Co dalej z ZOL – em?
Rok temu wszyscy wspólnie walczyli, by uratować dąbrowski Zakład Opiekuńczo – Lecznicy przed zamknięciem, jego obłożnie chorych pacjentów przed „wielką niewiadomą”, a personel – przed utratą pracy. Wygrali tę walkę, a Kurier jako pierwszy poinformował Czytelników, co władze planują zrobić z „nierentownym oddziałem”.
To, co władza i radni przeczytali wówczas o sobie na naszym forum powinno być dla nich przestrogą, by nigdy więcej nie „podnosić ręki” na ZOL.
Czy rzeczywiście jest przestrogą, czy może komuś zależy na prywatyzacji Zakładu, a może wokół oddziału rozgrywa się walka polityczna? I ile jest w tym winy samorządu, który w zeszłym roku usiłował ukryć przed opinią publiczną plany likwidacji ZOL – u, co zrzuciło na nich lawinę krytyki?
Jaka jest prawdziwa sytuacja ZOL – u? Czy grozi mu prywatyzacja lub likwidacja (takie realne zagrożenie wystąpiło zeszłego roku)? Czy ktoś upatruje w „przejęciu” Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego jakichś, bliżej nieokreślonych, korzyści? A może wokół
ZOL – u, od zeszłego roku, rozgrywają się jakieś potyczki polityczne? – odpowiedzi na te pytania pozostawiamy naszym Czytelnikom.
Anna Gierszewska kierownik Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego działającego w strukturach dąbrowskiego ZOZ – u została poinformowana przez dyrektor szpitala, że ZOL w dalszym ciągu przynosi straty i że trzeba „coś z tym zrobić”.
Anna Gierszewska pojechała więc do Narodowego Funduszu Zdrowia zapytać, „co zrobić i jak zrobić” by dąbrowski ZOL przetrwał. Poinformowano ją, że najlepszym rozwiązaniem będzie utworzenie spółki z. o. o, gdzie 100 – procentowym udziałowcem będzie powiat, a ZOL będzie jego własnością. Nie będzie to miało nic wspólnego z prywatyzacją (czyli przekazaniem prywatnemu właścicielowi państwowego mienia) – zaznacza Anna Gierszewska i tłumaczy, jak może to wyglądać w praktyce. Może, gdyż na razie nic nie jest jeszcze przesądzone, a wszystko znajduje się dopiero w sferze planów.
ZOL oddzieli się od ZOZ – u, ale kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia pozostanie taki sam (przejdzie na zasadzie cesji). Oznaczać to będzie takie same warunki przyjęcia pacjenta, bez żadnych dodatkowych opłat i uprzywilejowania pacjentów „komercyjnych”.
NFZ pokrywa koszty leczenia i rehabilitacji, a pacjent płaci jedynie za wyżywienie i zakwaterowanie. Trzeba jednak dodać, że w dąbrowskim Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym przebywają najczęściej pacjenci z obszarów wiejskich (o niskich rentach bądź emeryturach). Funkcjonowanie ZOL – u (i w ogóle – państwowej służby zdrowia w Polsce) raczej nie przynosi dochodów, a generuje straty, ale społeczna rola Zakładów Opiekuńczo – Leczniczych jest nie do przecenienia, gdyż tzw. „domy starców” są często nieosiągalne dla mniej zamożnych, starszych ludzi. Dodatkowo placówki takie często nie chcą przyjąć pacjenta wymagającego specjalistycznej opieki medycznej.
Przypomnijmy, że Zakład Opiekuńczo – Leczniczy przyjmuje „najtrudniejsze przypadki”. Są to osoby po udarze mózgu, wylewie, z chorobą Parkinsona, Alzheimera i rozwiniętą demencją starczą. W ZOL – u przebywają pacjenci bezbronni, często bez kontaktu z otoczeniem, nieumiejący zakomunikować swoich potrzeb, wymagający całodobowej opieki, karmieni sondą, z tendencją do powstawania rozległych odleżyn. Ich dzieci, same często w starszym wieku, na emeryturze lub rencie, nie są w stanie zapewnić im odpowiedniej opieki.
