Kontrowersje na sesji wokół obwodów szkolnych
– To się już zwyczajem robi na sesjach, że najpierw Pani Taraskowa straszy burmistrza, a później Pani Ania – tak skomentował przewodniczący Jacek Sarat uwagi Józefy Taraski nt. ewentualnych podwyżek cen wywozu śmieci (w kontekście przyszłych wyborów) i zastrzeżenia dyrektor SP 2 Anny Fido do ustalonych bez konsultacji z rodzicami – a według niektórych, niekoniecznie zgodnych z wolnością konstytucyjną – zmian granic obwodów szkół w gminie.
Tym razem sesję w gminie zdominowały kwestie oświatowe i podjęcie uchwały w sprawie „analizy ekonomicznej i organizacyjnej funkcjonowania szkół i przedszkoli na terenie gminy Dąbrowa Tarnowska” oraz „projektu dostosowania sieci szkół podstawowych i gimnazjów do nowego ustroju szkolnego”.
Kontrowersje wzbudził przegłosowany pomysł radnych, który wypłynął jeszcze na komisjach – zmiany granic obwodów szkół SP 1 i SP 2. Sam projekt jednak wymusza reforma szkolnictwa.
Na sesji pojawiła się również dyrektor Niepublicznej Niepłatnej Szkoły Podstawowej z Niepublicznym Niepłatnym Oddziałem Przedszkolnym w Żelazowce, która odpowiadała na zarzuty radnych, że w placówce notorycznie zmieniają się nauczyciele i wnioskowała o pomoc w odnowie budynków. Niespodzianką nie była zaś informacja o wzroście wydatków – również po stronie gminy – na oświatę.
W sprawozdaniu międzysesyjnym burmistrz nawiązał m.in. do niedawnego zdarzenia w bloku nr 3 na os. Kościuszki, o którym już pisaliśmy: ( http://www.kurierdabrowski.pl/o-wlos-od-tragedii ). Niebezpieczna emisja tlenku węgla, choć na szczęście nie spowodowała tragedii, wzbudziła właściwą refleksję u sprawujących władzę i pociągnęła za sobą szereg wstępnych działań zapobiegawczych. Krótko po feralnym 14 stycznia burmistrz i zastępca zorganizowali zebranie dla mieszkańców bloku nr 3, podczas którego najemcom lokali gminnych rozdano nieodpłatnie detektory tlenku węgla. Władze zobowiązały się również do uregulowania kwestii źródeł ciepła w bloku, co dla „Trójki” będzie oznaczać utworzenie kotłowni punktowych (tzw. etażowych) i zamontowanie we wszystkich mieszkaniach pieców dwufunkcyjnych.
– (…) Doszło do zaczadzenia (emisji tlenku węgla bez ofiar – red.). Na zebraniu z mieszkańcami bloku nr 3 padły już pierwsze refleksje. Musimy w jak najsprawniejszy sposób zabezpieczyć ogrzewanie budynku. Blok nie mógł się uporać z tym problemem przez wiele lat. Musimy się zdecydować na kotłownie punktowe (tzw. „etażowe”) i montować w mieszkaniach piece dwufunkcyjne. Na 55 mieszkań, 44 w tym bloku jest w naszych rękach. Jesteśmy najbardziej odpowiedzialni za to, co się tam wydarzy. Mamy uzgodnienie z Wojewódzkim Funduszem, że otrzymamy 50 % dotacji na ten cel, a drugie 50 % to pożyczka na 2,5 %. Ale kwota i tak przekroczy 200 tys. zł. Trzeba tę sytuację, która od wielu lat trwa, raz na zawsze rozwiązać – zadeklarował burmistrz.
Burmistrz w sprawozdaniu międzysesyjnym nawiązał po raz kolejny do problemów z segregacją odpadów w gminie i wynikającego z tego zagrożenia podwyżką stawek za odbiór śmieci.
– Mamy tylko problem z segregacją śmieci. (…) Po wysypaniu w Tarnowie okazuje się, że śmieci są niesegregowane i zamiast 300 zł, płacimy 500 zł. (…) Podejmiemy jakieś akcje uświadamiające poprzez nasze szkoły, urząd, żeby mieszkańców edukować w zakresie potrzeby segregacji odpadów. (…) Jeżeli tak się będzie działo dalej, to niektóre posesje będziemy musieli wyłączyć z segregacji. Na dzisiaj spółka MPK musi wykazać minimum 18 % śmieci segregowanych. – mówił Krzysztof Kaczmarski.
