Do władzy marsz… po trupach.
Czas to już chyba najwyższy, by – bez zbędnych emocji, na chłodno – zdań kilka poświęcić sprawie, która w ostatnich miesiącach z pewnością poruszyła wielu mieszkańców Dąbrowy Tarnowskiej i Powiśla Dąbrowskiego. Nie chodzi o osobnika, podającego się za jedynego sprawiedliwego i jedynego walczącego z władzą i układami. Jest to tak piramidalna bzdura, że – wcześniej czy później – sama rozsypie się z wielkim hukiem. Już teraz powoli zaczyna być widać, która z tych władz idzie z nim na jakiś układ i tylko patrzeć jak zacznie być „cacy”.
Niezależnie od tego ile i jak pięknie na swój własny temat napisał i jeszcze napisze – a pisać sam o sobie potrafi przepięknie – nie jest w stanie zmienić obrazu, który jest dla niego dość przykry.
Odkąd go zapamiętałem (czyli od lat 90-tych minionego wieku), zawsze interesowało go właściwie tylko jedno: władza. Kilka razy nawet udało mu się do niej dorwać, ale zawsze bardzo szybko okazywało się, że wszyscy wokół niego są zbyt głupi, zbyt mało inteligentni, by zrozumieć, z jakim geniuszem mają do czynienia. No i skorumpowani. On sam – chociaż był przez pewien czas „dziennikarzem” opłacanym przez władzę – za skorumpowanego oczywiście nigdy się nie uważał, przy czym dokładnie za to samo od czci i wiary odsądzał wszystkich innych. Postawa: „jeśli Kali ukraść komuś krowę – to dobrze, ale jeśli Kalemu ktoś krowę ukraść – to bardzo, bardzo źle” – jest zresztą bardzo charakterystycznym rysem jego specyficznej osobowości. Widać to bardzo dobrze na przykładzie wygrywanych i przegrywanych przez niego spraw sądowych. Kiedy ktoś wytacza mu proces w oparciu o haniebny, rodem z komuny paragraf 212 kk – jest oczywiście człowiekiem należącym do „układu”, chcącym przy pomocy skorumpowanego aparatu sprawiedliwości zniszczyć uczciwego człowieka. Ale kiedy on komuś wytacza proces w oparciu o ten sam paragraf – raptem staje się legalistą, jedynym sprawiedliwym, który tej sprawiedliwości musi szukać w sądzie. Kiedy wygrywa – sąd okazuje się być uosobieniem inteligencji i mądrości. Gdy przegrywa – sąd jest tępym narzędziem aparatu ucisku, elementem prawniczej „Białorusi”. Tak samo to wygląda w innych obszarach jego publicznej działalności, mamy więc „Białoruś samorządową”, „Białoruś medialną”, itd. , itp… Szkoda gadać, wystarczy poszperać troszeczkę w internecie, by zorientować się, na czym polega ten swoisty fenomen…
Za każdym razem odchodzi w poczuciu krzywdy i przekonaniu, że jeszcze kiedyś wróci – „na białym koniu”, rzecz jasna. I od czasu do czasu wraca. Co prawda nie na koniu, tylko zawsze na jakimś jeleniu, któremu potrafi wmówić, że za jego pieniądze urządzi na tej ziemi raj najprawdziwszy, ale zawsze to jakiś powrót. A że na świecie pełno jeleni, które same z siebie wręcz proszą się, żeby je zrobić w konia – kłopotu wielkiego z tym nie ma..
Nie oczekujcie Państwo, że będę z nim prowadził jakiekolwiek polemiki. On z tego żyje. Żyje z reakcji, które bardzo umiejętnie potrafi wywoływać. Bez nich nie istnieje. Nie znajduję w słowniku ludzi kulturalnych słów, którymi mógłbym w sposób wystarczająco dosadny i obelżywy nazwać metody, jakimi się przy tym posługuje. Usiłuję sobie przypomnieć jakiś rodzaj podłości, której się jeszcze nie dopuścił, by zniszczyć lub przynajmniej nadszarpnąć reputację kogoś, kogo uznał za wroga, ale nie potrafię.
