Echa książki o Guzdku
Szanowni Państwo,
Dzięki uprzejmości rodziny zamieszkałej w Dąbrowie Tarnowskiej trafiła do mnie broszura zatytułowana”Guzdek, kat Powiśla” autorstwa Zygmunta Szycha. Winna jestem mojemu zmarłemu mężowi, Tadeuszowi Krasnodębskiemu, sprostowanie kilku fałszywych faktów zawartych w powyższej broszurze.
Twierdzenie, że mąż kolaborował z Niemcami jest oszczerstwem, ponieważ mąż objął funkcję granatowego policjanta na rozkaz i w porozumieniu z organizacją Armii Krajowej(będąc jej członkiem).
Rozkaz likwidacji Guzdka, wydany przez AK miał być wykonany tak,aby nie narażać stu zakładników i aby Gestapo uznało, że był to wypadek a nie zamach.
Ze względu na niebezpieczeństwo dekonspiracji wtajemniczonych mogło być niewielu. Tadeusz Krasnodębski za ryzyko i codzienne narażanie życia został odznaczony VIRTUTI MILITARI.
Po wkroczeniu wojsk radzieckich na teren Powiśla odmówił współpracy z organizowanym pod ich patronatem Urzędem Bezpieczeństwa. Za odmowę został aresztowany i osadzony w dąbrowskim areszcie. Dzięki akcji partyzantów został uwolniony, ukrywał się i został zaocznie skazany na karę śmierci. W 1956 roku wystąpił do sądu w Tarnowie o ponowne rozpatrzenie jego sprawy . Rozprawa, która odbyła się w Krakowie oczyściła męża z zarzutu kolaboracji i prześladowania ludności żydowskiej min. dzięki zeznaniom rzekomo prześladowanych świadków.
Pragnę również zwrócić uwagę na niezgodne z prawem powoływanie się na źródło zatytułowane “Krwawe upiory” Adama Musiała. Pozycja ta na podstawie dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach została uznana wyrokiem sądu w Bielsku – Białej za fałszywą i zakazano jej publikacji. W broszurze autor powołuje się na to źródło całkowicie ignorując fakty opisane w książce męża “Policjant konspiratorem” oraz materiałach IPN i wyrokach sądowych. Przykro mi, że taka nierzetelna publikacja otrzymała wsparcie finansowe władz regionalnych.
Z poważaniem
Julia Krasnodębska
**********************************************************************************************************************************
Szanowna Pani!
Odniosłem przykre wrażenie, po lekturze Pani listu, że albo nigdy nie czytała Pani mojej- jak była Pani łaskawa określić- „broszury”, albo zna ją Pani jedynie ze słyszenia.
No bo jak można było napisać coś takiego: ”twierdzenie, że mąż kolaborował z Niemcami jest oszczerstwem”(…)
Jeżeli uważa Pani, że nazwanie Pani śp. Męża kolaborantem jest oszczerstwem, to proszę oddać sprawę do sądu. Tyle tylko, że nie wiem przeciwko komu by tam Pani wystąpiła. W mojej „broszurze” nie ma ani słowa o tym, by Pani śp. Mąż kolaborował z Niemcami! Mało tego! Wyrażam się tam o sp. Tadeuszu Krasnodębskim w samych superlatywach, jako o człowieku, który był AK-owską wtyką wśród Niemców, bohaterem (polecam przeczytanie str.80-81 w rozdziale „Jutro dobiję do setki”.
Zarzuca mi Pani, że „całkowicie zignorowałem fakty opisane w książce przez męża „Policjant konspiratorem,”. I znowu wypada mi ze smutkiem stwierdzić, że nie zna Pani mojej „broszury”. W „Źródłach”(str. 111) powołuję się właśnie na te książkę i podane w niej fakty przytaczam w mojej książce o Guzku. Cytowałem nie tylko i nie wyłącznie książkę p. Adama Musiała „Krwawe upiory”, lecz poza nią korzystałem z ponad 20 innych źródeł, w tym kilkunastu bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń.
Okoliczności śmierci Guzdka zostały dokładnie przez gestapo zbadane i gdyby to p. Krasnodębski go zastrzelił, na pewno by do tego doszli. Proszę nie mieć ich za głupców: Guzdek zginął około północy, a tarnowskie gestapo pojawiło się w Otfinowie już ok. pierwszej w nocy. Nie było przecież tak, że szef gestapo po prostu zapytał: ”panowie, kto zastrzelił Guzdka? Na co wystąpił żandarm Stein i mówi: – ja, ale to był wypadek. Wtedy gestapowiec: – aaa, skoro wypadek, to w porządku”.
Otóż tak nie było, gestapo nie przeprowadzało śledztw w tak groteskowy sposób. Zbadano broń z której strzelał Stein, okazało się, że brakuje w niej kuli, którą wydobyto z głowy zbrodniarza. I to zupełnie wystarczyło. Poza tym p. Krasnodębski posługiwał się innym rodzajem broni, innym kalibrem . Nie mógł to on zabić żandarma, bo Guzdka otaczała grupa niemieckich żandarmów ,w pobliżu byli też granatowi policjanci. Strzelanie do Guzdka przez polskiego policjanta nie uszłoby uwadze tej zgrai.