– Odnośnie segregacji odpadów komunalnych. Firma z Tarnowa nie miała takich problemów, a spółka, która powstała 4 – 5 miesięcy temu je ma. Mieszkańcy sołectw – oni segregują. Jeżeli mieszkańcy miasta nie segregują, to proszę zorganizować jakieś spotkania rad osiedli i wytłumaczyć im. Jestem przeciwna temu, żeby podnosić koszty. Jeżeli podniesiecie koszty, to się ujemnie odbije na Panu burmistrzu i władzy. Oczywiście w przyszłych, kolejnych wyborach, więc proszę to mieć na uwadze – powiedziała Józefa Taraska.
O ile jednak prawdopodobne jest, że Tarnów nalicza sobie więcej za niesegregowane odpady (oczywiście respektując założenia ustawy), odkąd Dąbrowa zrezygnowała z ich usług w zakresie wywozu (wcześniej dla dobra współpracy firma mogła przymykać oko na mieszane zamiast segregowanych), to i tak radna Józefa Taraska nie przepuści żadnej okazji do wbicia szpilki w nowopowstałą dąbrowską spółkę. Odrębnym problemem jest zaś to, że większość, jeżeli nie wszystkie samorządy, borykają się z rozmijaniem się deklaracji o segregacji z rzeczywistym odbiorem śmieci, których okresowo mocno przybywa, a ich uporządkowanie pozostawia wiele do życzenia.
– Co się dzieje z drogą Brnik – Pola i z mostem? Coś zostało zaczęte i pozostawione. Chciałbym, żeby te sprawy przyspieszyć – wnioskował Stanisław Król.
Bogdan Pawelec poruszył temat drogi gminnej w Nieczajnej Dolnej zarośniętej drzewami, powodującymi duże utrudnienia dla kierowców.
– Drzewa zasłaniają drogę i jest to bardzo niebezpieczne. Nawet lampy są zasłonięte drzewami. – mówił radny, który odniósł się też do problemu z terminowym odbiorem śmieci od gospodarstw w miejscowości.
Jerzy Żelawski wnioskował o pismo do GDDKiA w sprawie zamontowania ekranów akustycznych w Żelazowce, zwł. na odcinku niepublicznej szkoły podstawowej, usytuowanej wyjątkowo blisko drogi krajowej, co wiąże się z niebezpieczeństwem i niedogodnościami dla dzieci uczących się w placówce.
– Pozwolą zredukować poziom hałasu wpływającego na uczące się dzieci – dowodził radny.
Andrzej Giza złożył wniosek o odnowienie zabytkowej bramy Lubomirskich.
– Dotychczas nie było to na tyle profesjonalne odnowienie, bo zabytek dalej niszczeje. To jest ważny obiekt kultury – przekonywał radny.
Giza zapytał również, dlaczego nie umieszczono lustra na skrzyżowaniu ul. Świętego Brata Alberta Chmielowskiego z ul. Ręgorowicza, gdzie widoczność może być ograniczona.
Kazimierz Pinas wnioskował o przedstawienie jednolitych zasad wycinki drzew na posesjach, według założeń nowej ustawy.
– W jednej gazecie piszą to, w drugiej tamto. Wszędzie piszą co innego. Rozmawiałem z Panem Sarneckim i mówił mi co innego. Proponuję przygotować na zebrania wiejskie opracowane, konkretne wytyczne, co do możliwości wycinki drzew, żeby nie było nieporozumień – mówił Kazimierz Pinas, którego poparli inni sołtysi, także oczekujący jasnych wytycznych w tym temacie.
Kazimiera Wąż dopytywała, czy są już podjęte działania zmierzające do przebudowy drogi w Nieczajnie Górnej; czy przedszkole będzie objęte planem termomodernizacji oraz co ze sprawą Centrum Kulturalno – Oświatowego w Nieczajnie.
Zanim radni podjęli uchwałę w sprawie „analizy ekonomicznej i organizacyjnej funkcjonowania szkół i przedszkoli na terenie gminy Dąbrowa Tarnowska za rok 2016”, przedstawił ją przewodniczący Komisji ds. Oświaty, Kultury i Wychowania, Jerzy Żelawski. Komisja na posiedzeniu pozytywnie zaopiniowała projekt uchwały.