Jeszcze kilka lat temu oprócz odpowiedniej punktacji w skali Barthel (międzynarodowa skala stosowana powszechnie do oceny sprawności chorego i zapotrzebowania na opiekę), pacjent musiał otrzymać również zgodę starosty. Od dwóch lat sytuacja się jednak zmieniła i powiat nie decyduje już o przyjęciu chorego do ZOL – u.
W podobnej sytuacji, jak dąbrowski ZOL obecnie, znalazły się kiedyś m.in. Zakłady Opiekuńczo – Lecznicze w Mościcach i Mielcu. Kiedyś, z racji generowania strat, miały do wyboru likwidację bądź przekształcenie. Ten drugi, jako spółka, działa z powodzeniem już 13 lat.
Dlaczego ZOL generuje straty? To nie tylko kosztowna opieka medyczna czy drogie lekarstwa, ale to, co jeden z naszych Czytelników nazwał dobitnie „płaceniem haraczu” ZOZ – owi. Zakład Opiekuńczo – Leczniczy partycypuje w kosztach administracyjnych ZOZ – u i to stosownie do zajmowanej powierzchni (aż dwa piętra budynku obok szpitala) oraz ilości łóżek. Koszty administracyjne są, w takiej sytuacji, ponad 10 razy większe, niż gdyby Zakład oddzielił się od szpitala i prowadził własną administrację! ZOL partycypował nawet w… remoncie kuchni szpitalnej, a wszystko to zgodnie z prawem.
Jeden z naszych Czytelników napisał w zeszłym roku, pod artykułem „O przyszłości ZOL w Dąbrowie”, taki komentarz:
Odnośnie ZOL-u i jego finansowania parę pytań do władz różnych : – ile ZOL płaci haraczu ZOZ-owi – za ile ZOZ narzucił ZOL-owi firmę sprzątającą – jakim prawem ZOL płaci ZOZ-owi za ogrzewanie jeżeli temperatura w pomieszczeniach ZOL-u to ok. 17 stopni – co jest zawarte w haraczu i czy czasem ZOZ nie wlicza w tą opłatę – solarów
(kara i koszty ich instalacji) – utrzymania sal operacyjnych (tych nowych które stoją puste i generują tylko koszty) – koszty instalacji czytników linii papilarnych (to była dopiero bzdura). Może najwyższy czas wprowadzić jasne i czytelne zasady finansowanie ZOL-u.
Kierownictwo ZOL – u prowadzi rozmowy ze starostą i ustala warunki działania Zakładu w przyszłości. Kierowniczka odwiedza też inne tego typu placówki przekształcone w spółki, by podpatrzeć najlepsze rozwiązania dla dąbrowskiego Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego.
Na razie starosta zadeklarował (deklaracja była co prawda ustna, ale wypowiedziana przy świadku), że po przekształceniu żadna z pielęgniarek nie straci pracy. Część personelu może zostać w Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym, a reszta przeniesie się do szpitala, gdyż pracownicy podpisali umowy z ZOZ – em.
Pielęgniarki obawiają się jednak nowej formy zatrudnienia (kontrakty, czyli w praktyce – samozatrudnienie), utraty osłony socjalnej i niestabilnej sytuacji życiowej (boją się, że ZOL w nowej postaci nie przetrwa długo, a one znajdą się „na bruku”). Nie ma jednak powodów, by nie wierzyć staroście w zapewnienia o zachowaniu stanowisk pracy – wszak do wyborów pozostał tylko rok, a likwidacja bądź prywatyzacja Zakładu i zwolnienie personelu nie byłoby już „strzałem w kolano”, ale samobójczym „strzałem w głowę”. I przekreśliłoby jakiekolwiek szanse na reelekcję.
Stanowisko starosty (z ostatniej sesji rady powiatu):
– Pierwsze dowiaduje się od Pana radnego o prywatyzacji! Pierwszą prywatyzację szpitala przeprowadził starosta PiS – owski. Rada powiatu zdecyduje. Różne rzeczy mówią w mieście; choć o czym. Kierownictwo złożyło oficjalne pismo o wyłączenie
ZOL – u spod struktur szpitala. Trzeba się nad tym zastanowić, czy to przyniesie korzyści. Co do rozmowy o propozycje pracy dla pielęgniarek, to nie moja sprawa. Ruszyła już chyba kampania wyborcza? Sami pracownicy doszli do takiego wniosku, że chcą się odłączyć. Wszystkie szpitale mają trudną sytuację. Dopóki strata będzie mniejsza niż koszty amortyzacji nie grozi nam żadna prywatyzacja. Proszę się nie emocjonować.
