Dzisiaj:
Niedziela, 24 listopada 2024 roku
Dobrosław, Emilia, Emma, Flora, Franciszek, Gerard, Gerarda, Gerhard, Jan, Mina, Pęcisław, Protazy

Żołnierze Wyklęci–historia, która nie ma końca

23 lutego 2016 | komentarzy 9

O zamkniętym kole historii, która toczy się wciąż tymi samymi torami, jej powtarzalności i niesprawiedliwości, która – przyjmując twarz prominentnych działaczy systemu komunistycznego – stalinowskich oprawców – każe chować na Powązkach katów nad ich ofiarami. O tym, że wojna dla Polski nie skończyła się w maju 1945 r. (właściwie nie skończyła się nigdy).

O analogiach, które zdaniem autora i prawicowego dziennikarza, syna ofiary systemu komunistycznego, występują między Żołnierzami Wyklętymi oddającymi życie za Polskę, a współczesnymi polskimi władzami wybranymi w systemie demokratycznym; o przekazywaniu właściwej narracji polskiej historii oraz jednoznacznej nominacji osób i zjawisk na nią się składających. I o tym, że w gruncie rzeczy Żołnierze Wyklęci, polscy bohaterowie, którzy zginęli, w obronie ojczyzny i najwyższych wartości, z rąk komunistycznych zbrodniarzy, zwyciężyli nad systemem i swoimi katami, gdyż ich nazwiska zapisały się na chwalebnych kartach historii, podczas gdy o tych drugich albo się zapomina, albo pamięta w kontekście ich zbrodniczej działalności.

O tym wszystkim, w przyjętej formie lekcji historii o Żołnierzach Wyklętych, można było posłuchać w DDK (sali kina „Sokół”) podczas promocji książek Tadeusza Marka Płużańskiego, prawicowego dziennikarza i historyka, syna prof. Tadeusza Ludwika Płużańskiego, historyka filozofii, uczestnika Kampanii Wrześniowej i więźnia stalinowskiego, który w swojej działalności konspiracyjnej współpracował z rotmistrzem Witoldem Pileckim.

– To jest de facto spotkanie z historią Polski, z Żołnierzami Wyklętymi, których ja nazywam Niezłomnymi – w sensie niezłomnej walki z władzą komunistyczną – zaznaczył na wstępie Tadeusz Płużański (syn).

Przez całą tę lekcję historii, poświęconą polskim bohaterom tępionym, gnębionym i mordowanym przez władze komunistyczne, powtarzała się analogia Żołnierzy Wyklętych, przyrównywanych przez prawicowego dziennikarza i historyka, do współczesnych władz, wskazanych w demokratycznych wyborach. Porównanie to ma się zasadzać na założeniu, że obecnie powtarza się historia Żołnierzy Wyklętych (Niezłomnych), nazywanych przez komunistyczny aparat i jego wykonawców: „bandytami” i „degeneratami”, oskarżanych o wszelkie, nawet najdziwniejsze, zbrodnie (których nigdy nie dokonali), odsądzanych od czci i wiary. Jaka jest prawda – przekonują się współczesne pokolenia Polaków, które o historii mogą mówić otwarcie, bez lęku, zaciemnień i przekłamań.

Autor i dziennikarz wyraził przekonanie, że współczesne władze polskie są również oskarżane (niesłusznie) o niszczenie demokracji, donosi się na nie do naszych europejskich sąsiadów i usiłuje przeszkadzać w sprawowaniu władzy. Czyni to, jak mogliśmy się dowiedzieć, kolejne pokolenie komunistycznych prominentów. Przyczynkiem do tych przemyśleń mogły być – oprócz akcentów stricte politycznych – również wydarzenie ostatnich dni, które zawładnęło mediami i opinią publiczną: ujawnienie przez żonę Czesława Kiszczaka „prywatnego archiwum” męża, PRL – owskiego premiera. Obecnie w posiadaniu IPN – u znajdują się m.in. teczki (personalna i pracy), z poszukiwanymi dotychczas (prawdopodobnie) oryginałami dokumentów, wskazującymi na Lecha Wałęsę, któremu zaufały miliony Polaków, jako tzw. tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek”. Odnalazła się m.in. „lojalka” byłego prezydenta i laureata Pokojowej Nagrody Nobla w 1983 r. Obecnie trwa weryfikacja prawdziwości zawartości „teczek”.