W 2016 r. na szkoły i przedszkola na terenie gminy wydano przeszło 21 milionów 800 tys. zł. Z tego ponad 7, 5 miliona zł., to pieniądze z budżetu gminy. Subwencja oświatowa wyniosła ponad 14 milionów 300 tys. zł.
Jerzy Żelawski omówił szczegółowo, ilu uczniów chodziło do szkół gminnych w zeszłym roku (z podziałem na poszczególne placówki), i jakiej wysokości subwencje „powędrowały” za uczniem do danej placówki oświatowej.
Burmistrz w 2016 r. przyznał 29 nagród dla wyróżniających się nauczycieli na łączną kwotę 87 tys. zł.
Prognoza dla oświaty nie jest raczej optymistyczna, gdyż analiza urodzeń od 2010 r. do roku ubiegłego wykazuje tendencje spadkowe (w samym tylko 2016 r. – kiedy to od dwóch lat odnotowano wzrost – w porównaniu do 2010 roku urodziło się 51 dzieci mniej, co przełoży się w przyszłości na spadek demograficzny w szkolnictwie). Jerzy Żelawski nadmienił jednak, że prognozowanie liczby uczniów na podstawie urodzeń i meldunków jest bardzo trudne.
W 2016 r. działalność zakończył Zespół Obsługi Szkół i Przedszkoli, a na jego bazie powstało Centrum Usług Wspólnych, które przejęło obowiązki ZOSiP – u.
Rada przyjęła dwa zalecenia wypracowane przez Komisję Oświatową, z czego drugie wzbudziło spore kontrowersje:
–„ podjąć wszelkie możliwe działania mające na celu zachęcenie rodziców dzieci niepełnosprawnych do korzystania z oferty Ośrodka Rewalidacyjno -Wychowawczego w Sutkowie”,
– „ zobowiązać dyrektorów szkół podstawowych z terenu miasta Dąbrowy Tarnowskiej do przestrzegania, ustanowionych przez Radę Miejską w Dąbrowie Tarnowskiej granic obwodów szkół przy naborze dzieci do klas pierwszych”.
Granice obwodów szkół zostały ustalone podczas obrad komisji. W pierwszej części uczestniczyli rodzice uczniów (a zwł. przedstawiciele rad rodziców), w drugiej – podczas ich nieobecności – radni ustalili i zaopiniowali zmiany ulic.
Samo ustanowienie obwodów szkół (przyporządkowanie ulicy do danej palcówki) – choć raczej nie do końca racjonalne – nie wynika z „kaprysu” radnych, lecz podyktowane jest koniecznością. Wymusza je tzw. nowy ustrój szkolny, do którego gminy muszą się wcześniej czy później dostosować. Stąd radni przegłosowali projekt dostosowania sieci szkół podstawowych i gimnazjów do nowego ustroju szkolnego. Ale wszelkie te założenia, choć przegłosowane, mogą polec w konfrontacji z… kuratorem, który będzie miał w tym względzie decydujące zdanie.
Rada miejska, myśląc perspektywicznie, postanowiła wykorzystać wszystkie budynki szkół podstawowych i gimnazjalnych na poczet przyszłych reform oświatowych. Nie będzie więc, a przynajmniej takie są założenia (które zweryfikuje kuratorium) likwidacji tych placówek prawdopodobnie przez najbliższe 4 – 5 lat. Co do dalszej przyszłości, zadecyduje demografia. Zgodnie z ustawą Prawa oświatowego gimnazja zakończą działalność 31 sierpnia 2019 r. Wszystkie szkoły sześcioletnie – prowadzone przez gminę czy osobę fizyczną – staną się placówkami ośmioletnimi.
Na terenie miasta obecnie działają dwa gimnazja, które – jako takie placówki – będą stopniowo wygaszane, a ich budynki mają posłużyć jako filie danej szkoły podstawowej. Gmina planuje utworzyć dwie szkoły podstawowe, a każda z nich – z racji ilości uczniów obecnych roczników – będzie dysponowała po jednym dodatkowym budynku z dawnego gimnazjum. I tak w dotychczasowym Gimnazjum nr 2 przy ul. Zazamcze powstanie SP 1 (z zachowaniem budynku przy ul. Kościelnej), a w Gimnazjum nr 1 (przy ul. Zaręby) – SP 2 (przy ul. Matejki).