Stanowisko dyrektor ZOZ – Teresy Kopczyńskiej na temat ZOL – u (przedstawione również na ostatniej sesji):
– Nie ma nic gorszego, jak komentowanie zdarzeń, bez poznania prawdy. Zapraszam Pana Krajewskiego już od pewnego czasu do siebie. Kolejny raz, mówię już publicznie, że zapraszam serdecznie do siebie. Od 2,5 lat procedury restrukturyzacji są wdrażane. Oddziały ginekologiczno – położniczy i noworodkowy oraz ZOL przynoszą od lat straty szpitalowi, to trzeba to jakoś rozwiązać. (…) O prywatyzacji na najbliższe trzy lata nie może być mowy! (…) Jeżeli chodzi o ZOL, jednym z rozważanych założeń jest stworzenie spółki, która ma zupełnie inne możliwości działania. Ale rozmowy??! Nigdy w życiu ja nie rozmawiałam o takich rzeczach z załogą. To jest nadinterpretacja w oparciu o zasłyszane gdzieś opinie. Kierownik został poinformowany.
************************************************************************************************************************************
Spotkanie z pielęgniarkami z ZOL – u
Sytuację diametralnie zmieniło spotkanie z pielęgniarkami w Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym. Mimo iż obu stronom (kierowniczce Annie Gierszewskiej i personelowi placówki) zależy na dobru Zakładu i zachowaniu miejsc pracy, doszło między nimi do sporu. Anna Gierszewska bezskutecznie zabiegała o obecność na zebraniu starosty i dyrektor ZOZ – u. – Zostałyśmy po raz kolejny zlekceważone przez starostwo i dyrekcję. (…) Jeżeli nie będzie nas szanować ani starosta, ani Pani dyrektor, to co będzie dopiero potem? – pytały rozżalone pielęgniarki, które boją się utraty pracy, lub przejścia na tzw. kontrakty.
Spotkanie poświęcone obecnej sytuacji dąbrowskiego ZOL – u i wyrażenia chęci (bądź nie) przejścia na kontrakty (zamiast umów o pracę) odbyło się w świetlicy budynku. Udział w nim wzięły przedstawicielki Związków Zawodowych (mające pełnomocnictwa do reprezentowania personelu ZOL – u) oraz pracownicy. Zebranie poprowadziła kierownik Anna Gierszewska. Niestety na spotkaniu zabrakło starosty i dyrektor ZOZ – u Teresy Kopczyńskiej (pojechała do Narodowego Funduszu Zdrowia). Anna Gierszewska zabiegała o ich udział w zebraniu, gdyż sama nie może podejmować żadnych wiążących decyzji. Potrzebny był zwłaszcza starosta, który wraz z zarządem powiatu (a w dalszej kolejności także radnymi) zadecyduje o losach ZOL – u.
Anna Gierszewska poinformowała personel, że dyrektor szpitala powiedziała, iż obciążenia finansowe ZOL – u są ogromne, i należy coś z tym zrobić. Pozostawiła wolną rękę w zakresie poszukiwania rozwiązań wyjścia z tej sytuacji. Starosta dał swojego prawnika, który zapewnia doradztwo i pomoc prawną. Kierowniczka ZOL – u poinformowała, że koszty osobowe oddziału wynoszą 80 tys. zł miesięcznie, co oznacza że każdego miesiąca starostwo dopłaca 50 tys. zł.
– To jest naprawdę walka o pracę. To nie jest walka moja z Wami – mówiła Anna Gierszewska.
Kierowniczka przed planowanym spotkaniem z dyrekcją i starostą musiała dokonać rozeznania, czy pracownicy chcą przejść na kontrakty.
– Nie było już pytań. Nie było nic, tylko obrażanie się – powiedziała z wyrzutem kierowniczka, która odniosła się do internetowego komentarza, że pielęgniarki na kontrakcie zarabiają 1200 zł., co nie jest prawdą. Ten komentarz stał się również zarzewiem konfliktu na zebraniu.
