystkich do jednego worka”, bo z tego co wiem, jest w Dąbrowie trochę podobnych rodzin do naszej i one naprawdę są uczciwe i normalne, a nie patologiczne – mówi nasza Czytelniczka, która zastrzega, żeby nie podawać jej nazwiska.
Blok komunalny (a na tej działce docelowo zmieściłyby się nawet dwa) miał powstać na 25 – arowej działce gminnej po dawnej bazie SKR, gdzie obecnie działa komis samochodowy.
– Zrobiliśmy pierwszy ruch i chcieliśmy ustalić warunki budowy. W tym celu poinformowaliśmy też sąsiadów z ulicy Piłsudskiego, że mamy w planie powstanie takiego budynku. Mieli prawo ustosunkować się do tej decyzji. I wtedy pojedynczy mieszkańcy zaczęli przychodzić do burmistrza, a potem wpłynął ten list protestacyjny podpisany przez tyle osób. Burmistrz w związku z tym umorzył to postępowanie – relacjonuje jego zastępca.
Gmina więc podjęła decyzję o sprzedaży tej działki, ale żaden z trzech przetargów nie doszedł do skutku. Nikt chętny się nie zgłosił. Teraz gmina chce zakupić podobną działkę (do pół hektara), ale w innym miejscu w mieście. W grę wchodzi również zamiana. Jak na razie na ofertę, która znalazła się na oficjalnej stronie urzędu miejskiego, odpowiedziało dwie osoby. Wiceburmistrz nie ukrywa jednak, że gminie zależy na gruntach w mieście; w miarę blisko centrum, gdyż nie chodzi o budynek socjalny (ten częściej mieści się poza miastem; co z racji charakteru jest zwykle wskazane), a komunalny.
– Jak na razie zgłosiły się dwie osoby. Jedna działka mieści się na pograniczu ul. Oleśnickiej i Morzychny; niedaleko tego nowoczesnego gospodarstwa rolnego Państwa Kowalów. Druga jest przy ulicy Szarwarskiej, za rzeką. Jeszcze troszkę poczekamy i zobaczymy, czy wpłyną jeszcze jakieś oferty – słyszymy od Stanisława Ryczka, który deklaruje, że w tym względzie gmina dopnie swego i wybuduje taki budynek, gdyż jest on niezwykle potrzebny rodzinom, które uskarżają się na gorszą sytuację mieszkalną, a nie należą do tzw. „patologii”, której tak obawiają się mieszkańcy ulicy Piłsudskiego.
– My jesteśmy zdeterminowani, żeby wybudować ten budynek, bo coraz więcej osób chce mieć mieszkanie, a warunki nie każdemu pozwalają na zakup na wolnym rynku czy budowę domu. Takie rodziny z dziećmi do nas przychodzą i pytają, czy możemy im pomóc. I co mamy im powiedzieć? Że nie? Na naszej liście mamy ok. 50 takich osób – mówi Ryczek i wyjaśnia, że gmina rozważa różne rozwiązania dotyczące budowy tych mieszkań. – To by były oczywiście mieszkania w najem. Część pieniędzy pochodziłaby z budżetu państwa przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Bank po rozliczeniu inwestycji i zasiedleniu mieszkań, wraca do 40% kosztów.
Wiceburmistrz objaśnia dokładnie różnice między mieszkaniami komunalnymi a socjalnymi. Różnica polega głównie na standardzie i tym, ile za ten standard trzeba będzie zapłacić.
– Nie mówimy o budynkach socjalnych, bo zamieszkują je osoby, wobec których sąd daje gminie nakaz zorganizowania jakiegoś mieszkania. Minimalne warunki to 7 metrów kwadratowych powierzchni na osobę. Oznacza to, że trzy osoby możemy umieścić na 25. metrach. Te mieszkania socjalne na wsiach nie mają centralnego ogrzewania. Są tam piece węglowe, albo takie ogrzewanie na prąd z licznikiem; na żetony lub na kartę. Tacy mieszkańcy z zasiłków okresowych lub celowych z opieki społecznej płacą bardzo niski czynsz – ok. 1 zł za metr. Mają wodę, ale nie mają gazu. Ubikacja jest wspólna; na korytarzu. Gmina daje im trochę opału.
My chcemy wybudować blok komunalny, o wyższym standardzie niż socjalny, z zarządcą, z wyższym czynszem, ale dalej na poziomie, który rodziny mogą zapłacić. To są rodziny, które będzie stać potem na zapłacenie czynszu najmu wg średnich cen w Dąbrowie, tj. 2.50 zł od metra kwadratowego plus media. Będzie oczywiście centralne ogrzewanie i doprowadzone media. Z góry mamy chętne rodziny i chcielibyśmy, żeby w takim bloku było kilkanaście mieszkań.
Gmina wciąż jest zainteresowana programem „Mieszkanie plus”, ale założenia tego projektu w obecnym kształcie nie przystają do realiów mniejszych miast czy miejscowości, ani możliwości niektórych samorządów lokalnych. Są jednak deklaracje ze strony rządu, że ma się to niedługo zmienić.
– Burmistrz był na spotkaniach z ministrem w sprawie programu „Mieszkanie plus”. Są obietnice ze strony rządu, że najtrudniejsze warunki tego programu ulegną zmianie. Myśmy się na ten program załapali. Ten program jest jednak trudniejszy, bo za mieszkanie w tych blokach trzeba by zapłacić od 12 do 20 zł za metr kwadratowy. To jest ok. 600 zł za 50-metrowe mieszkanie za wynajem. Tylko się obawiamy, czy na naszym rynku minimum 12 zł od metra się sprawdzi? – rozważa zastępca burmistrza, który jednak deklaruje, że gmina nie zrezygnuje z budowy takiego bloku.
W budżecie gminy na 2018 r. uwzględniono kwotę 500 tys. zł. na pierwsze kroki związane z powstaniem nowego bloku komunalnego dla osób z listy oczekujących na mieszkanie. Chodzi o pozyskanie gruntów i wykonanie projektu budowlanego. Wiceburmistrz Stanisław Ryczek liczy, że w ramach tych pieniędzy z budżetu, uda się prawdopodobnie jeszcze doprowadzić media do działki lub położyć fundamenty.
– Możemy kupić gotowy projekt i dostosować go do lokalnych realiów. Oczywiście zakup gruntu musi zaakceptować rada miejska, ale to dopiero wtedy, gdy będziemy mieli ustaloną lokalizację działki. Wykonanie podzielimy na cykl dwuletni – informuje Stanisław Ryczek.
Budowa bloku komunalnego ruszy prawdopodobnie w 2018 r.
us