Dziś mamy szansę zmiany tej sytuacji. W gruncie rzeczy nie dziwię się tym, którzy tak wychodzą na ulice pod różnymi szyldami, a nie chodzi wcale o obronę demokracji. Od 1939 r. pierwszy raz tracą władzę. Wcześniej rządzili wciąż ci sami – różne ekipy komunistów. I teraz wszystko tracą: media stracili, Trybunał Konstytucyjny, który jest – de facto – organem komunistycznym, tracą stanowiska sędziowskie i prokuratorskie… – mówił Płużański, który z potępieniem wypowiadał się o osobach funkcjonujących w polskim życiu społecznym, a – jego zdaniem – donoszących na Polskę do naszych europejskich sąsiadów:

– To jest hańba, przenoszenie tradycji rozbiorowych – po prostu Targowica! To donoszenie na Polskę w Europie. To jest dokładnie ten sam mechanizm. To jest narodowa hańba!

Polityka polityką, ale ta polityka wypływa z historii. Ta historia sięga 1945 r., kiedy Sowieci nas „wyzwolili” (…) Wrócili tu potem też tak, jak dzisiaj: pod sztandarami wolności itd. (…) Mieliśmy Okrągły Stół, Magdalenkę, która pozwoliła komunistom dalej funkcjonować. – przekonywał dziennikarz.

Płużański, obok nawiązań do historii i licznych odwołań do walki Żołnierzy Wyklętych (których tragiczne dzieje, zakończone jednak zwycięstwem pamięci nad historią, były głównym tematem spotkania) stawiał diagnozy polityczne obecnej sytuacji w Polsce. Tłem jednak była wciąż historia, która zatacza koło i powtarza się, a niektóre wydarzenia – pozornie minione – nadal trwają, wraz z ich długofalowymi skutkami.

Zdaniem Płużańskiego nie było realnego wyzwolenia Polski (chodzi o moment wkroczenia Sowietów do naszego kraju, po porażce Niemców w II wojnie światowej).

Dziennikarz i historyk nie godzi się na to, by przedstawiać czasy: od 1945 do – umownie – 1954/55 jako konflikt polsko – polski, wojnę domową, i trudno mu w tym odmówić racji. Przekonuje również, że realnie wojna dla Polski nigdy się nie zakończyła, co z kolei jest zdecydowanie bardziej dyskusyjne (z wyjątkiem nazywania „wyzwoleniem” wkroczenia do naszego kraju Sowietów, w dużej mierze potępianego przez Polaków, świadomych tych wydarzeń i ich następstw).

Ważne, by tak przedstawiać historię, że z jednej strony był okupant, a z drugiej polscy Żołnierze Niezłomni. Nie było żadnego wyzwolenia; żadnej wojny domowej. To była walka polskich Żołnierzy Wyklętych – Niezłomnych. Wyklętych przez komunistów; Niezłomnych, bo trwali do końca, mimo beznadziejnej sytuacji. To była walka Polaków z Sowietami, Żołnierzy Wyklętych z NKWD.

Ja nigdy nie powiem, że w 1945 r. skończyła się dla Polaków wojna. 8 maja obchodzimy jako Dzień Zwycięstwa. Jest to nieprawda. Nie stanowi to dla Polski końca wojny. Nie dla nas, może dla innych narodów Europejskich – tak, ale nie dla nas. Polska znalazła się pod brutalną, sowiecką okupacją. Jeżeli chcemy mówić o historii Żołnierzy Niezłomnych, nie możemy mówić, de facto, o końcu wojny dla Polski. Wojna z Sowietami, to była regularna wojna, która trwała przez 10 lat. Niezłomni walczyli do 1954 – 55. Nie walczą, rzecz jasna, jacyś bandyci, przestępcy, tylko polscy żołnierze. Oni byli Polakami i nie chcieli tu obcych sił. Ten okres bardzo często nazywa się ostatnim polskim powstaniem. – dowodził, z naciskiem, Tadeusz Marek Płużański i pytał retorycznie – Kiedy ta wojna się skończyła? Czy jej kresem jest 1954 – 55? Bo przecież mamy Powstanie Poznańskie w 1956 r., mamy potem Solidarność… A wojska sowieckie wyjechały z Polski dopiero w 1993 r. Do tego czasu w Polsce stacjonowały dywizje sowieckie. Ale są też tacy, którzy powiedzą, że rok 1993 nie oznacza końca wojny.