Kierowniczka poinformowała także, że do niczego nie zmuszała i nie podsuwała żadnych dokumentów do podpisania; chciała jedynie zorientować się, czy załoga zaakceptuje kontrakty. Od tego zależą dalsze rozmowy z dyrekcją i starostwem.
– To jest walka o pracę; to jest walka o byt. Pofunkcjonujemy jeszcze może dwa miesiące i nikt nam nie pomoże. To jest naprawdę walka o pracę, o byt. Nikt takich długów nie będzie w stanie wytrzymać.
– Dlaczego Pani dba tylko o korzyści szpitala? Dlaczego Pani nie dba o personel na ZOL – u – padały zarzuty przedstawicielek Związków Zawodowych.
– Ma Pani program wyliczenia na dwa lata, a potem co dalej?
– Powiedziała Pani, że nie będzie Pani z nami rozmawiać, bo nie wie Pani nic konkretnego. To samo mówi Pani dyrektor – zarzucały pielęgniarki.
– Odpowiedzialność za długi ZOL – u ponoszą pielęgniarki – mówił personel.
(Przypomnijmy, że zadłużenie ZOL – u generuje partycypowanie w kosztach administracyjnych szpitala (czyli to, co jeden z naszych Czytelników nazwał „haraczem”) i niskie emerytury bądź renty pacjentów.
Zamiast spółki z. o. o ZOL mógłby się przekształcić w tzw. spółkę pielęgniarską, ale to wymaga wyłożenia własnych pieniędzy (co w przypadku zarobków dąbrowskich pielęgniarek i, niewiele wyższych, dochodów kierowniczki raczej nie wchodzi w grę).
– Zawsze jest coś ważniejszego niż pielęgniarki. (…) Zostałyśmy po raz kolejny zlekceważone przez starostwo i dyrekcję. (…) Jeżeli nie będą nas szanować ani starosta, ani Pani dyrektor, to co będzie potem? – pytały rozżalone pielęgniarki.
– Czy Pani wie, że bierze Pani na siebie ogromną odpowiedzialność? – dociekały przedstawicielki Związków Zawodowych.
Personel poinformował kierowniczkę, że po konsultacji z prawnikiem i sprawdzeniu działania innych przekształconych placówek tego typu, stanowczo odrzucają propozycję kontraktów.
– 900 zł. zus – u plus 16 zł za godzinę, to ceny skandaliczne. – powiedziały przedstawicielki Związków Zawodowych i przytoczyły przykłady umów obowiązujących w innych zakładach.
-
Bochnia – 20 zł za godzinę
-
Brzesko – 13 zł za godzinę plus etaty
-
Czchów – etaty
-
Myślenice – etaty
Anna Gierszewska przypomniała o wspólnej walce, jaką z całą załogą stoczyła rok temu, gdy w zaciszu gabinetów (przypomnijmy, że nikt o tym nie mówił oficjalnie, a e – Kurier jako pierwszy ujawnił tę informację) próbowano zlikwidować ZOL.
– Dalej nie wiadomo, czy to będzie ZOL, spółka, czy będzie likwidowane. Ja na tym samym „koniku” jadę, co wy. – mówiła kierowniczka ZOL – u.
Przedstawicielki Związków dociekały, kto pierwszy złożył pismo z propozycją przekształcenia ZOL – u w spółkę. Anna Gierszewska poinformowała, że pierwsze tego rodzaju pismo złożyła dyrektor ZOZ – u, potem ona (po konsultacji ze starostą).
Pielęgniarki były rozgoryczone, że na zebranie nie przyszedł starosta:
– Ja chciałam mu powiedzieć jedną rzecz, że bardzo chętnie zaprosilibyśmy go na jeden dyżur na 13.00 lub na 4.00 rano, i czy chciałby, żeby jego córka lub żona tak pracowały za 16 zł. za godzinę – powiedziała z wyrzutem jedna z pielęgniarek.
Pielęgniarki miały również pretensje do kierowniczki, że nie zaproponowała wszystkim pracownikom kontraktów (mimo iż zapowiedziały, że nie godzą się na taką formę zatrudnienia).