Jest to podyktowane również Prawem oświatowym, które mówi, że jedna klasa może liczyć do 25. dzieci, a 26. uczeń dzieli już oddział na dwa. Pytanie tylko, czy kuratorium zaakceptuje zmiany w takim kształcie, czy narazi gminy na większe koszty, tworząc np. cztery odrębne szkoły podstawowe. Koszty, dodajmy, które w większej części zostaną przerzucone na samorządy. Co nie oznacza, że sama idea utworzenia czterech podstawówek w mieście jest zła.
Kontrowersje rodziców i społeczności szkolnej SP 2 wzbudziły granice obwodów szkół przy naborze do pierwszych klas. I tak np. blok „Narożnik” został rozdzielony pomiędzy dwie szkoły. Jego część od strony ul. Kościuszki została przyporządkowana do SP 1, zaś od strony Grunwaldzkiej – do SP2, mimo że dla uczniów zamieszkujących w tym miejscu „Dwójka” jest najbliżej, bo tuż „za siatką”. Ul. Zazamcze, Spółdzielców, Oleśnicka, Nadbrzeżna to „okręg” SP 1., podobnie jak ul. Jana, Daszyńskiego i Rynek.
Taki projekt uchwały został przygotowany przez radnych, obradujących wcześniej w tym celu na komisjach. I przeciw takim podziałom wystąpiła Anna Fido, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2, która to placówka w ostatnim czasie przeżywa niemal „oblężenie” uczniów w porównaniu do „Jedynki” (co nie rozstrzyga, czy któraś z placówek jest lepsza, czy gorsza, ale wskazuje obecne preferencje rodziców, związane również z miejscem zamieszkania i prawem wyboru).
Anna Fido zrobiła to w porozumieniu z rodzicami i w imieniu społeczności szkolnej, gdyż została do tego zobligowana. Nadmienić należy, że w ostatnich latach to „Jedynka” przyciągała większość uczniów.
Jeszcze przed głosowaniem w sprawie tego projektu dyrektor Fido, upoważniona przez rodziców i radę rodzicielską, chciała przekazać ich stanowisko radnym, ale nie została dopuszczona do głosu. Zaznaczyła wyłącznie, że Rada Rodziców chce się na ten temat wypowiedzieć i uprzedziła, że będzie pisać do burmistrza w tej sprawie, jeżeli stanowisko rodziców nie zostanie wysłuchane.
– To się już zwyczajem robi na sesjach, że najpierw Pani Taraskowa straszy burmistrza, a później Pani Ania – odparował przewodniczący Jacek Sarat.
Projekt przegłosowano bez wysłuchania stanowiska dyrektor Fido, jako przedstawicielki rodziców, która została zobligowana do prezentacji ich zdania.
Po przegłosowaniu projektu, radny i sołtys Stanisław Król w imieniu lokalnej społeczności dociekał, dlaczego w niepublicznej szkole podstawowej w Żelazowce ciągle wymienia się kadra nauczycielska. Rodzice dzieci narzekają na to, gdyż przerywa się w ten sposób ciągłość nauczania, a dzieciom odbiera nauczycieli, do których się przyzwyczajają.
– Szkoła w Żelazowce zamknęła się i powstała na tej bazie nowa w 2012 r. Wielokrotnie pytają mnie radni, dlaczego nauczyciele się zmieniają. My pracujemy na Kodeksie Pracy, nie ma wysługi lat, nie ma „13”, nie ma dodatków i jeszcze z tych pieniążków robię remonty szkoły na okrągło. Budynki są odnowione z naszych funduszy i nie ma jak tych funduszy dzielić. Jedynie dach i piece zostały zrobione z pieniędzy gminy, ale dach już jest cały do poprawy, bo został źle wykonany. My mamy tylko do stawki kontraktowego. Jeżeli ktoś znajdzie pracę, lub zajdzie w ciążę, to ja nie mogę tego nauczyciela zatrzymać. Remonty muszą być wykonane, dzieci muszą mieć jak najlepsze warunki, więc nie mam jak inaczej tych pieniędzy dzielić – przekonywała obecna na sesji dyrektor niepublicznej niepłatnej podstawówki w Żelazowce, Magdalena Woynarowska – Piasecka, która wielokrotnie zabiegała, by gmina jakoś wspomogła placówkę w zakresie koniecznych, a kosztownych remontów.