Piotr Radwański – ojciec naszych sławnych tenisistek – powiedział takie słowa: „W Polsce trwa wojna między trzecim pokoleniem UB, a trzecim pokoleniem AK”. To, co widzimy dziś, to właśnie ten opór komunistów. Ten dzisiejszy jazgot, że mamy dyktaturę, to jest to samo, jak nasi Żołnierze Niezłomni byli nazywani przez komunistów. Czy my nie słyszymy dziś tych samych obelg pod adresem obecnej władzy rządzącej? Jest strona komunistyczna i patriotyczna.

Płużański tworzy wyraźne analogie między żołnierzami AK walczącymi w podziemiu, straszliwie torturowanymi przez Sowietów lub Polaków na ich usługach, niszczonymi przez system i skazywanymi na śmierć w fikcyjnych, ustawianych, pokazowych procesach, a współczesnymi politykami rządzącymi obecnie Polską. Każdy może sam ocenić, czy taka analogia – przyrównanie polskich bohaterów oddających życie za kraj i ryzykujących losy swych rodzin, do polityków (nieistotne, z jakiej partii, gdyż zaufanie Polaków do klasy politycznej, jako takiej, od dawna jest porażająco niskie) jest uprawnione, i co stanowi płaszczyznę tej analogii? Czy można porównać manifestacje KOD – u, zgłaszanie zastrzeżeń do polskiej demokracji na scenie europejskiej, zachowanie opozycji itp. (niezależnie, jak oceniać całokształt tych działań) do niszczenia Żołnierzy Niezłomnych przez system, jego wykonawców i egzekutorów, przybierających konkretne twarze i nazwiska; często niestety polskie…

Dziennikarz opowiadał również historie i anegdoty z życia swojego ojca, który także był ofiarą tego systemu, został zatrzymany i przesłuchiwany z użyciem metod, z których, wobec polskiego Podziemia Walczącego, korzystali Sowieci. Wspominał o spotkaniach na niwie dziennikarskiej z polskimi wykonawcami sowieckiego systemu opresji, np. z prokuratorami oskarżającymi i skazującymi na śmierć Żołnierzy Niezłomnych, w fikcyjnych procesach.

– Mamy rok 2012, dzieje się to wszystko na Komunalnym Cmentarzu Północnym w Warszawie. Dostaję telefon od pani, której nie znam. Mówi mi: „Mam dla pana ważną informację”. Zmarł w Warszawie człowiek, który znęcał się nad pana ojcem. Eugeniusz Chimczak (niektórym dobrze znany, inni może mniej o nim słyszeli) – główny śledczy całej grupy rotmistrza Pileckiego – tzw. „pałkarz”, „manikiurzysta” – bo wyrywał przesłuchiwanym paznokcie. Pani była właścicielką zakładu pogrzebowego. Odmówiła pogrzebania tegoż zbrodniarza komunistycznego. Sprawę przejął inny zakład pogrzebowy. Powiedziała – „ona się nie dotyka tego tematu”. Można to oceniać różnie, ale ja uważam, że zachowała się, tak jak trzeba. Pojechałem na ten cmentarz. Chciałem podziękować zbrodniarzowi komunistycznemu w imieniu mojego ojca. W pogrzebie nie było mi dane uczestniczyć.

Ojciec mi kiedyś opowiadał, jak to Chimczak był pewnego dnia zmęczony przesłuchiwaniem, bo to przesłuchanie się przedłużało, bo męczeni nie chcieli się przyznawać do tego, czego nie popełnili. No, jak długo można kogoś katować??? Chimczak w pewnym momencie mówi do mojego ojca: „My wiemy, że ty masz twardą d… Nie będziemy się z tobą patyczkować. Zaraz na twoim miejscu usiądzie twoja żona i zobaczymy, czy ona też będzie tak wytrzymała, i czy ty to zniesiesz?” Sowieci postępowali jednak trochę inaczej, niż Niemcy. Chcieli na początku złamać człowieka. Pilecki, Fieldorf, Dekutowski… zginęli dlatego, że nie chcieli współpracować. Wyroki sądów wojskowych wykonywano przez rozstrzelanie, wyroki sądów cywilnych – przez powieszenie. (…) To, że ci prokuratorzy i sędziowie byli w polskich mundurach, to o niczym nie świadczy. To były kukły, przebierańcy. Polscy przebierańcy. Ten mundur miał zmylić opinię publiczną. „Zaporę” i jego ludzi przebrano w mundury Wehrmachtu, żeby udowodnić, że sądzą zbrodniarzy niemieckich, a nie polskich patriotów. Robiono pokazówki – sfingowane procesy. Było to skrajne bezprawie. Eliminowali po prostu przeciwników politycznych. – tłumaczył historyk.