Anna Gierszewska tłumaczyła, że widząc postawę pielęgniarek zaniechała indywidualnych rozmów, gdyż nie miały sensu i postanowiła zapytać na zebraniu, czy załoga zgodzi się na kontrakty.
– W momencie, kiedy przejdziemy na kontrakty polegniemy jako ludzie. (…) Myśmy się przygotowały na rozmowę z dyrekcją. Nikt nic nie wie. Pracownicy są przestraszeni, przerażeni. (…) Pracownicy są wykończeni psychicznie. (…) Dlatego się dziwię, że Pani to chce wziąć na siebie – mówiła jedna z przedstawicielek Związków Zawodowych.
Mimo, że Anna Gierszewska otrzymała zapewnienie od starosty o zachowaniu wszystkich stanowisk pracy (choć nie wszystkich na ZOL – u, reszta personelu ma przejść do ZOZ – u), pielęgniarki nie mają złudzeń, że szpital nie przyjmie 19 pracowników z zakładu Opiekuńczo – Leczniczego.
– Czy to propozycja, czy rozpoznanie – nie ważne. My kontraktów nie chcemy – poinformowały stanowczo pielęgniarki.
Wydaje się więc, że sytuacja staje się klarowna. Pracownicy wyrazili swój sprzeciw wobec kontraktów. Teraz powiat powinien poszukać innych rozwiązań, a przede wszystkim zorganizować spotkanie z pielęgniarkami, na którym przekaże jasny komunikat o sytuacji ZOL – u oraz dalszych rokowaniach i podejmie próbę szukania nowych rozwiązań, korzystnych dla personelu Zakładu. Nie będzie to łatwe, ale sytuacja sama się nie rozwiąże. Władze powiatu i tak będą musiały zmierzyć się z tym problemem, a złe „rozegranie” tej sprawy ściągnie na nich tylko krytykę społeczną podobną do tego, co działo się w zeszłym roku.
Zachęcamy w tym miejscu do zapoznania się z naszym zeszłorocznym artykułem „O przyszłości ZOL w Dąbrowie”, a zwłaszcza z komentarzami naszych Czytelników, którzy – w ten sposób – dołożyli swoją „cegiełkę” do obrony ZOL – u przed likwidacją. A na zachętę przytaczamy komentarz jednego z Czytelników (tym razem dotyczący radnych):
-Czy radni nie są świadomi tego, że człowiek i jego zdrowie to rzecz najważniejsza, nie do podważenia? Myślę, że radni z Dąbrowy powinni zadbać jeszcze o stworzenie oddziału dla nerwowo chorych, bo dzięki ich „mądrym” rządom taki oddział cieszyłby się dużym wzięciem.
Ula Skórka
P. S. :
– „Ja chciałam mu powiedzieć jedną rzecz, że bardzo chętnie zaprosilibyśmy go na jeden dyżur na 13.00 lub na 4.00 rano, i czy chciałby, żeby jego córka lub żona tak pracowały – powiedziała pod adresem starosty jedna z pielęgniarek. Niestety starosta na zebranie nie przybył. Nie miał więc okazji sprawdzić, jak pracuje personel ZOL – u, a szkoda….
Sprawa ZOL – u wraca jak bumerang. Zeszłego roku, gdy Zakład ocalał od likwidacji wydawało się, że urzędnicy wezmą sobie do serca zasadę o informowaniu społeczeństwa o pewnych posunięciach władzy przed faktem. Nie ma wtedy niedomówień, plotek, oskarżeń, kłamstw i insynuacji. Pokazuje się również w ten sposób, że władza ma czyste intencje. I dotyczy to także, a może przede wszystkim, trudnych społecznie tematów, jak funkcjonowanie służby zdrowia, szkół itp.
Wszędzie tam, gdzie działalność jakiejś instytucji generuje długi, należy się zastanawiać, jak zrobić, by straty wyeliminować (nie idąc w stronę prywatyzacji czy tym bardziej likwidacji placówek) i jak ograniczyć koszty bez uderzeń w personel, który i tak zarabia niewiele.