– Mnie nie interesują remonty. Mnie chodzi o dobro dziecka, a Pani przedstawia remonty zamiast dobra dzieci. Co trzy miesiące, co pół roku się zmieniają nauczyciele – oponował Stanisław Król.
Dyrektor Woynarowska – Piasecka tłumaczyła jednak, że pieniądze, które mogłyby zasilić skromne wypłaty nauczycieli, wydawane są na konieczne remonty, przeprowadzane dla dobra, wygody i bezpieczeństwa dzieci. Dzięki temu fundusze są jeszcze bardziej ograniczone, budynek mimo ustawicznej modernizacji, będąc w takim stanie, wymaga ciągłych nakładów finansowych, a na dodatek brakuje dwóch sal lekcyjnych dla dzieci. Stąd szkoła nie jest konkurencyjna i nie przyciąga nauczycieli na stałe.
– Nauczyciele, jak odchodzą to najczęściej na koniec roku, a nie w środku roku – dowodziła Woynarowska – Piasecka.
Na sesji wyjaśniono, że dobudowa dwóch sal lekcyjnych w Żelazowce wymaga uprzedniej ekspertyzy technicznej. Ingerencja polegająca na jakiejkolwiek rozbudowie placówki wymaga zgody GDDKiA, bo budynek znajduje się w odległości mniejszej, niż ustawowych 10 metrów od drogi serwisowej. Krzysztof Kaczmarski zobowiązał się, że niezwłocznie zapyta o to GDDKiA, bo dyrektor musi wiedzieć, czy będzie mogła prowadzić szkołę już 8 – klasową.
Po odpowiedziach burmistrza i kilku listach do rady miejskiej, które zostały w większości przekazane do komisji branżowych, w wolnych wnioskach zdołała zabrać głos, w imieniu społeczności SP 2, dyrektor Anna Fido.
– Jako dyrektor szkoły jestem zobowiązana do reprezentowania tej społeczności. Ja przepraszam, że wtrąciłam swoje słowo wcześniej, ale uznałam, że to słowo – w imieniu rodziców – było istotne w chwili, gdy Państwo przegłosowywaliście te kwestie. Teraz już jest musztarda po obiedzie, bo jest po głosowaniu. Owszem, byliśmy zaproszeni na komisje. Byłam proszona przez rodziców, żeby przedstawić ich stanowisko w tej sprawie przed głosowaniem. 434 dzieci to jest duża grupa społeczna; stanowimy dużą społeczność. Bardzo mi przykro, że nie chcieliście tego głosu słyszeć. Drugi wniosek był wypracowany bez udziału szkół i bez udziału rodziców. Z ZSP 1 i ZSP 2 byli zaproszeni przedstawiciele rad rodziców. Przewodniczącą Rady Rodziców naszej szkoły najbardziej poruszało to, że mieszkańcy Zazamcza będą musieli wysyłać dzieci z Zazamcza na Kościelną. Czy to jest najbezpieczniejsze? Chcę tu zwrócić fakt na pewien obiektywizm. Bardzo proszę rozważyć wszystkie obwody. Ja wiem, że obwody szkół nie mają większego znaczenia, bo wszyscy wiemy, że nie ma rejonizacji. To nie o to chodzi. Ja reprezentuję tę społeczność i jestem do tego zobowiązana, żeby przedstawić Państwu jej głos. Tu nie chodzi naprawdę o ilość dzieci, tylko czemu logika ma działać tylko w przypadku jednej szkoły, a drugiej nie? W tych podziałach obwodów jest bardzo wiele braku logiki. Mnie nie chodzi o same te obwody, tylko o obiektywizm. Część bloku Narożnik przenieśliśmy do szkoły Podstawowej nr 1, mimo że Szkoła Podstawowa nr 2 jest dosłownie za siatką. Ulica Jana też do „Jedynki”. Tu chodzi o obiektywizm. Szkoła Podstawowa nr 2 została tu potraktowana „po macoszemu”. Muszę tu bronić sprawiedliwości – dowodziła Anna Fido, która objaśniła, że w ostatnich latach liczba dzieci z ulic przypisanych do „Jedynki” w stosunku do „Dwójki” wynosi kolejno: 10 do 7 i 9 do 1.