Historyk i dziennikarz opowiadał również o oskarżycielach rotmistrza Witolda Pileckiego, którego w niesprawiedliwym, pokazowym procesie skazano na karę śmierci, którą szybko wykonano. Komunistyczni oskarżyciele i wydający wyroki, prokuratorzy i sędziowie – wykonawcy sowieckich rozkazów, którzy mordowali polskich bohaterów Podziemia, żyją teraz spokojnie, są najczęściej prominentnymi mecenasami i uważają, że w tamtych czasach nie mieli innego wyjścia; musieli tak postępować.

– Pan mecenas Czesław Łapiński był prokuratorem w czasach komunistycznych. Oskarżał rotmistrza Pileckiego. To nie był jakiś prymityw, który nie wiedział, co się wokół dzieje. To był człowiek wykształcony, inteligentny. Wiedział dokładnie, że Pilecki był polskim bohaterem, który z własnej woli dostał się do Oświęcimia, a to był fenomen na skalę światową. (…) To jest polska elita intelektualna, która leży w dołach śmierci (…). Pan Łapiński mówił bardzo ciekawe rzeczy, gdy rozmawialiśmy. „Tak, wiedziałem, co to są za ludzie. Wiedziałem, że to byli polscy bohaterowie”. „To dlaczego pan to robił?”. „No bo takie było prawo”. „Przecież miał pan inne wyjście”. „Oczywiście wyjście było jedno: zrezygnować z pracy. Ale miałem żonę, miałem dzieci i musiałem z czegoś żyć”. „Panie prokuratorze, jest pan człowiekiem inteligentnym, wykształconym i musiał pan wiedzieć, że Witold Pilecki też chciał żyć, też miał żonę i dzieci”. (…) Mecenas Łapiński napisał nawet list do mojego ojca. Zaczynał się od słów: „Szanowny panie profesorze (…)” „Chciałem się z panem spotkać, żeby porozmawiać o tych tragicznych czasach. Przecież razem braliśmy udział w tym tragicznym procesie. Powinniśmy się spotkać i wypracować wspólną ocenę tamtych czasów”. Chce się spotkać i wypracować wspólną ocenę? Jaką wspólną ocenę? Ocena tych czasów może być tylko jedna. Mój ojciec powiedział, że się w życiu nie spotka z Łapińskim, że wystarczy mu raz na sali sądowej, gdy Łapiński był oskarżycielem, więc ja się z nim spotkałem. Dystyngowany starszy pan, wyprostowany, zawsze grzeczny i miły. Zawsze kazał pana profesora pozdrowić. „Jak tam zdrówko?” – pytał. Były to rozmowy bardzo trudne, skończyły się awanturą. Konkluzja jest jednak pozytywna. Powiedziałem panu Łapińskiemu, że niedługo odejdzie z tego świata i że są dwie możliwości: albo nikt go nie będzie pamiętał, albo będzie go pamiętał jako zbrodniarza – mordercę. Dzisiaj rzeczywiście mało kto zna takiego Łapińskiego. To jest morderca sądowy. Rotmistrz Pilecki wygrał tę wojnę. Co prawda go zamordowali, ale on i jemu podobni bohaterowie przetrwali w pamięci Polaków. Sowieci chcieli dokonać zbrodni podwójnej – również zbrodni na pamięci, by ich całkiem wymazać z pamięci zbiorowej. I to im się nie udało. Ale komuniści powrócili „w chwale” – to sztucznie wykreowana polska elita, o bardzo często korzeniach sowieckich, korzeniach komunistycznych; KPPowskich – przekonywał Płużyński.