W tym miejscu przytoczę fragment mojego komentarza z zeszłego roku opublikowanego pod jedną z sesji rady powiatu:
„Sprawa szpitala zapewne wróci na kolejnej sesji, co będzie nie bez udziału i winy koalicji powiatowej. Kiepska polityka informacyjna powiatu nie służy bowiem rozwiązywaniu konfliktów między koalicją i opozycją, a tylko je zaognia. Nieinformowanie społeczeństwa o posunięciach władzy w sprawie dąbrowskiego szpitala (bądź co bądź cały czas powiatowego, a nie sprywatyzowanego) powoduje narastanie wokół tej instytucji niedopowiedzeń i „legend”, w których jednak często kryje się ziarno prawdy. Zamiast z oficjalnych informacji, płynących z powiatu, mieszkańcy Dąbrowy dowiadują się o sytuacji szpitala pokątnie od różnych osób, mniej lub więcej, związanych z tą instytucją. Szeptana propaganda i „głuchy telefon” robią swoje. Wiele można się również dowiedzieć z naszego forum, gdzie nieraz, zrozpaczeni pracownicy szpitala, pisali o zamiarze zbiorowych zwolnień, ciężkiej sytuacji w pogotowiu, czy zamiarze likwidacji ZOL – u. Na przykładzie tego ostatniego wyraźnie widać, że to, czego można się było dowiedzieć nieoficjalnie, było prawdą. Władze reagowały dopiero po naszych doniesieniach medialnych. Mimo gorących zapewnień starosty, że nie było żadnego zamiaru likwidacji, dyrektorka zapytana, czy ZOL nie jest zagrożony przyznała, iż nie może tego obiecać. Władze liczą na to, że niedoinformowane społeczeństwo nie poinformuje dalej mediów i problem jakoś sam się rozwiąże. Wygląda to jednak inaczej. To pracownicy świadomi zamiaru likwidacji ZOL – u bronili go do końca (włącznie ze zgodą na realizację naszego materiału na ten temat jako „ostatniej deski ratunku” dla oddziału). W drugiej kolejności gorąco o ten oddział walczyli również nasi Czytelnicy, którzy poprzez swoje ostre komentarze powodowali „naciski społeczne” na władze, która już wiedziała, że nie ma społecznej zgody na szukanie oszczędności w ZOL – u. (…) Można było tego uniknąć, gdyby pojawiła się ogólnodostępna informacja na temat sytuacji szpitala. I tylko taka droga jest odpowiednia dla władzy – pełne informowanie o wszystkich zamiarach społeczeństwa. Inna droga – to manowce niedopowiedzeń i oburzenia społecznego, które, wcześniej czy później, może zdetronizować każdą władzę”.
Niestety historia jednak lubi się powtarzać. Deja vu w czystej postaci, które „funduje” powiat, kolejny raz działa na jego niekorzyść. Osobiście nie wierzę tym razem w możliwość likwidacji czy prywatyzacji ZOL – u, przynajmniej przez najbliższy rok, (nie robi się takich rzeczy na rok przed wyborami!), ale plotki i niedomówienia, które w tej chwili mnożą się masowo, są „wizerunkowym minusem”, który władza funduje sobie na własne życzenie. Kiedyś i tak trzeba będzie się zmierzyć z tym tematem, ale być może w dużo gorszej atmosferze (nawet kłamstw i pomówień). Teraz można było wyjść do pracowników ZOL – u z „otwartą przyłbicą”. Może warto ratować i tak już trudną sytuację i zorganizować spotkanie z pielęgniarkami?
Gdy tamtego roku pojawiła się sprawa likwidacji ZOL – u, która dla przeciętnego obserwatora wyglądała jak próba zamknięcia Zakładu rozgrywana po kryjomu, w zaciszu gabinetów, pewna informacja pomogła naprowadzić e – Kurier Dąbrowski na ten temat i nagłośnić go. Komentarze, jakie wówczas się pojawiły, i walka całego ZOL – u o Zakład, pomogły uratować oddział. Tym razem plotki bardziej szkodzą, niż pomagają całej sprawie. Ale nie ma się co dziwić, że powstają. Nikt, włącznie z kierowniczką ZOL – u, nie wie nic pewnego na temat ewentualnego przekształcenia oddziału, gdyż o takich rzeczach decydować będzie powiat. To władze, jako pierwsze, powinny o tym informować, zamiast wysyłać „na front” kierowniczkę zakładu, która traci na tym najwięcej, a samemu unikać konfrontacji. Anna Gierszewska nie tylko nie ma żadnego interesu w ewentualnym przekształceniu ZOL – u, ale może na tym stracić więcej niż inni, bo ustawiana jest w opozycji do swoich pracowników, wspólnie z którymi rok temu walczyła o Zakład.