– Tu nie chodzi o liczbę dzieci, lecz o sprawiedliwość i aby była zachowana logika. Przewodniczący komisji powiedział, że wniosek był wypracowany w drugiej części obrad, ale rodzice tego nie słyszeli. Nikt nie będzie nikogo zmuszał, aby poszedł do tej czy innej szkoły, że będzie respektowana wola rodziców. Tak obiecywali radni rodzicom! Ale potem nagle pada wniosek, że nie będzie można utworzyć więcej klas, że będą brane pod uwagę tylko wyjątkowe sytuacje. W jakich sytuacjach, pod jakimi wyjątkami ja mam przyjąć ucznia, a innemu na jakiej podstawie odmówić? Na jakiej podstawie mam zapisywać i komu odmawiać? Rodzice chcą faktów! Co mam im powiedzieć? Nie mogę powiedzieć, że nie. Rodzice mi powiedzą: „to nam gwarantuje Konstytucja”. Mam odesłać do burmistrza? Ja nie chcę, żeby były jakieś „pielgrzymki” rodziców do burmistrza, bo Pan burmistrz ma bardzo dużo pracy innej i dużo obowiązków. (…) Wyniki są ważne, ale nie najważniejsze. Rzadziej cieszą nas czyjeś sukcesy, częściej porażka – to powiedzenie bardzo pasuje do tej sytuacji. Bardzo żałuję, że Państwo nie pamiętają, jaki wysiłek całej społeczności był zaangażowany w podniesienie wyników i że nie dostrzegają Państwo naszych sukcesów. Jak tylko wyszły te słabe wyniki w naszej szkole natychmiast zwołałam zebranie z rodzicami klas szóstych i padły postanowienia. Zorganizowaliśmy uczniom zajęcia dodatkowe, reagowaliśmy natychmiast, uczniowie otrzymali pomoc. Czasem ważniejsze od wyników są postępy, a u nas uczniowie robią postępy. Był postęp od razu, mimo że w testach sprawdzających mieliśmy wcześniej ostatnie miejsce. Żałuję, że nie dostrzegacie tych innych naszych sukcesów – Anna Fido mówiła tu o konkursach, w których „Dwójka” na szczeblu małopolskim lub ogólnopolskim godnie reprezentowała gminę i miasto.
– Więc bardzo Was proszę, bądźcie bardziej powściągliwi w cieszeniu się, że „Dwójce” tak się powinęła noga w tych wynikach. Bo mnie uczono, że jak ktoś się potknie, to się mu podaje rękę, a nie podkłada nogę. Kiedy zaczęłam być dyrektorem, to w Szkole nr 1 był dużo większy nabór od naszej. I wtedy rozmawiałam z dyrektorem Milewskim i on mi powiedział: „wiesz, tu jest zawsze więcej uczniów”. A ja mu powiedziałam: „w porządku, to jest wybór rodziców”. A teraz w „Dwójce” jest więcej uczniów. Ale przecież ja nie latam z tubą po rynku i nie zachęcam do zapisywania do naszej szkoły, nie zmuszam w żaden sposób do tego rodziców ani uczniów. Sami tak decydują. (…) Ale proszę mi powiedzieć: jeżeli ktoś sprzedaje dany towar i któryś się sprzedaje lepiej, a inny gorzej, to czy chowa się ten, co się lepiej sprzedaje, a wystawia ten, co gorzej. To nie jest ta droga. Ja naprawdę nikogo nie zmuszam, żeby do naszej szkoły zapisywał dzieci. Wszystkich tutaj Państwa bardzo szanuję. Ja myślę, że to był żart Panie Jacku, jeżeli chodzi o zastraszanie burmistrza, bo wiem, że burmistrz jest człowiekiem o wielkim sercu i nie mam intencji zastraszania kogokolwiek, tylko zwrócenia uwagi na głos społeczności Szkoły Podstawowej nr 2. – mówiła Anna Fido, której zależało, by uwzględniono głos rodziców chcących mieć wybór, do której szkoły zapisać swoje dziecko.