Dziennikarz i historyk mówił o powrocie kolejnych pokoleń komunistów, którzy nie chcą oddać władzy i, jego zdaniem, aż do czasu obecnych rządów wciąż ją sprawowali w różnych instytucjach i na różnych stanowiskach. O jednoznacznej ocenie i nominacji zjawisk z tamtej historii, oraz działań i postaw Żołnierzy Niezłomnych, którzy, jak mówił, mimo wszystko zwyciężyli w tej wojnie i wygrali bitwę o pamięć. Mówił jednak też o czymś, co można by nazwać chichotem historii, przejawiającym się w kontynuacji władzy komunistów, mimo rozmaitych dat kończących i podsumowujących ten okres, i jednej z płaszczyzn ich  pośmiertnego zwycięstwa. Zwyciężyli, co prawda, nie w całkowitej wojnie o pamięć oraz jednoznaczną ocenę tych wydarzeń i postaw, ale w częściowej batalii – o możliwość upamiętnienia polskich bohaterów, których symbolem śmierci stała się tzw. powązkowska Łączka.

– Ja bardzo często bywam na Powązkach. Niestety w okresie komuny chowano tam też polskich zbrodniarzy – takich „manikiurzystów”, takich morderców sądowych. To jest teraz  taka przekładanka. Na warszawskiej Łączce leżą ofiary razem z mordercami, i to jest ta perfidia komunistów, bolszewii. Nie dość, że zabili, to jeszcze położyli kata na ofierze. Teraz, żeby zrobić ekshumację, trzeba wyjąć najpierw tych z góry. To nie system położył tam tych zbrodniarzy, tylko Jaruzelski. To tzw. „generał”, bo dla mnie to nie generał polski, tylko co najwyżej sowiecki; wiedział, że tak się stanie, że znajdą polskich bohaterów i bał się tego. Jeżeli mówimy: Jaruzelski, to powiedzmy „generał sowiecki”, albo towarzysz Jaruzelski. Władza nie potrafiła ich potem zdegradować do stopnia kaprala.

Kiszczak, to jest szef „nieznanych sprawców”. Do samego końca ludzie ginęli od „nieznanych sprawców”, którymi dowodził generał sowiecki, Czesław Kiszczak; towarzysz sowiecki, który „zbunkrował” sobie w domu akta TW „Bolka”. To nie jest żadna rewelacja, że u niego znalazły się te akta. Ta pani – żona Kiszczaka – opublikowała wspomnienia, w których przedstawia siebie jako wręcz kobietę lekkich obyczajów. Ci ludzie rządzili Polską, to była polska elita, śmietanka. – zaznaczył dziennikarz, który – równie krytycznie, jak polskie elity  lat minionych – ocenił Instytut Pamięci Narodowej.

IPN miał się nie sprawdzić zwłaszcza w obecnej sytuacji, przy okazji wypłynięcia teczek TW „Bolka”. Żona Czesława Kiszczaka po tym, jak sama zgłosiła się do tej instytucji, czekała dwa tygodnie na wysłuchanie. Ponadto, zamiast zarządzić przeszukanie domu Kiszczaków, poproszono wdowę po generale o wydanie dokumentów. Autor oskarżył też IPN o torpedowanie działań naukowców, którzy prowadzili ekshumacje ciał polskich bohaterów  m.in. na Łączce:

– Oni mieli bardzo dużo czasu, by przeprowadzić takie poważne przeszukanie, a nie tak, jak to wyglądało, że poproszono ją o wydanie dokumentów. Woleli wejść do „generała” Kiszczaka po śmierci, bo teraz to im nic nie grozi. Czy dalej zamierzają czekać, czy np. taki Ciastoń – szef SB – który ma na pewno takie materiały, umrze? Wejście do takich ludzi po śmierci, to nie żadne bohaterstwo, to jest kpina z Polski. Wiadomo było, że Kiszczak miał takie materiały, bo nawet o tym mówił; wiadomo było, że Wałęsa, to TW „Bolek”. Ale, jaki oni mają związek z naszymi Żołnierzami? No, mieli ogromny. Architekci naszej Polski – tak się ich nazywało – walczyli z naszym polskim podziemnym wojskiem. Kiszczak wymazał sobie z życiorysu walkę z „bandami reakcyjnego podziemia”, bo jak to brzmi (?), i wpisał „walkę z bandami UPA”. Jaruzelski w czasie tzw. Nocy Teczek powiedział: „Nie tak, panowie, miało być. Nie tak się umawialiśmy”.