Myliłby się ten, kto by sądził, że aby zostać jego wrogiem trzeba tym wrogiem rzeczywiście być. Czasem wystarczy znaleźć się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwej chwili, czasem – odmówić uczestnictwa w prowadzonych przez niego krucjatach, polegających zazwyczaj na linczowaniu ludzi, których linczowanie może przynieść jakieś korzyści, innym znów razem – dać świadectwo prawdzie, która zadaje kłam jakiejś głoszonej przez niego teorii. A ma tych teorii mnóstwo, na każdy temat i każdą okazję. Każda obudowana licznymi „dowodami”, ulepionymi ze zmanipulowanych statystyk, wyrwanych z kontekstu zdań, opinii przedstawianych jako fakty i temu podobnych „argumentów”, z których niezbicie wynika, że białe jest czarne a czarne jest białe.
Zwykle wystarczy mieć nazwisko, które w jakimś środowisku coś znaczy. Z opluwania takich nazwisk uczynił sobie sposób na bycie „kimś”. Wszystko odbywa się zawsze według tego samego scenariusza: doprowadzić ofiarę do „białej gorączki”, żeby zwyczajnie puściły jej nerwy a potem strzelać na zimno do rozemocjonowanego delikwenta, który – znalazłszy się w takim stanie – popełnia festiwal błędów i pogrąża się coraz bardziej. Ten prostacki schemat od wielu lat znakomicie się sprawdza i przynosi efekty – tak długo, jak długo ofiary reagują. Właściwie nie spotkałem się jeszcze z drugim takim przypadkiem, by inteligencja, która nie jest przecież żadną ludzką zasługą tylko darem bożym albo – jak kto woli – darem natury, była wykorzystywana w tak haniebny sposób.
Święty nie jestem, ale do tego poziomu sprowadzić się nie dam. Gdyby chodziło o mnie – tej reakcji z pewnością by nie było. Ale nie chodzi o mnie. Stąd tych kilka zdań, które kieruję do jego mocodawców.
Chciałbym Wam przypomnieć, a być może uświadomić, że żyje między Wami pewien młody, dorastający człowiek, który ma prawo do dobrej pamięci o swoim ojcu, który w żaden sposób bronić się już nie może.
Ma prawo do odkrywania prawdy o nim na podstawie własnych dociekań a nie wynurzeń byle narcyza, któremu wydaje się, że wszystkie rozumy pozjadał.
Podeptaliście to prawo, pozwalając wspomnianemu osobnikowi „odtańczyć dziki taniec” na grobie Ś. P. Jerzego Rzeszuty. Sfinansowaliście ten „taniec”.
Przecież wszyscy w Dąbrowie doskonale wiedzą kim był i jaki był Jurek Rzeszuto.
Więc po co???
Żeby – odmalowawszy jego portret jako zapijaczonego, komunistycznego i postkomunistycznego pismaka, niemalże przestępcy – można było potem powiązać z jego nazwiskiem moje nazwisko?
Albo jeszcze lepiej: pokazać na samym końcu, że on to i tak był w sumie nie najgorszy drań, natomiast ten Sroka – to dopiero kanalia i nieudacznik?
Dla zilustrowania niedorzecznej, chorej tezy, że za nędzę Powiśla odpowiada Rzeszuto i Sroka, a także zdyskredytowania w oczach dąbrowian e-Kuriera, mnie i mojej żony, wręcz upokorzenia nas (bo przecież taki był rzeczywisty cel tych wszystkich publikacji), gdy zawiodły wszystkie inne metody, niezbędne okazało się wreszcie otwarcie trumny? Nie umieliście sobie z nami poradzić nie uciekając się do tego, jakże finezyjnego, sposobu?
Równie dobrze mogliście w dniu Wszystkich Świętych oddać zbiorowo mocz na Jego grobowiec, poprawić przed świętami Bożego Narodzenia a potem jeszcze na Nowy Rok. Byłoby to przecież równie eleganckim zabiegiem, a ulga podwójna. Co Was powstrzymało? Stoi zbyt blisko grobowców Waszych bliskich…?
Nie krępujcie się, odwagi! Zbliża się kolejna rocznica Jego śmierci – znakomita okazja, by naprawić tamto zaniedbanie. Zbiegnie się z rocznicą powstania Waszego pisemka, dlaczegoż by nie uczcić tego wiekopomnego wydarzenia takim happeningiem? Ależ byłaby zabawa! Nie lękajcie się! Co Wam może zrobić kilkunastoletni chłopak…?