– Wszystkim nam chodzi o to, żeby w obliczu tego, co się dzieje, w obliczu tej reformy, jak najlepiej wykształcić nasze dzieci. Chodzi nam o to, żeby nie likwidować szkół, zachować ten majątek gminy i miejsca pracy nauczycieli. Nie wszyscy i nie zawsze będą zadowoleni, cokolwiek byśmy postanowili. (…) Bo jak się zbieramy i o czymś mówimy w sposób szczery i otwarty, to tak się zrodził pomysł jednej czy drugiej ulicy. Po tym całym problemie, naprawdę powinniśmy sobie przy tym jednym czy drugim przesunięciu poradzić. Nikt nie neguje waszej pięknej pracy. Wspominam wasze spotkanie senioralne, w pięknej atmosferze, z dziadkami, a potem jeszcze z rodzicami. Cała społeczność szkolna. To jest właśnie praca szkoły. Nikt tego nie kwestionuje. Myślę, że przejdziemy przez tą reformę i myślę, że za rok, dwa będziemy mówili, że to był najlepszy krok. Można jeszcze kiedyś wrócić do tej dyskusji i coś zmienić. To jest „Narożnik” Kościuszki – Grunwaldzka i stąd taki podział. Musimy wyrazić dobrą wolę i uszanować to – przekonywał burmistrz.
Po pierwszej wymianie zdań poprawiała się stopniowo atmosfera dyskusji i zaczęto zmierzać do konsensusu. Co nie zmienia faktu, że sam projekt zmian granic obwodów szkół mógł wywołać wrażenie budowania rywalizacji między podstawówkami, podczas gdy każda z nich ma swoje atuty, a rodzic ma prawo wyboru.
– Każda szkoła się stara i wszyscy to widzimy. Ale proszę wziąć pod uwagę, że dziecko jest bardzo delikatną „materią”. Ten czas to jest bardzo trudny czas, bo jakiekolwiek rozgraniczenie będzie trudne dla obu szkół. Ale dobrze, że daliście możliwość wygaszenia gimnazjów, bo trzeba by zatrzymać tych nauczycieli z ochroną z gimnazjum, a zwalniać nauczycieli ze szkół podstawowych, czasem lepszych. Na przyszłość prosiłabym tylko o kierowanie się logiką w takich kwestiach – mówiła Anna Fido, która doceniła projekt dostosowania sieci szkół do nowego ustroju, bez nagłej likwidacji placówek.
– Nie możemy zamknąć ust wszystkim radnym, którzy przyszli później na swoje komisje. Też mieli prawo zabrać głos i wyrazić swoją opinię na ten temat. Można było zostać, bo nikogo nie wyrzuca się z sali i rodzice mogli zostać. To są sprawy otwarte i w trakcie tworzenia tych zmian restrukturyzacyjnych w naszej oświacie, mogą być zmieniane zasady. Proszę nie odbierać tego tak, że ktoś ma zastrzeżenia do tej szkoły. Wiemy, że wszyscy się starają. Wszystkie szkoły się starają. Już nie wracajmy do tych wyników. Panią dyrektor powołuje na stanowisko burmistrz. W państwie prawa obowiązują jakieś zasady. Pani jest zarówno pracownikiem gminy i musi respektować zasady tutaj stanowione. Może Pani powiedzieć rodzicom, że jak zostaną miejsca, to dziecko zostanie przyjęte. Musimy też tłumaczyć rodzicom, że w każdej szkole pracują nauczyciele wykształceni, dyplomowani; każda szkoła ma swoją bazę, dobre warunki. Trzeba to tak tłumaczyć. – przekonywała Bogusława Serwicka.
W związku z tym tematem wywiązała się zresztą szersza dyskusja wśród radnych, bo sama rejonizacja czy zmiana granic obwodów szkół wzbudza obawy, zwł. wśród rodziców, którzy chcieliby mieć możliwość wyboru szkoły dla swojego dziecka.
– Przychylam się do wypowiedzi Pani dyrektor. Dlaczego z Zazamcza dzieci mają chodzić do Szkoły nr 1? Nie sądzę, żeby rodzice byli z tego zadowoleni. Trudno, żebym ja dziecka swojego nie mogła zapisać do szkoły, do której chcę – ujęła się za rodzicami Józefa Taraska.
– (…) My nie wiemy, co będzie za 4 lata, za 5 lat; jakie efekty przyniesie program „500+”. Ja chodziłem 3 km. do szkoły, co prawda to było w innych czasach. Tutaj nie róbmy problemów o ten kawałek ulicy, czy inny. Ale to, co mówi Pani Serwicka. Mimo wszystko rejony powinniśmy zatrzymać. – mówił Leszek Szymański.