Kiszczak – „człowiek honoru”, „wybitny mąż stanu”, premier, szef MSW, a Jaruzelski był wtedy prezydentem. To było w III RP. To jest obraz III RP – państwa chorego, przesiąkniętego komunizmem, gdzie komuniści dalej pociągają za sznurki. – takie diagnozy stanu państwa polskiego i jego elit (przy okazji niezaprzeczalnie potrzebnej lekcji historii o Żołnierzach Wyklętych, ze wszech miar zasługujących na pamięć i uczczenie) stawiał na spotkaniu Płużański.

– Nie można do dziś odtajnić zbioru zastrzeżonego IPN, gdzie są informacje prawdziwe i zastrzeżone. Skandalem było tworzenie takiego zbioru zastrzeżonego. Tam jest nasza prawdziwa historia, schowana przed naszymi oczami.

Dziennikarz przywołał również postać Niezłomnej, zaledwie 17 – letniej, Danki Sidzikówny, znanej szerzej jako „Inka”, która oddała swoje młode życie za ojczyznę, do końca wierząc w ideały i nie dając się złamać.

– Prokurator Wacław Krzyżanowski, który skazywał „Inkę” na śmierć, był „cenionym kombatantem”. Ostatnio pan minister Siemoniak odprowadził Wacława Krzyżanowskiego na cmentarz. A tymczasem „Inka” leżała sobie w jakimś dole. Dziś pan Łukasz Kamiński ogłasza, że IPN dokonało wielkiego odkrycia, że Wałęsa to TW „Bolek”, a torpedują inicjatywę odkrywania Żołnierzy Niezłomnych. Np. Łączka, Służew – tam przewożono zamordowanych na Rakowieckiej. 3 tys. ludzi leży tam wciąż w tych dołach i nie można ich wydobyć. Gdy profesor Szwagrzyk wykonywał tam prace, przyjechała policja i prokurator, nasłani przez jego szefa z IPN, i udaremnili badania. To, co się dzisiaj dzieje, to, szok: że oni mówią, że walczą z komunizmem. To jest temat niewygodny, kontrowersyjny, nie z powodu środków na wydobycie ciał, bo środki są. Służew – 3000, Łączka – 300 osób tam leży. Ale dlatego to jest tak trudny temat, że tam są ofiary takich osób, jak: Heleny Wolińskiej – Brus  (uczniowie pana Brusa, to osoby wciąż wpływowe), Stefana Michnika – przyrodniego brata Adama Michnika, stalinowskiego sędziego wojskowego, który posyłał ludzi do piachu. Pytamy się, kto tam leży, z naszych polskich bohaterów, w tych dołach, ale i kto ich tam umieścił? Potem bratali się w Magdalence – to ci sami ludzie. – mówił Płużański.

– Takie są kłopoty z historią. To nie jest tak, że to są zamknięte losy. Bo ten mord na Polsce Niepodległej dalej trwa. Wymordowali nam polską elitę: najpierw Niemcy, potem Sowieci. Tak to trwa do dnia dzisiejszego. Ta komuna znowu podnosi łeb i krzyczy, że dzisiaj „bandyterka” doszła do władzy. Dzisiaj jest szansa na zwycięstwo trzeciego pokolenia AK, nad trzecim pokoleniem UB. – dowodził, ponownie czyniąc analogię między AK-owcami, a współczesnymi polskimi władzami, syn profesora Płużańksiego, który przekonywał, że również Zygmunt Bauman, uważany za wybitnego współczesnego myśliciela, „zabijał naszych Żołnierzy Wyklętych” i był komunistycznym zbrodniarzem.

– Tę Polskę odrzuciliśmy w wyborach – Polskę pana Baumana. Mam nadzieję, że komuna nie podniesie już łba. – skonstatował bohater spotkania i prawicowy dziennikarz.

Była również okazja do zadawania pytań i możliwość zakupu książek.
Tadeusz Marek Płużański w 2011 r. wydał książkę pt. „Bestie”, będącą zapisem reporterskiego śledztwa dotyczącego stalinowskich funkcjonariuszy. W DDK można było zakupić tę i pozostałe publikacje, nie tylko tego autora, ale m.in. innej prawicowej dziennikarki – Doroty Kani, autorki cyklu: „Resortowe dzieci (…)”.