Aż tak bardzo boli utrata władzy? Naprawdę odczuwacie dziś radość i satysfakcję? Naprawdę warto…? Nie jestem przesadnie religijnym człowiekiem, ale pomodlę się żeby nikt nigdy nie zrobił czegoś takiego Waszym dzieciom. Jesteście pewni, że by nie mógł? Że niczego interesującego by w Waszych życiorysach nie wyszperał? No to spróbujcie teraz rozstać się z Waszym pupilem. Coś mi się zdaje, że bardzo szybko znaleźlibyście się w stanie głębokiego szoku, dowiedziawszy się kim i jacy „naprawdę” jesteście…
I błagam: nie kompromitujcie się już dłużej tłumacząc, że to w imię prawdy, bo żeby prostować wszystkie nieprawdy, które obok tych prawd są ostatnio produkowane, należałoby założyć osobny tytuł i poświęcać temu 24 godziny na dobę. Nie mam na to czasu, sił, pieniędzy ani ochoty.
Nie mam też najmniejszych wątpliwości, że mnie, Pawła Sroki, nikt w Dąbrowie żałował nie będzie. Zalazłem za skórę każdej władzy, dlatego tak wielu zaciera dziś ręce. Bo przecież to czysta rozkosz patrzeć, jak z człowieka, który nigdy nie dał się wziąć na żaden dąbrowski łańcuch ani przywiązać do żadnej dąbrowskiej budy, wynajęty politruk robi skorumpowanego bydlaka…
Ale tego „tańca na grobie” Jurka Rzeszuty nie zapomni Wam nigdy żaden przyzwoity dąbrowianin.
Byliście kiedyś takimi ludźmi, ale właśnie przekroczyliście Rubikon.
Maszerujecie po tę władzę po trupach. Teraz już dosłownie.
Maszerujecie drogą kłamstwa – ordynarnego, bezczelnego i najbardziej podłego z podłych, bo serwowanego ludziom w pięknym opakowaniu prawdy.
Powodzenia.
Paweł Sroka
P. S.
I jeszcze jedno wyjaśnienie. Spotkałem niedawno w okolicach Dąbrowy znajomego. Zadał mi pytanie, które brzmiało mniej więcej tak: „To już wam Początek pewnie teraz nie płaci za zamieszczanie informacji ze strony internetowej gminy na stronie „Kuriera”?”
Pomijając fakt, że od dawna nie zajmuję się redagowaniem portalu (robi to moja żona) zrozumiałem, że prowadzona przez wiele miesięcy kampania łgarstw, oszczerstw, insynuacji, pomówień i manipulacji jednak zrobiła swoje i pozostawiła w wielu głowach jakiś ślad.
W związku z tym chciałbym w sposób bardzo jednoznaczny i jasny oświadczyć:
Panowie: Początek, Kwiatkowski, Sipior a także każdy dowolnie wskazany Olearczyk albo inny Lupa (z całym szacunkiem dla wszystkich wymienionych i nie wymienionych z nazwiska wójtów, burmistrzów, etc.) płacili mi za wspomniane „usługi” (a obecnie płacą mojej żonie) dokładnie tyle samo, ile płacili Panowie: Krajewski (gdy był starostą) i Kądzielawa (gdy był przewodniczącym Rady Powiatu). Jeżeli ktoś jest zainteresowany, jakie to były kwoty i inne korzyści – niech ich zapyta, bo były to identyczne rozmiary korupcji. Niech też powiedzą, jak bardzo byli zadowoleni z faktu, że na stronie Kuriera takie „cytaty” urzędowych informacji się ukazywały i że Czytelnicy mogli je sobie komentować oraz w jak bardzo korzystnym świetle ich to od czasu do czasu stawiało. Mogliby też powiedzieć ilu prawników wypytywali, czy nie można by nam jakoś zabronić powielania tych urzędowych „newsów”.
Najchętniej postawiłbym w tym miejscu kropkę, ale już widzę ten tytuł:
„Największa afera korupcyjna w historii powiatu! Sroka przyznaje, że brał pieniądze od wszystkich!”.
Otóż niezmiernie mi przykro, ale macie, koledzy, pecha: nie brałem, nie biorę i brał nie będę. Ani od żadnej władzy, ani od jakiejkolwiek opozycji. Czego i Waszym politrukom szczerze i serdecznie życzę.