– Stało się tak, że rodzice czy dyrekcja była akurat nieobecna. Ale celem naszym absolutnie nie było porównanie tych dwóch placówek. Zależy nam, żeby obie te szkoły się rozwijały. Nie możemy doprowadzić do tego, by 7 – latek, który przychodzi do szkoły był traktowany jak klient – Jerzy Żelawski odniósł się do analogii, którą posłużyła się dyrektor SP 2 – Nikt nie miał na myśli, żeby jedną szkołę faworyzować kosztem drugiej. Tutaj byśmy dyskutowali bardzo długo i trzeba by dzielić ulicę na odcinki. Nie było tutaj braku logiki, że zrobiliśmy takie przesunięcia. Cieszę się, że ocenia Pani bardzo pozytywnie tamten projekt i docenia owoce naszej pracy przy projekcie uchwały dot. restrukturyzacji. W podobnym klimacie pracowaliśmy w drugiej części. – mówił Jerzy Żelawski.
Pod koniec obrad atmosfera dyskusji uspokoiła się. Zwłaszcza, że nie wiadomo, jaki kształt ostatecznie przybiorą te projekty, gdyż plany gminy i rady może zmienić kurator oświaty. Jeżeli zamiast filii szkół zarządzi powstanie np. trzeciej placówki, okręgi będą musiały ulec korekcie. Poza tym nie tylko Dąbrowa będzie musiała uporać się z ewentualnym niezadowoleniem rodziców z, niekorzystnych niekiedy, zmian granic obwodów szkół. Konieczność dostosowania placówek do reformy oświaty sprzyja takim decyzjom, które bywają odbierane jako opresja.
Wg zmiany ustawy o systemie oświatowym z 2015 r., włodarz gminy będzie mógł decydować o wysłaniu pierwszoklasisty do danej szkoły. Ale nowelizacja jest wewnętrznie nieco niespójna, gdyż w jednym miejscu wskazuje, że o procesie rekrutacji decyduje dyrektor placówki, a w drugim – że decyzyjny jest organ wykonawczy (wójt, burmistrz, prezydent). Sąd administracyjny może nie być pomocny przy rozstrzyganiu ewentualnych racji rodziców, bo skargi będą badane pod kątem ostatniej nowelizacji, która dopuszcza decyzje organu wykonawczego. Raczej żaden samorząd nie skorzysta z prawa zaskarżenia tego rozwiązania do Trybunału Konstytucyjnego, gdyż ustawa sprzyja samorządom. Rodzic może natomiast zameldować dziecko „w obwodzie” danej szkoły, lub po prostu je tam przenieść (np. do rodziny), gdyż zameldowanie jest praktycznie potrzebne jedynie do weryfikacji realizacji obowiązku szkolnego. Może również, zamiast zadawać sobie taki trud, wybrać się do burmistrza i powołać na „wyjątkową sytuację”. Albo zaakceptować szkołę, do której trafi dziecko.
Na koniec obrad Stanisław Król zaproponował, by w miejsce starych budynków, którymi dysponuje niepubliczna szkoła podstawowa w Żelazowce, postawić jeden nowy budynek dla dobra i bezpieczeństwa uczniów. Może nie w perspektywie bieżącego roku, ale jeszcze tej kadencji, gdyż mimo nakładów i starań dyrekcji, warunki do nauki, zwł. po reformie, pozostawią wiele do życzenia. Prośbę poparła dyrektor placówki Magdalena Woynarowska – Piasecka.
– To jest inwestycja w przyszłość. Na lata. Mimo remontów to jest prowizorka, te budynki. To nie są warunki do nauki dzieci. Wysoka Rado, trzeba się za to wziąć! Bo gmina nie utonęła na budowie drogi, to i na tym nie utonie. Pani dyrektor jeszcze ten rok wytrzyma, ale trzeba o tym pomyśleć – przekonywał radny i sołtys.
– Dziękuję za zaproszenie na sesję. Bardzo dziękuję również za ten wniosek. Ja tak „lepię” i „składam” te szkoły, ale fakt, że są to dwa budynki przy ruchliwej ulicy. Osiem klas będzie; ja utworzę, poradzę sobie, wymyślę coś. Ale ścisk będzie niesamowity, a to chodzi przecież o komfort dzieci. Bardzo proszę, mili Państwo, o przemyślenie tego wniosku. – dodała Magdalena Woynarowska – Piasecka, dyrektor Niepublicznej Niepłatnej Szkoły Podstawowej z Niepublicznym Niepłatnym Oddziałem Przedszkolnym w Żalezówce.
us
fot. UM w DT