Dodam jeszcze, że po wojnie, oprócz p. Krasnodębskiego, do zabicia Guzdka przyznawało się jeszcze kilku innych Polaków, min. p.Sas, żołnierz AK z Uścia Jezuickiego. Skoro wierzymy w słowa p. Krasnodębskiego, to czemuż i tym innym nie uwierzyć? Tyle tylko, że wyszłoby, iż Guzdek zginął od palby wręcz, oddanej przez AK- owców. A to oznaczałoby pacyfikację Otfinowa, spalenie wsi i rozstrzelanie 100 zakładników!
Polecam Pani uważne przeczytanie mojej książki, a wtedy zapewne wycofa się Pani z absurdalnych zarzutów, nie mających pokrycia w faktach. W przeciwieństwie do Pani jestem dumny, że moja rzetelna publikacja zyskała poparcie władz regionalnych . Dzięki temu zdołaliśmy ocalić od zapomnienia tamte, ponure lata i zdarzenia.
Życzę zdrowia
Z szacunkiem
Zygmunt Szych
**********************************************************************************************************************************
Szanowny Panie,
Otóż przeczytaliśmy Pańską publikację uważnie: nazwisko Tadeusza Krasnodębskiego wymieniane jest także w negatywnym i co gorsza nieprawdziwym kontekście. Pozwolimy sobie zacytować fragmenty to ilustrujące:
Str. 12: „Po wojnie do zastrzelenia zbrodniarza przyznawał się granatowy policjant Tadeusz Krasnodębski, ale wielu uważa, że był to raczej sposób na „na wybielenie się” i uniknięcie kary za kolaborację z Niemcami (kary owej zresztą nie uniknął)”.
A prawda jest taka; nie kolaborował a wykonywał rozkaz jako żołnierz AK, uciekł UB, skazany zaocznie pięć razy na karę śmierci, w czasie odwilży zgłosił się do sądu został oczyszczony ze wszystkich zarzutów mimo usilnych starań prokuratury aby chociaż część zarzutów utrzymać. Szczegóły w uzasadnieniu wyroku sądu. Nigdy żadnej kary nie poniósł.
Str 79.” W recenzji autobiograficznej książki pojawia się informacja, że był członkiem ZWZ AK…”
Nie tylko był członkiem, ale zorganizował i dowodził plutonem „Dzięcioły”, to stu ludzi, może jeszcze żyją, istnieją dokumenty związane z nadaniem przez Londyn Virtuti Militari oraz wiele innych dokumentów, tablice pamiątkowe w Otfinowie itp. To są twarde dowody nie trzeba się opierać na recenzji.
Twierdzi Pan, że zna Pan książę Tadeusza Krasnodębskiego „Policjant konspiratorem szesnaście lat na muszce gestapo i bezpieki” wiec miał Pan dostęp do informacji, które wiele kwestii wyjaśniały i w rzetelnej publikacji powinny być przytoczone. Informacji łatwych do weryfikacji w dokumentach źródłowych. Zwracamy uwagę, że opisane tam osoby są wymieniane z imienia i nazwiska. Prawdziwość opisanych zdarzeń była starannie weryfikowana. I nie jest nam znane, żadne formalne podważenie opisu.
W swojej publikacji przytacza Pan wielokrotnie i rozpowszechnia tezy książki Adama Musiała „Krwawe Upiory” mimo, ze została ona wyrokiem sądu uznana za fałszywą i nie godną rozpowszechniania. I nie ma żadnego znaczenia to z ilu jeszcze źródeł Pan korzystał. Jeżeli Pan nie znał wyroku sądu to, w naszej ocenie, świadczy to o braku profesjonalizmu i rzetelności właśnie. Jeżeli Pan wyrok znał jest jeszcze gorzej.
W związku z powyższym podtrzymujemy naszą opinię, że Pana publikacja nie jest rzetelna i mamy wątpliwości czy jest to najlepsza forma upamiętniania tamtych czasów.
Na koniec kilka uwag na temat okoliczności śmierci Guzdka, który Pan nieoczekiwanie omawia w swojej odpowiedzi na list Julii Krasnodębskiej. Specyfika tamtych wydarzeń była taka, że prawdę znało bardzo niewielkie grono osób, a tak naprawdę to tylko egzekutor. Jednak w sytuacji kiedy Państwo Podziemne wydaje wyrok i zleca jego wykonanie Tadeuszowi Krasnodębskiemu stawiając wymóg zachowania życia zakładników i tak się dzieje, po czym Tadeusz Krasnodębski zostaje odznaczony Virtuti Militari i nigdy jego zasługi nie są podważane przez znaczących ludzi podziemia, teza o wypadku lub udziale osoby z zewnątrz jest wysoce nieprawdopodobna. Nie wiemy skąd pochodzą informację o wynikach śledztwa gestapo obawiamy się, że z publikacji typu „Krwawe Upiory”, wątpimy aby istniały jakiś źródłowe dokumenty na ten temat i jednak nie ufamy gestapo.
Spędziliśmy z Tadeuszem Krasnodębskim ponad pół wieku, słuchając opowieści z lat okupacji jego i jego towarzyszy i wiemy z całą pewnością, że to co o tych czasach opowiadał i co opisał było prawdą.
Rodzina Tadeusza Krasnodębskiego