Spotkanie z Tadeuszem Płużańskim odbyło się z okazji zbliżającego się dnia Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Inicjatorem tej lekcji historii o Żołnierzach Wyklętych był poseł Ziemi Dąbrowskiej Wiesław Krajewski.

To również, przy okazji, promocja pierwszego filmu fabularnego o tych polskich bohaterach („Historia Roja”) emitowanego w „Sokole”, premierowo, przez dwa tygodnie, od 4 marca. Z kolei DDK, we współpracy z Referatem Promocji, Kultury i Informatyzacji urzędu miejskiego przygotowują podobną wystawę tematyczną, którą można będzie obejrzeć w Ośrodku Spotkania Kultur (synagodze).

us   


Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Internautów. Administrator portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin - zawiadom nas o tym (elstertv@gmail.com).

Komentarze

  1. 26 lutego 2016 o 17:01
    Piotr :
    Do artykułu: nie ma czegoś takiego jak prawicowy dziennikarz. Często takie określenie ma dzisiaj pejoratywny wymiar - coś takiego jak kaczysta, pisowiec itp. Dlatego nie określałbym dziennikarzy takimi epitetami. Warto zauważyć, że Pan Płużański jest dziennikarzem Superexpressu, czyli tabloidu raczej nieprawicowego. Pan Płużański jest historykiem i dziennikarzem polskim, patriotycznym, o niepodległościowych korzeniach.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: -10 (w sumie : 20)
  2. 26 lutego 2016 o 20:49
    Polka gorszego sortu :
    Co tam ekspertyzy grafologów, "prawdziwi Polacy" już wydali wyrok, bardziej wiarygodny jest dla nich Kiszczak i fabrykowane przez niego dokumenty niż obiektywna prawda. Jakoś nie przeszkadza im komunistyczny prokurator, oskarżający w stanie wojennym działaczy opozycji, który teraz nagle stał się wielkim prawicowcem. W jakim kraju my żyjemy ...
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: -7 (w sumie : 33)
  3. 27 lutego 2016 o 18:41
    Włodek :
    Pan Kiszczak przechowywał również "perełkę" w postaci listu do naszego papieża od rzekomej kochanki dostarczony mu również przez Piotrowskiego. Taka sama prawda jak z Wałęsą. Biedni ludeczkowie dają się nabrać na takie bzdety. I to wszystko w imię miłości bliźniego i patriotyznu mądrego inaczej. Pozdrawiam myślących samodzielnie w oparciu o rzeczywistość, której co niektórzy byliśmy świadkami.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +10 (w sumie : 22)
  4. 27 lutego 2016 o 21:02
    do polki gorszego sortu :
    Śmierdzisz mi Palikot i kłapouchym błaznem
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: -11 (w sumie : 13)
  5. 29 lutego 2016 o 19:18
    ja :
    Przed chwilą w telewizji jakiś młody pisiorek powiedział, że większym bohaterem Solidarności był Jarosław Kaczyński, a nie Lech Wałęsa. No po prostu ręce opadają.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +13 (w sumie : 15)
  6. 1 marca 2016 o 22:05
    Adaś :
    "Dzień Świra"polecam.W ramach katharsis.Amen.
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +13 (w sumie : 13)
  7. 2 marca 2016 o 19:31
    Polka gorszego sortu :
    Do numeru 4: Wyraźnie masz coś z węchem - Palikot to faktycznie błazen,a kłapouchy to kto?
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +3 (w sumie : 5)
  8. 4 marca 2016 o 14:27
    emerytka :
    Sprawa żołnierzy wyklętych to bardzo trudny, drażliwy temat. Mam sporo lat i w rodzinie osoby bardzo, bardzo skrzywdzone przez morderców zaliczanych dziś do żołnierzy wyklętych. Byli wśród nich zapewne uczciwi, ale szuje, niestety, też. Mówić należy prawdę nie ukrywając rzeczywistości, wtedy ludzie z większym zrozumieniem przyjmą takie wątpliwe święta. W końcu nawet wśród księży zdarzają się ci z powołania, wśród lekarzy są nie biorący łapówek ...
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +15 (w sumie : 15)
  9. 4 marca 2016 o 21:00
    buc :
    Raczej przeklęci
    VA:F [1.9.20_1166]
    Ocena: +2 (w sumie : 8)

Skomentuj (komentując akceptujesz regulamin)