Już teraz, gdy pojawiają się plany przekształcenia placówki, zarząd powiatu powinien dążyć do spotkania z całą załogą ZOL – u; poinformować, jakie są obciążenia finansowe placówki i jak można to rozwiązać. Wszystkie takie sprawy powinny być rozstrzygane na forum publicznym z udziałem kierownik ZOL – u, wszystkich pracowników i przedstawicielek Związków Zawodowych. Powiat powinien wysłuchać głosu pielęgniarek, które poczuły się zlekceważone przez władzę i miały odwagę to głośno powiedzieć.
Od wieków znana jest instytucja „kozła ofiarnego”, który bierze na siebie winy innych. „Kozłem ofiarnym” ZOL – u stała się, mimowolnie, kierownik Anna Gierszewska, która wiedząc o sytuacji Zakładu, zaczęła szukać jakiegoś rozwiązania. Stała się teraz wrogiem numer jeden, a znajduje się w takiej samej sytuacji, jak pozostałe pielęgniarki. Gdyby rzeczywiście zostały wprowadzone kontrakty (ale prawdopodobnie do tego nie dojdzie, bo sprzeciwiła się temu cała załoga, o czym kierownik będzie musiała poinformować starostwo i dyrekcję), również Gierszewska straci etat i przejdzie na kontrakt.
Nie jestem zwolenniczką „teorii spiskowych”, ale zastanawiam się, czy komuś zależy na poróżnieniu załogi z kierowniczką – w ten sposób osłabia się siłę oddziału. Rok temu wszyscy wspólnie walczyli o ZOL, razem uczestniczyli w sesji rady powiatu, a dzisiaj próbuje się stawiać między nimi „barykadę” niedomówień i pretensji.
Na spotkaniu wszyscy mówili o jednej sprawie, ale każdy jakby innym językiem; jak w przypowieści o wieży Babel. Związki Zawodowe walczyły o pielęgniarki, pielęgniarki walczyły o swoją pracę, a kierowniczka o ratowanie ZOL – u. W gruncie rzeczy wszyscy walczyli o to samo (o przetrwanie placówki), ale każdemu wydawało się, że jest po przeciwnej stronie barykady.
Dlatego teraz, jak nigdy wcześniej, potrzebna jest odważna i zdecydowana postawa władz powiatu, które powinny „wyłożyć karty na stół”, poinformować całą kadrę ZOL – u o sytuacji i wspólnie poszukać najlepszego rozwiązania. Najgorszym wyjściem jest chowanie się za plecami „kozła ofiarnego”, który, winny czy nie, weźmie na siebie całą krytykę i stanie się wrogiem publicznym numer jeden.
Nie chodzi tutaj o „krytykę dla krytyki”, bo jak mówiła Anna Gierszewska – władze starały się również pomóc w tej sytuacji (starosta dał swojego adwokata do rozwiązywania problemów prawnych, zadeklarował zachowanie miejsce pracy wszystkich pielęgniarek itp.). Chodzi o zwykłą przestrogę, którą kiedyś Aleksander Kwaśniewski, wyraził trafnie słowami: „Nie idźcie tą drogą!”.
Sprawy trzeba rozpoczynać zawsze od początku. W pierwszej kolejności należało zorganizować spotkanie z całą załogą ZOL – u (z inicjatywy władz!) i przekazać informacje o sytuacji oddziału oraz proponowanych rozwiązaniach. Nadal mamy nadzieję, że takie spotkanie się odbędzie i dojdzie do dialogu między ZOL – em (kierowniczką, Związkami Zawodowymi i pielęgniarkami), a powiatem. Otwarte spotkanie, które zainicjuje władza. Tego oczekuje personel oddziału; tego oczekują wszyscy.