Wspomnienie o Zbigniewie Strebie
Odszedł stanowczo za szybko, zbyt nagle i niespodziewanie. Rodzina i koledzy oraz koleżanki z miejsca pracy, z którym związał całe swoje zawodowe życie, wszyscy zostali z poczuciem braku i osamotnienia…
Zbigniew Streb przepracował w kinie „Sokół”, dawniej „Lotos” ponad 40 lat. Kiedy kino zostało przejęte przez samorząd gminny (1988), stał się również pracownikiem Dąbrowskiego Domu Kultury.
Można o Nim powiedzieć: „zawsze na posterunku” – mieszkał najbliżej budynku „Sokoła” spośród wszystkich zatrudnionych w DDK, więc będąc dyspozycyjnym i oddanym swojemu zakładowi, dostępny pozostawał praktycznie 24h. Od ponad roku doszło jeszcze jedno – nowy zakres obowiązków i odpowiedzialności – Ośrodek Spotkania Kultur. Zbigniew był tam konserwatorem, wiele sobót samotnie spędził pracując w recepcji, zawsze miło witając zwiedzających.
Nie było takiego Biegu „Sokoła”, w którym by nie pomógł, będąc jedną z kluczowych postaci w organizacji zawodów (w ostatnich latach specjalizował się w obsłudze startu na poszczególnych dystansach), dawniej zapamiętany również jako bileter w kinie, wierny towarzysz akustyków na imprezach organizowanych przez DDK (dożynki, przeglądy, koncerty, uroczystości 3-Majowe i z okazji 11 Listopada), pomocny w rozkładaniu i składaniu sceny plenerowej. Dozorujący wiele imprez okolicznościowych w słynnej „zielonej sali”, strzegący bezpieczeństwa podczas tych imprez w budynku, niezastąpiony podczas długich nocnych godzin porządkowania terenu po koncertach Dni Dąbrowy – kiedy nasyceni wrażeniami mieszkańcy już spali albo przed koncertami podczas żmudnych przygotowań, kiedy on musiał zostać w pracy, na posterunku, niezależnie od aury (zdarzało się w ulewnym deszczu albo tropikalnym upale). Wszystkie dąbrowskie finały Wiekiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to też jego wkład pracy i ogromne serce – nie szczędził trudu, często na mrozie minus 15 stopni operował reflektorem na parkingu Urzędu Miejskiego, dzięki czemu z mroku zimowego wieczoru ukazywały się sprzedawane na aukcjach gadżety orkiestrowe, przyczyniając się do świetnych pod względem ilości zebranych pieniędzy wyników naszego sztabu.
Nie sposób wymienić wszystkich Jego zasług. Tak jak nie sposób wycenić Jego lojalność i wierność miejscu pracy.
Odszedł nagle, serce stanęło w jednej chwili, widocznie tak musiało być. Pożegnaliśmy Go w ostatniej drodze na cmentarzu parafialnym w niedzielne słoneczne popołudnie 20 października. Dzień był tak pogodny jak natura Zbyszka. Takim go zapamiętamy – z poczuciem humoru, z dystansem, optymistyczną naturą podpowiadającą, że zawsze jest jakieś dobre wyjście z sytuacji.
Pozostanie z nami jako Dobry Duch Domu Kultury. Kiedy będziemy rankiem otwierać drzwi, On na nas już będzie czekał – tam, na dnie serca każdego z nas.
Paweł Chojnowski